poniedziałek, 4 marca 2013

Dwadzieścia trzy.

-kochanie, nie denerwuj się tak. Usiądź sobie- złapał mnie za ramię Alek, ciągnąc na szpitalne krzesełko.
-nie mogę- wyrwałam mu się i zaczęłam ponownie krążyć po korytarzu.
- jesteś przemęczona, jest druga w nocy, Kamila ! Chcesz ponownie tu trafić ?!- wyraźnie się zdenerwował na mnie.
- Aleks, ja się boję- wtuliłam się w jego tors i pobeczałam jak małe dziecko.
-csi, wszystko będzie dobrze- gładził moje plecy.
- a co jeśli..
- nie myśl o tym.- pocałował mnie w czoło. W tym momencie z sali wyszedł lekarz.
- panie doktorze, co z nią ?- ruszyłam do niego.
- jeśli mam być szczery, to nie za dobrze- skrzywił się- postaramy się zrobić wszystko co w naszej mocy, ale jest pewien problem.
- jak to ?- ścisnęłam mocniej Olka za rękę.
- pani Olga jest w ciąży.
- słucham ? Czy ja się przesłyszałam ? Jak to w ciąży ?- nic kompletnie nie rozumiałam.
- tak, pacjentka była w 2 miesiącu ciąży.
- o matko- łzy płynęły mi strużkami po policzkach.
- nie jestem pewien czy dziecko przeżyje. Martwię się także o pani przyjaciółkę. Nie ma zbyt dobrych wyników. Przykro mi.- skwitował i odszedł. Zostawił mnie w osłupieniu. Siatkarz mnie tylko przytulił. Nie mówił nic za co byłam mu okropnie wdzięczna. Ale od początku. Gdy weszłam do domu dostałam telefon ze szpitala, że Olka miała wypadek. Nie zadzwonili do jej rodziców tylko do mnie, bo okazało się, że gdy karetka przyjechała na miejsce wypadku, ona kontaktowała i poprosiła żeby zadzwonić tylko do mnie, a nie do rodziców bo oni nie chcą jej znać. Teraz leży w śpiączce. A jak znalazła się w Łodzi ? Przyleciała do Polski, bo udało jej się skończyć kurs wcześniej. Chciała zrobić mi niespodziankę i wsiadła na lotnisku w taksówkę. Niestety taksówkarz w czasie drogi zjechał na drugi pas i uderzył w jadący z naprzeciwka samochód. Zginął na miejscu, a Olka, moja kochana Olka walczy teraz o życie. Pewnie chciała mi powiedzieć o dziecku, wiedziałam jeszcze jak razem mieszkałyśmy, że dobrze układa jej się z Pawłem. Tym naszym sąsiadem. Byli parą przyjaciół, lecz kilka razy opowiadała mi przez telefon, że chyba są parą i różne takie. To pewnie jego dziecko.
- kochanie, jedź do domu bo masz jutro trening- pogładziłam mojego chłopaka po policzku.
- nie zostawię cię tu samej- powiedział i mocno mnie przytulił.
- nie poradzę sobie bez niej- znów zaczęłam płakać.
- myśl pozytywnie- starał się mnie pocieszyć- pójdę po kawę okej ?
- dobra, tylko weź mi dużo cukru. - odpowiedziałam i po chwili patrzyłam na oddalającą się sylwetkę siatkarza. Wrócił po 5 minutach i razem czekaliśmy na jakiekolwiek wiadomości od lekarza. Nie mogłam tam wejść więc postanowiliśmy wrócić z Alkiem do domu, żeby odpocząć i przebrać się. W domu wzięłam długi prysznic, włosy niedbale związałam w koński ogon, nałożyłam krótkie spodenki i rozciągnięty sweter i położyłam się w naszej sypialni żeby chociaż na chwilę usnąć. Nie potrafiłam tego dokonać, więc zaczęłam chodzić po salonie w te i z powrotem. Atanasijević na szczęście usnął, bo czułabym się winna gdyby na treningu był nieżywy. Zrobiłam sobie herbatę, włączyłam w odtwarzaczu płytę Nirvany i z podciągniętymi pod brodę nogami siedziałam i słuchałam muzyki. To zawsze mnie uspokajało. Rozmyślałam nad tym wszystkim, co się stanie gdy ją nie daj boże stracę. To dzięki niej podniosłam się po przeżyciach związanych z moimi rodzicami. Nie wyobrażałam sobie życia bez niej.. Tak zleciał mi czas od 3 do 8 rano. Przygotowałam dla Olka śniadanie, a sama poszłam się ogarnąć. Założyłam leginsy i dłuższy szary sweterek, włosy związałam w kitkę i zeszłam do kuchni, gdzie urzędował mój chłopak.
- jak się czujesz ?- zagadnął, gdy wdrapałam się na wysoki taboret.
- nie najlepiej- skrzywiłam się- zawieziesz mnie do szpitala ?
- pewnie, tylko, że nie mogę zostać z tobą.
- przecież nie musisz.- pogładziłam go po dłoni leżącej na blacie.
- mamy trening dziś przesunięty i jeszcze muszę do fizjo pójść bo ręka mnie zaczyna boleć.
- okej, naprawdę dziękuję i tak dużo dla mnie robisz.- pocałowałam go. Po chwili zebraliśmy się i wyruszyliśmy w drogę do szpitala w Łodzi. Alek poszedł ze mną i siedział z 15 minut, ale potem musiał wracać. Obiecałam, że zadzwonię do niego jak będę tylko coś wiedzieć. Z sali Olgi wyszedł doktor.
- dzień dobry, mogłabym wejść do przyjaciółki ?
