poniedziałek, 20 maja 2013

Czterdzieści cztery.

Całą drogę myślałam o tym co wydarzy się właśnie za chwilę. Jesteśmy już w Bełchatowie i podążamy na jego obrzeża do naszego domu, a raczej domu mojego brata gdzie pilnie jestem potrzebna.
- kochanie nie zamartwiaj się tak, może nie będzie tak źle- złapał mnie za dłoń Aleks, gdy ja nerwowo wystukiwałam bliżej nieokreślony rytm na swojej nodze.
- nie umiem być spokojna - jęknęłam, a w moich oczach pojawiły się łzy. Po chwili dojechaliśmy na nasz wjazd, a ja niepewnie wyszłam z samochodu.
- chodź ze mną- pociągnęłam Alka za rękę.
- na pewno tego chcesz ?- zapytał przystając- może nie będę przeszkadzał ?
- chcę- powiedziałam i przytuliłam się do jego klatki piersiowej. Za moment podążaliśmy na drugi koniec ulicy. Wzięłam głęboki oddech i otworzyłam drzwi, za mną szedł mój chłopak ciągle trzymając mnie za rękę co dodawało mi otuchy. W korytarzu usłyszałam głosy, znajome głosy, których nie słyszałam już od bardzo dawna. Przystanęłam na chwilę lecz Aleks popchnął mnie lekko w stronę Mańkowego salonu.
- dzień dobry- weszłam niepewnie za próg.
- Kamila, dziecko !- wstała moja mama i podeszła do mnie. Nie chciałam czułości, lekko odsunęłam się od niej, a ona chyba zrozumiała co jest grane.
- cześć siostra- przytulił mnie Mariusz i ucałował czoło i szepnął szybko- nic nie wiedziałem, nie pytaj. Pokiwałam głową i dalej patrzyłam się na siedzących rodziców. Mama zmieniła kolor włosów i przybyło jej zmarszczek, tata przytył chyba z 10 kilo, ale na jego twarzy gościł ciągle ten sam uśmiech, który lubiłam gdy byłam mała.
- dobra, koniec tego przedstawienia- powiedziałam stanowczo- czego chcecie ?
- Kamcia spokojnie- pogładził moje ramię Aleks, zignorowałam to.- idę do Pauliny- poinformował mnie, a ja skinęłam głową.
- córeczko, bo my.- zaczął tata.
- co wy ? Przyjeżdżacie tu i co ? Myślicie, że rzucę się wam w ramiona ?- krzyczałam- Nawet nie wiecie ile to wszystko mnie kosztowało ! Do cholery jasnej, chcieliście sprzedać własną córkę !
- przyjechaliśmy żebyście nam wybaczyli- powiedziała mama łamiącym się głosem, ale mi nie było jej ani chwili szkoda, po tym co zrobiła mi przeszło 4 lata temu.
- wasze niedoczekanie- prychnęłam.
- Kamila, posłuchaj myślę, że każdy powinien zasłużyć na druga szansę- powiedział spokojnie Mariusz siedzący w fotelu. Na jego twarzy malowało się zakłopotanie.
- Mariusz, nawet nie wiesz przez  co ja przechodziłam- zaczynałam wkurzać się na mojego brata. Jakim prawem on namawia mnie do wybaczenia rodzicom.
- dlaczego nie chcesz spróbować ?- zarzucił mi ojciec, a we mnie zawrzało.
- takich rzeczy się nie wybacza- powiedziałam, a p moich policzkach zaczęły płynąc łzy.
- córeczko, my zrozumieliśmy swój błąd- zapłakała matka.
- siostra usiądź i porozmawiamy- wyciągnął ręce Mariusz i wskazał miejsce obok siebie.
- wysłuchaj nas- poprosił ojciec, a ja kiwnęłam głową.
- a więc- zaczął- naprawdę zrozumieliśmy co straciliśmy i nie możemy sobie tego wybaczyć. Ciągle wstaję z myślą co robicie, jak wam się żyje i czy jesteście cali i zdrowi. Tamto z Marcinem- westchnął- nie chce do tego wracać, bo to był największy błąd w moim życiu. Nie umiem się pogodzić z tym, że miałem dzieci, ale w jednej chwili, z własnej głupoty je straciłem. Tak samo jak mama- przytulił moją matkę.
- Kamila naprawdę martwiliśmy się o ciebie każdego dnia- powiedziała- wybacz nam.
- nie wierzę- zaczęłam kręcić głową- wy jeszcze macie czelność przyjeżdżać i prosić o wybaczenie ?! A gdzie byliście przez te 4 lata ? Gdzie ?! Gdy kończyłam liceum, pisałam maturę, miałam studniówkę ?! Dorastałam ?! Nigdy was nie było- płakałam i krzyczałam jednocześnie- rodziców zastępował mi brat i rodzice przyjaciółki. Nie miałam prawdziwego domu, wtedy kiedy tak bardzo tego potrzebowałam. Nie mogłam zadzwonić do was na dzień matki czy ojca, tylko dzwoniłam do rodziców przyjaciółki z życzeniami. Nikogo z was nie było przy mnie gdy wybierałam sukienkę na studniówkę, ba ! Nawet  nie pofatygowaliscie się, aby dowiedzieć czy ja w ogóle żyję, a o życzeniach na urodziny nie wspomnę ! Ale co was to obchodzi..- złapałam oddech- wy woleliście pieniądze. Nawet pewnie nie wiecie, że zaryzykowałam utratę przyjaźni, by uwolnić się od tego gówna ! Wyjechałam zostawiając tu wszystko ! Tak zachowują się prawdziwi rodzice ?- zapytałam po cichu, a po chwili mój płacz rozniósł się po całym domu. Mariusz przycisnął mnie do siebie. Gładził moje włosy, a ja przez jego ramię zerknęłam na rodziców. Siedzieli patrząc w podłogę i nie odzywali się.
- daj im szansę- powiedział Mariusz.
- Maniek nie umiem- zaczęłam płakać jeszcze głośniej.
- Aleks !- krzyknął mój brat, a za chwilę ten pojawił się przy nas - zabierz ją do domu. Ona i tak nie nadaje się dziś już na rozmowę. Słyszysz siostra ?- podniósł mój podbródek- przemyśl to sobie i za kilka dni spotkamy się z rodzicami- spojrzał na mnie i na nich. Obydwoje pokiwali głowami.
- chodź kochanie- wyciągnął do mnie ręce Alek, a ja wstałam i wtuliłam się w niego.
- dobranoc braciszku- powiedziałam na odchodne.  Doszliśmy do naszego domu, a ja od razu siadłam na kanapie i tępo patrzyłam za okno. Koło mnie miejsce zajął Atanasijević i nic nie mówiąc przytulił mnie. Tego mi było trzeba, żadnych rad, żadnego pocieszania, tylko miłości.
- kocham cię- wychilpałam.
- ja ciebie też- pocałował mnie w czoło. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.