- właśnie chciałem pani powiedzieć, że pacjentka się obudziła i może pani z nią porozmawiać.- uśmiechnął się do mnie nie pewnie.
- dziękuję- powiedziałam i od razu wkroczyłam na salę. Zobaczyłam ją i w oczach pojawiły się łzy. Leżała podpięta do tych wszystkich kabli, bezbronna, bez sił. Podeszłam do jej łóżka.
- Olga..- szepnęłam.
- Kamila- wychrypiała.
- jak dobrze, że się obudziłaś.- ścisnęłam jej słabą rękę.
- chciałam ci zrobić niespodziankę- powiedziała ściszonym głosem, trochę sprawiało jej to problem- jechałam tu do ciebie, bo nie mam nikogo.
- co się stało tak w ogóle ? - zapytałam.
- jestem w ciąży, to dziecko Pawła. Powiedziałam mu o tym, a on stwierdził, że nie chce mnie znać. Uznałam, że wyjadę do Polski bo nic tu po mnie jak skończyłam kurs. Zadzwoniłam do rodziców i poinformowałam ich, że wracam oraz że jestem w ciąży. Wiesz jacy oni są. Religijni. Oznajmili mi, że nie chcą mnie znać- w tym momencie pojawiły się łzy na jej policzkach.
- nie musisz mi dalej opowiadać- pogładziłam ją po ręce.
- ale ja chcę. Jak to usłyszałam to pomyślałam, że zostałaś mi tylko ty. Więc przyleciałam do Łodzi, a potem ta taksówka, wsiadłam do niej i potem dalej nic nie pamiętam.
- nie wiedziałam, że jest aż tak źle- zachlipałam, bo ja też się popłakałam. - potrzebujesz czegoś ?
- chciałabym wiedzieć co z dzieckiem.
- pójdę po lekarza- powiedziałam i wyszłam z sali. Poszłam do gabinetu lekarskiego i poprosiłam doktora który prowadzi Olgę.
- jak się pani czuje ?- zapytał gdy weszliśmy do sali.
-nie za dobrze ale bywało gorzej. Mogę wiedzieć co z dzieckiem ?
- bardzo mi przykro, ale pani dziecko tego nie przeżyło. To był początek ciąży, gdzie płód jest bardziej narażony na uderzenia, choroby i różne takie. Bardzo mi przykro.- na te słowa nogi się pode mną ugięły. Nie wiedziałam co mam zrobić. Moja przyjaciółka zaczęła płakać, a po chwili przyszła pielęgniarka i dała jej leki na uspokojenie. Ona usnęła, a ja zostałam sama, bijąc się z myślami. Koło 14 zadzwoniłam do Aleksa, obiecał, że przyjedzie do mnie wieczorem po treningu.
- o czym myślisz ?- zapytała przyjaciółka.
- o wszystkim.
- chciałabym poznać tego twojego chłopaka- uśmiechnęła się do mnie.
- przyjedzie dziś wieczorem, po treningu- odwzajemniłam uśmiech.
- to dobrze, widać, że jesteś szczęśliwa.
- nawet nie wiesz jak bardzo- odpowiedziałam i zaczęłam opowiadać o tym, że mieszkamy razem, o tym jak się poznaliśmy. Popołudnie zleciało nam bardzo szybko i ani się obejrzałyśmy, a Alek był u nas. Od razu przypadli sobie do gustu i świetnie się dogadywali. Zostawiłam ich na moment samych, bo musiałam pójść do łazienki, a po drodze zahaczyłam o automat z kawą. Gdy weszłam do sali, oboje ucichli. Olga miała łzy w oczach, a Aleks siedział ze smutną miną.
- coś się stało ?- zapytałam, podając kawę mojemu chłopakowi.
- wszystko ok- uśmiechnął się niepewnie. Zaczęliśmy znów żartować. Patrzyłam na przyjaciółkę i z każdą chwilą wyglądała lepiej. Musieliśmy wracać do domu, bo pielęgniarki nas wygoniły. Szybko wzięłam prysznic, założyłam piżamę i z o wiele lżejszą głową, bez żadnych zmartwień położyłam się koło siatkarza.
- kocham cię- pocałowałam go.
- ja ciebie też bardzo kocham- odwzajemnił pocałunek. Zaczęliśmy zrzucać z siebie ubrania, dotykałam jego nagiego torsu i umięśnionych pleców,  na jego karku pojawiły się kropelki potu. On całował moją szyję i schodził coraz niżej. Dotykał moich pośladków i całował dolne partie brzucha, co przyprawiało mnie o dreszcze. Po chwili poczułam go w sobie. Było wspaniale. Z każdym  ruchem, czułam się bardziej jego. Opadliśmy bez sił i zasnęliśmy. Rano obudziły mnie pocałunki na szyi.
- cześć słońce- uśmiechnęłam się w stronę siatkarza.
- królewna się obudziła- zaśmiał się.
- raczej królewicz ją obudził- poprawiłam go.
- no co ty mówisz ?- zdziwił się.
- jesteś osioł- cmoknęłam go i wstałam z łóżka. Zapomniałam, że jestem bez bielizny.
- no no no, ale widoki- cmokał Aleks.
- zboczeniec- pokazałam mu język i znikłam za drzwiami łazienki. Alek nie byłby sobą, gdyby nie dołączył do mnie pod prysznicem. Powtórzyliśmy to co robiliśmy w nocy na łóżku i uśmiechnięci od ucha zeszliśmy na śniadanie. Zrobiłam jajecznicę i herbatkę i wzięłam się za sprzątanie domu. Do Olgi pojechaliśmy koło 12 i siedzieliśmy do samego wieczora, oczywiście Aleks był na treningu miedzy czasie.

W piątek obudziłam się o 7. Dziś zaczynałam nareszcie pracę. Zgłupiałabym chyba w tym domu. Wzięłam prysznic, włosy wyprostowałam, zrobiłam delikatny makijaż i nałożyłam na nogi czarne rajstopy i czarną sukienkę, którą kupiłam ostatnio na zakupach. Do torby wrzuciłam klucze, telefon, chusteczki i różne papiery, które były potrzebne mi w pracy. Zrobiłam śniadanie i obudziłam mojego chłopaka. Zjedliśmy, a ja jeszcze zadzwoniłam do Olki czy wszystko w porządku. Koło 8 wsiedliśmy w samochód i pojechaliśmy na halę.
- cześć bratowa- cmoknęłam ją w policzek.
- witaj- uśmiechnęła się- wcale nas nie odwiedzasz- mruknęła.
- przepraszam, ale wiesz jak to jest szpital, dom nie mam na nic czasu teraz- skrzywiłam się.
- no co ty, ja się tylko śmieje, rozumiem. A jak ona się czuje ?- zagadnęła.
- nie jest lekko, ciągle rozbija się o dziecko. Nie wiem jak jej pomóc- posmutniałam.
- nie martw się, zobaczysz, że wyjdzie z tego. To dla niej ciężkie przeżycia- pogładziła moje plecy.
- dzięki, jesteś kochana. To co zabieramy się do pracy ?
- pewnie! Siadaj, tu masz twoje biurko. - wskazała na miejsce pod oknem i zaczęłyśmy pracę. Trochę tego było, bo jutro przyjeżdżała do nas Resovia i musiałyśmy posprawdzać czy mają noclegi itp.
A więc piątek i sobota minęły mi bardzo pracowicie. Naprawdę miałyśmy z bratową urwanie głowy, a to jakieś przesyłki, a to spotkania ze sponsorem. Popołudniami siedziałam w szpitalu u Olgi. Powoli dochodziła do siebie, choć wyniki zbyt fenomenalne nie były. Przyjechali także jej rodzice. Na całe szczęście się pogodzili i dodatkowo w nich miała wsparcie.