****



Rano obudziłam się bardzo wcześnie. Koło mnie spał Alek, jednak nie chciałam go budzić i z wielką trudnością wydostałam się z jego objęć. Poszłam do łazienki i patrząc w lustro aż jęknęłam. O panie. Jak ja wyglądam, oczy podkrążone i resztki tuszu rozmazane po całej twarzy. Do tego poczułam, że zaraz moja głowa eksploduje. Wzięłam zimny prysznic i w ciało wsmarowałam balsam. Owinęłam się ręcznikiem i wyszłam z łazienki by wziąć <ubrania>. Szybko przebrałam się, a włosy pozostawiłam aby wyschły same. Zeszłam na dół i zakładając klapki wyszłam na zakupy do pobliskiego sklepu. Nasza lodówka świeciła pustkami, a Aleks nie przeżyje bez śniadania. Po zakupach wróciłam i przygotowałam posiłek. Zjedliśmy i wylegiwaliśmy się na tarasie.
- jak się czujesz ?- zapytał patrząc na mnie.
- lepiej- uniosłam kciuk w górę- słyszałeś wszystko prawda ?
- krzyczałaś tak, że Paulina otworzyła buzię ze zdziwienia, nigdy nie widziała cię takiej, no i ja też- uśmiechnął się.
- nawet nie wyobrażasz sobie jaka jestem zła- westchnęłam- jak oni mogą ?
- ludzie popełniają błędy, czasami jednak warto wybaczyć. Nie brakuje ci ich ?- zapytał.
- przywykłam do tego, wiesz ? Do tego, że tak naprawdę to nigdy ich nie miałam. Może dlatego jest mi tak ciężko się z tym pogodzić. Jestem zła też na Mariusza,  myślisz że on im wybaczył ?
- myślę, że Mańka dało się łatwiej przekonać, ponieważ on ma swoje dziecko. Podejrzewam, że postawił się w sytuacji waszych rodziców i nie chciałby, aby Arek przechodził coś takiego.
- tu  masz rację- pokiwałam z uznaniem głową.- tylko co ja mam robić ?!