***

niedziela 24.02

dziś wielki mecz. Już od rana Alek chodzi po domu nabuzowany. Nie może znaleźć sobie miejsca, strasznie się denerwuje.
- kotek spokojnie- przytuliłam go od tyłu, gdy wyglądał przez wielkie okno w naszym salonie.
- łatwo ci mówić, wiesz jak się boję.
- będę tam z tobą, nie martw się. To ci szkodzi tylko.
- masz rację- odwrócił się i mocno mnie przytulił do siebie.
- zbieramy się ?- zapytałam po chwili.
- no trzeba by już. Lepiej będzie jak już tam będę- zaśmiał się. Ja poszłam się przebrać. Założyłam spodnie o kolorze zgniłej zieleni z kieszeniami po bokach ud, biały t-shirt i kurtkę jeansową. Do tego botki oficerki i kurtka.  Dodatkowo oczywiście torba i byłam gotowa. Zeszłam na dół, Alek już na mnie czekał w salonie.
- już ?- zapytał. Potwierdziłam i po chwili jechaliśmy na halę. Zajechaliśmy jeszcze po Cupka.
- czeeeść wariacie !- przywitałam się z nim zanim jeszcze wskoczył do auta.
- siema siema królowo- posłał mi uśmiech i wpakował się na tyły.
- gotowy na podbój ?
- ja zawsze ! Tak ich rozjebiemy, że się nie pozbierają !- wypiął pierś dumnie.
- no Aleks już świruje od rana, miejsca sobie znaleźć nie może- powiedziałam, a ten zgromił mnie wzrokiem.
- po prostu mi bardzo na tym zależy- odpowiedział sucho.
- oj już nie gniewaj się- cmoknęłam go w policzek. Dojechaliśmy na miejsce, chłopaki poszli do szatni, a ja do gabinetu. Zostawiłam sobie tam rzeczy i poszłam do nich. Chciałam pogadać z resztą bo nie miałam z nimi kontaktu przez to wszystko.
- cześć wszystkim !- rzuciłam wchodząc do środka.
- oo Kamila !- powitał mnie Kłos.
- jak tam humory ?- zapytałam.
- wyśmienicie- zaśmiał się Winiar. Podeszłam do mojego brata który aktualnie siedział na ławce.
- Mańko bardzo się denerwujesz ?
- nawet nie wiesz jak, a co tam u was ? Jak Olga ?- zapytał.
- a dobrze, dobrze. Coraz lepiej, jak dobrze pójdzie to niedługo wyjdzie ze szpitala. Przepraszam, że was nie odwiedzam, ale nawet w domu nie siedzę tylko praca i szpital.
- coś ty siostra, rozumiem- przytulił mnie do siebie.
- powodzenia braciszku- odwzajemniłam uścisk i postanowiłam przejść się pod szatnię Resovii do Krzysia.
- 3:0 i do domu ?- zaśmiał się widząc mnie na korytarzu.
- myślę, że tak, ale 3:0 dla nas- wytknęłam mu język.
- cześć młoda- podszedł do mnie i mnie przytulił.
- cześć staruchu.
- słyszałem, że się przeprowadziłaś ?
- a dobrze słyszałeś, mieszkamy sobie z Alkiem na przeciwko Mariusza domu- poinformowałam go.
- to parapetówka ?- uniósł jedną brew do góry.
- jutro po wygranym meczu dla Skry zapraszamy w nasze skromne progi- zaśmiałam się.
- chyba nie ?- drażnił się ze mną.
- zobaczysz, zobaczysz- pogroziłam mu palcem.
- Cześć Kama !- z szatni wyszedł Pit razem z Grzesiem i Bartmanem. Na tego ostatniego trochę się skrzywiłam lecz obyło się bez jego głupich tekstów na szczęście.
- cześć wam wszystkim- posłałam im uśmiech i zaczęliśmy sobie gawędzić. Razem z nimi doszłam na boisko, gdzie powoli trybuny się wypełniały, a moi chłopcy zaczynali się rozgrzewać. Poszłam do Aleksa.
- kochanie masz ich rozwalić. Dostaniesz nagrodę- pocałowałam go w policzek.
- a jaką możesz mi powiedzieć ?- zamruczał.
- ostatnio kupiłam sobie taką fajną bieliznę, myślę, że mogłabym ją wypróbować- zamyśliłam się.
- dodatkowa motywacja- poruszał znacząco brwiami.
- powiedzmy- powiedziałam i złączyliśmy się w pocałunku.
- no serio ?- usłyszeliśmy głos Miśka nad nami- nawet tu ?
- czepiasz się - pokazałam mu język.
- wcale, że nie- przedrzeźniał mnie.
- Winiarski bo jak do ciebie wstanę, to..- no i w tym momencie zostałam przerzucona przez michałowe ramię i krążyłam po boisku jakieś 2 metry nad ziemią.
- kretyyyyn !- darłam się na niego.
- wariatka- zaśmiał się i w końcu mnie odstawił na wcześniejsze miejsce.
- mówiłeś już chłopakom o imprezie ?- zapytałam mojego chłopaka.
- niee.
- no to ja powiem, będzie kolejna dodatkowa motywacja- zaśmiałam się- Chłopaki !- krzyknęłam i gestem ręki przywołałam ich do siebie. Otoczyli mnie kółkiem tak, że ja stałam w środku.
- a więc- zaczęłam.
- nie zaczyna się zdania od a więc- wytknął mi Winiar.
- polonistka się znalazła- zaśmiał się Pliński.
- mogę już ?- zapytałam zniecierpliwiona. Pokiwali głowami.
- a więc- uśmiechnęłam się w stronę Miśka- ja i Aleks..
- będziecie mieli dziecko !- wyskoczył jak gumka z majtek Bąku. Wszyscy strzelili sobie facepalma. Zignorowałam to po prostu i mówiłam dalej.
-ja i Aleks zapraszamy was wszystkich, jutro po waszym drugim wygran..
- skąd wiesz, że wygranym ?- zagadnął Zatorski. Nie no jak boćka kocham zaraz powybijam jak kaczki.
- kobieca intuicja, kontynuując, po wygranym meczu, zapraszamy do nas na parapetówkę- klasnęłam w ręce.
- uuuuuu- skwitowali wszyscy- będzie gruba impreza !- zaśmiał się Woicki.
- oczywiście wybranki waszego serca i pociechy są bardzo mile widziane- dopowiedział Aleks.
- super, dziękujemy za zaproszenie- powiedział Kooistra.
- a jak ja nie mam pociechy ?- jęknął Kłos.
- weź misia sobie- zaśmiał się Cupko, za co dostał kuksańca w bok od Karola. Po chwili rozeszli się i zostałam z Alkiem.
- to kochanie, jeszcze raz powodzenia- powiedziałam i ucałowałam go. Za chwilę ja też się ulotniłam na miejsce na widowni, obok Pauliny, Tomka i jego dziewczyny oraz Dagi. Mecz był baardzo emocjonujący. Całego tie- breaka staliśmy i krzyczeliśmy. Udało się ! Wygraliśmy ! Jednak motywacja w postaci imprezy podziałała pozytywnie, albo ta motywacja dla Alka tak na niego podziałała, że został nawet MVP. Byłam z nich dumna. Szybko zbiegłam pod bandy,  Serb od razu mnie zauważył, podbiegł do mnie i wpił się w moje usta.
- gratulacje - powiedziałam między pocałunkami.
- to dzięki tobie- odpowiedział i musiał lecieć, bo ktoś poprosił go o wywiad. Trochę poczekałyśmy sobie z dziewczynami na naszych chłopaków, bo a to wywiady, a to autografy, prysznic. Po godzinie nareszcie mogliśmy opuścić halę. Pożegnaliśmy się z resztą i wsiedliśmy do Alkowego samochodu. Postanowiliśmy jeszcze przed wieczorem odwiedzić Olgę...