__________________________________

ot taki krótki, ale chcę dodawać wcześniej. Czekałam na odzew dziewczyny która wygrała mój konkurs z okazji 20 tys. ale nie daje znaku zycia. Jeśli to czytasz, a wysyłałaś swoją pracę na mój e-mail to sprawdź swoją skrzynkę ;) Odpowiedz, a umówimy się co do rozdziału...
Co do opowiadania- mam nadzieję, ze się spodoba. Nie miałam czasu i głowy. Narobiło się tyle problemów i złych wiadomosci, że nie wyrabiam. Trzymajcie za mnie kciuki żeby się poukładało.
Miłego czytania.
Zapraszam do komentowania !
Buziaki !!!!!!!!!!!

czwartek, 9 maja 2013

Czterdzieści trzy.

....Ostatecznie jest 23:24 dla nas, na zagrywkę idzie atakujący przeciwnej drużyny. Jest znany ze swojej atomowej zagrywki. Wszyscy wstają z miejsc, to może być ta chwila, ten moment. Patrzymy na podrzuconą do góry piłkę i....

Atanasijević uderza w aut. Radość z wygranej roznosi się po całej hali. Biorę za rękę młodego Winiarskiego i przeskakujemy przez bandy. Podbiegamy do jego ojca i przytulamy się z całej siły.
- Michał, Daga urodziła !- krzyczę, a on ledwo może mnie usłyszeć.
- żartujesz ?!- zrobił wielkie oczy, a ja wyciągnęłam swój telefon i pokazałam zdjęcie małej Lenki. Ten od razu zabrał mi go i wykręcił numer do żony. Ja natomiast przeszłam na drugą stronę boiska i rzuciłam się w objęcia mojego chłopaka. Tak, to właśnie Serbowie byli przeciwnikami Polaków w meczu. Moje serce było rozdarte i nie wiedziałam komu kibicować. Z wygranej obydwu drużyn cieszyłabym się tak samo, jednak to zeszłoroczni triumfatorzy okazali się być niepokonani.
- zawaliłem- szepnął w moje włosy.
- nie mów tak- ucałowałam go w policzek- jak dla mnie jesteś najlepszy.
- kocham cię- powiedział patrząc w moje oczy.
- ja ciebie też kocham- odpowiedziałam i poczułam jego usta na moich. Pogrążyliśmy się w namiętnym pocałunku nie zważając na to co dzieje się dookoła.