____________________________________
 trochę smutno, idealne odzwierciedlenie mojego dzisiejszego stanu. Cóż. Przegraliśmy. Jest ciężko, ale trzeba się jakoś pozbierać. Bardzo żal jest mi chłopaków, bo na to zwycięstwo sobie zasłużyli, pracą, wolą walki i ogromnym sercem. Zawsze pozostanę z nimi. A teraz ? W zdobyciu MP kibicuję ZAKSIE i mam nadzieję, że uda im się to, bo są szalenie mocnym zespołem. Cóż więcej mogę napisać ? Jest mi smutno.. A pro po opowiadania, to będzie także smutno..
Miłego czytania.
Pozdrawiam i proszę o komentarze :**


3 komentarze:

  1. Kurde, mam nadzieję, że Olga jakoś się pozbiera. Strata dziecka to straszna sprawa, dobrze, że ma oparcie w przyjaciółce, no i suma summarum w rodzicach.
    Teraz Kamila będzie musiała spełnić swoją obietnicę. Skra wygrała a Aleks został MVP.
    Będzie się działo zatem :)
    Pozdrawiam i czekam na następny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nawet nie tak smutno oprócz sytuacji z Olgą.
    :)
    Dzisiaj już ochłonęłam po meczu... :)
    Czasu nie cofniemy, a kto jest wierny klubowi ten będzie dalej ze Skrzatami! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Skra się pozbiera! Nic ich nie powstrzyma... A tej resovi to ja w ogóle nie trawie... :( WIERNI PO PORAŻCE, DUMNI PO ZWYCIĘSTWIE!!! A co do rozdziału do super i chyba będzie się działo!

    OdpowiedzUsuń