***


Wróciliśmy do Polski. Chłopcy zostali jeszcze huczniej przywitani na lotnisku niż w tamtym roku. Od razu po przyjeździe prawie cała reprezentacja pojawiła się w klinice w Łodzi gdzie urzędowała piękna Lenka Winiarska. W czasie pierwszej wizyty Michał z Dagmarą poprosili mnie i Karola Kłosa o zostanie rodzicami chrzestnymi małej. Strasznie się zdziwiłam, ale oczywiście cieszyłam się z tego, że będę mamą chrzestną tej ślicznej istotki o lazurowych oczkach. Chrzciny mają odbyć się pod koniec września, a tymczasem ja razem z Aleksem planujemy udać się na wakacje. Ja wybrałam miejsce w którym mamy spędzić miło i przyjemnie ten czas i nie są to Wyspy Kanaryjskie ani Jamajka lecz nasze Polskie Bieszczady. Dlaczego akurat to miejsce ? Gdy pojechałam w nie po raz pierwszy oderwałam się od rzeczywistości i myślę, że właśnie tego potrzeba mi i Alkowi. Szczęśliwi przemierzaliśmy pół Polski, aby znaleźć się w według mnie najpiękniejszym miejscu w naszym kraju.
- zapraszam- otworzyłam kluczem drzwi domku w którym mieliśmy mieszkać.
- ładnie tu- przytulił mnie do siebie mój chłopak.
- zawsze mieszkam w tym domku- poinformowałam go- mam nawet zaprzyjaźnionego właściciela tego ośrodka.
- pewnie poleciał na twoją figurę- zaśmiał się.
- on ma 60 lat- popukałam się w czoło i rozłożyłam na kanapie, a obok mnie zasiadł Serb.
- jakie plany na dziś ?- zapytał.
- idziemy nad jezioro- klasnęłam w ręce.
- a nie możemy zostać tu ?- oczywiście mój entuzjazm nie spotkał się z tym samym u niego.
- nie ma mowy- zaśmiałam się i poszłam na górę gdzie założyłam strój kąpielowy, a na to sukienkę w biało-czarne paski. Wzięłam ręcznik, mleczko do opalania i zeszłam na dół, gdzie na kanapie w niezmiennej pozycji siedział mój chłopak.
- Aleks, albo w tym momencie lecisz po kąpielówki, albo idę sama- obruszyłam się.
- no dobra- jęknął i pognał do łazienki. Ubrani/ rozebrani szliśmy ścieżką prowadzącą nad jezioro solińskie.
- uważaj bo z tej górki można się spierniczyć- ostrzegłam go łapiąc się gałęzi jakiegoś drzewka, a po chwili słyszałam tylko przekleństwa Atanasijevicia.
- kurwa mać- walnął pięścią w ziemię.
- nic ci nie jest ?- pobiegłam ostrożnie do niego.
- zajebać się idzie - syknął.
- jeju Aleks co ci się stało ?- w głowie ułożyły mi się przeróżne scenariusze. Alek nie mogący grać na ME przeze mnie, zwichnięta kostka, naprawdę dużo tego było.- odpowiesz mi do cholery czy wszystko z tobą w porządku ?- wydarłam się.
- wszystko okej tylko podarłem sobie moje ulubione spodenki- jęknął, a ja strzeliłam sobie facepalma.
- ty masz nierówno pod sufitem- zaśmiałam się.
- odezwała się ta co ma równo- oburzył się próbując wstać, aby nie wywalić się kolejny raz. Niestety bezskutecznie. Za to pociągnął mnie za sobą.
- kiedyś zabiję cię Atanasijević- syknęłam, a on mnie pocałował.
-i ja  też cię kocham- wyszczerzył się i pomógł mi wstać. Trzymając się za ręce doszliśmy na plażę. Z reguły w tym miejscu gdzie aktualnie się znajdujemy co  jakieś 30 metrów są kilku metrowe mola, a więc rozłożyliśmy się na jednym z nich i rozpoczęliśmy opalanie.
- pięknie tu- pocałował mnie siatkarz.
- wiem - zaśmiałam się kolejny raz dziś i zatopiłam się w jego malinowych ustach. Całowaliśmy się namiętnie gdy po chwili usłyszeliśmy chrząknięcie.
- przepraszam, ale chciałbym zacumować moją żaglówką- usłyszeliśmy głos staruszka i gwałtownie odwróciłam się jego stronę od razu go poznałam.
- dzień dobry panie Wiśniewski- wyszczerzyłam się.
- nie wiecie że tu nie można siadać ?- oburzył się.
- nie poznaje mnie pan ?- zapytałam- to ja Kamila.
- o aniele bieszczadzki !- wykrzyknął pan Marek- przepraszam, ale nie poznałem cię całkowicie!- krzyknął prawie zeskakując z żaglówki.
- dawno mnie tu nie było- wstałam żeby go przytulić na powitanie.
- a no przeszło 4 lata chyba - podrapał się po głowie- co roku czekałem aż przyjdziesz żeby potowarzyszyć mi w żeglowaniu.
- przepraszam, ale wyjechałam z kraju i nie miałam możliwości- wytłumaczyłam się szybko.
- a czemuż to wyjechałaś ?- zrobił wielkie oczy.
- długa historia- machnęłam ręką- a byłabym zapomniała- pacnęłam się w czoło- to jest mój chłopak Aleks- wskazałam na siatkarza, który podniósł się i przywitał z moim znajomym. Pana Marka znam od dawna. gdy byłam jeszcze mała i przyjeżdżaliśmy na wakacje z rodzicami, codziennie żeglowałam z nim po Solinie. Opowiadał mi różne historie z jego życia, a ja zwierzałam mu się ze wszystkich moich dziecinnych problemów.
- miło mi poznać- uśmiechnął się.
- mi także, czekaj ja cię znam skądś- podrapał się po brodzie pan Kowalski.
- Alek jest siatkarzem- poinformowałam go.
- no tak, siostra Wlazłego to z kim mogłaby się związać ? Z maszynistą ?- powiedział, a my wybuchliśmy śmiechem.
- musi nas pan kiedyś przewieźć po jeziorze- wskazałam na łódkę.
- zapraszam nawet teraz- wskazał ręką na pokład, a my nie zastanawiając się długo wskoczyliśmy na niego i po chwili pływaliśmy podziwiając widoki. Znów mogłam poczuć ten wiatr we włosach i to pełne słońce, którego nie brakowało na środku zbiornika. Żeglowaliśmy może ze 2 godziny wsłuchując się w opowieści pana Marka, czułam się jak mała dziewczynka, za dawnych czasów, która zwierzała się ze swoich problemów, które były dla niej końcem świata.
Dziękując i obiecując, że na pewno wybierzemy się jeszcze raz z nim na przejażdżkę udaliśmy się w powrotną drogę do domku. Tam tylko przebraliśmy się i poszliśmy na jakąś kolację. Woda wyciągnęła z nas wszystko.
- wiesz co jest najfajniesze tutaj ?- zapytał Aleks trzymając mnie za rękę, kiedy spacerowaliśmy i patrzyliśmy w niebo pełne gwiazd.
- oświeć mnie- mrugnęłam do niego.
- to, że nikt nie piszczy na mój widok- oznajmił- nawet jeśli ktoś mnie rozpoznaje to grzecznie podchodzi do mnie i pyta o możliwość zdjęcia- zaśmiał się.
- oj nie przesadzaj, że nie jara cię to, że wszystkie za tobą latają- szturchnęłam go w bok.
- no może trochę- zaczął przekomarzać się ze mną- te fanki. A wiesz ?- popatrzył na mnie- tamta ostatnia co podchodziła do nas to miała fajny tyłek- poruszał brwiami.
- chyba będę zazdrosna- naburmuszyłam się widząc, że zbliżamy się do domku.
- ej no- próbował przytulić mnie do siebie.
- idź to swoich fanek- prychnęłam, a ten przerzucił mnie przez swoje ramię i niósł w stronę naszej kwatery.
- myślisz, że to na mnie działa ?- ironizowałam głową w dół.
- myślę, że tak- odpowiedział bardzo pewnym siebie głosem, wchodząc do domku.
- chyba się mylisz- prychnęłam kolejny raz, a on postawił mnie przed sobą i hipnotyzował wzrokiem.
- a teraz ?- pocałował moją szyję.
- wcale mnie to nie rusza- wzruszyłam ramionami.
- a to ?- jego ręka powędrowała na moje plecy, a druga rozpinała koszulkę.
- wcale mnie to nie rusza- cały czas stałam nieruchomo naprzeciwko niego. Dopiero gdy jego ręka powędrowała na moje udo jęknęłam.
- co mówiłaś przed chwilą ?- wychrypiał mi do ucha.
- że wcale mnie to nie rusza- odpowiedziałam uwodzicielskim głosem.
- jesteś pewna ?- zaśmiał się przesuwając rękę coraz wyżej i dochodząc do mojej pupy.
- teraz już nie- przymrużyłam oczy i zachłannie wpiłam się w jego usta. Nasze języki toczyły dziką walkę, jak gdyby walczyły o przetrwanie. Czułam aleksowe ręce na swoich pośladkach przez co nie mogłam być mu dłużna i wsunęłam swoją dłoń pod jego koszulkę. Z jego ust wydał się cichy pomruk zadowolenia. Jeździłam palcem wskazującym od góry do dołu zatrzymując się przy pasku od spodni, co doprowadzało mojego chłopaka do szału. Skąd to wiem ? Zgadnijcie. W końcu Serb poradził sobie z moją bluzką i zwinnym ruchem ściągnął ją ze mnie, na co ja uczyniłam to samo z jego t-shirtem. Po chwili Alek podniósł mnie, a ja oplotłam jego biodra moimi nogami.
- gdzie chcesz to zrobić ?- zamruczał.
- gdziekolwiek- jęknęłam zakładając swoją rękę na jego kark. Weszliśmy do kuchni, a on posadził mnie na niezawodnym kuchennym blacie. Szybko pozbyłam się jego spodni, a on zdjął mi moją spódniczkę. Byliśmy w samej bieliźnie i kontynuowaliśmy pieszczoty pozbywając się jej po kolei.
- dłużej już nie wytrzymam- wychrypiałam odchylając się do tyłu. Gdy to powiedziałam poczułam go we mnie. Poruszaliśmy się w jednym rytmie na zmianę całując się i błądząc rękami po swoich ciałach. Zmienialiśmy pozycje co sprawiało nam dużą frajdę. Bawiłam się jego włosami od czasu do czasu pociągając za nie. W chwili szczytowania krzyczałam jego imię. To był cudowny seks i nie zanosiło się na to, że się zaraz skończy. To samo uczyniliśmy pod prysznicem i na łóżku w sypialni..



***



- jak się spało mojej księżniczce ?- usłyszałam gdy tylko otworzyłam oczy.
- źle- przeciągnęłam się, ziewając.- ktoś uniemożliwił mi spokojny odpoczynek.
- a to nie wiem kto- zamyślił się robiąc tak śmieszną minę że parsknęłam śmiechem.
- jestem głodna- jęknęłam.
- zaraz zrobimy coś do jedzenia- mrugnął do mnie i wstał z łóżka ukazując mi się jak go Bóg stworzył. Ja sama postanowiłam na niego zaczekać. Po jakiś 20 minutach usłyszałam wołanie. Założyłam jedną z bluzek Aleksa i na tyłek naciągnęłam majtki. Zeszłam na dół i na stole ujrzałam pełno jedzenia. Zaśmiałam się.
- wiesz co robiliśmy wczoraj na tym stole- podparłam się rękoma.
- możemy to powtórzyć- mrugnął do mnie.
- lepiej najpierw coś zjedzmy- wzięłam bułkę i zaczęłam smarować  ją masłem.
Ten dzień spędziliśmy ponownie opalając się na molo. Na jutro zarządziłam wycieczkę na Połoninę Wetlińską. Ot tak na rozgrzewkę, bo nie chcę zglebić się przed Atanasijeviciem.
- Alek wstawaj proszę cię- jęczałam mu nad uchem.
- kochanie zostańmy w domu- powiedział i przewrócił się na drugi bok.
- nie ma tak dobrze ! Wstawaj noo- szarpałam go za ramię.
- która godzina ?
- jest 7, dojedziemy na 9 i do domu wrócimy o 14 zobaczysz będzie fajnie noo.
- okej dobra idziemy podbijać te twoje szczyty- zaśmiał się wstając z łóżka. Ucałowałam go i sama poszłam się ubrać. Założyłam leginsy, bluzkę Alka i adidasy sięgające za kostkę co by jej nie skręcić. Wiążąc buty mój chłopak zszedł na dół.
- ty masz zamiar iść tak w góry ?- popatrzyłam na niego z politowaniem.
- a co jest ze mną źle ?- zaczął się oglądać.
- a buty ?
- przecież mają być wygodne- wzruszył ramionami.
- dobra, wygodne ale nie japonki- walnęłam się w głowę.
- dlaczego nie ?
- chcesz nogę skręcić ?
- przecież po górach chodzi się tylko pod górkę i z górki.
- dobra ale są też kamyki- załamałam się- zakładaj adidasy chociaż. - naprawdę w tym momencie w niego zwątpiłam. Po długich przygotowaniach wsiedliśmy do samochodu i skierowaliśmy się do podnóża Wetlińskiej.
- wybieramy opcję dla starych dziadków czy taką bardziej hard ?- zapytałam.
- dla dziadków- odpowiedział wysiadając z samochodu. No tak, czego mogłam się po tym leniu spodziewać. Wchodząc na szczyt ciągle jęczał, że mu się nie chce. Powoli miałam go dość ale wytrzymywałam dzielnie.
- oj chodź zobacz tam widać schronisko- wskazałam na maleńką chatkę- to niedaleko.
- dobra damy radę, jak do tej chatki to spoko- ucieszył się jak małe dziecko. W ciągu półtorej godziny udało nam się wejść na górę. Znów poczułam to cholerne zmęczenie ale i satysfakcję, że mi się udało. Stanęłam przy drewnianej barierce i wciągałam Wetlińskie powietrze patrząc na dół. Do głowy przyszła mi piosenka KSU- 'tam na dole zostało wszystko co co cię męczy'
Myślałam ile prawdy jest w <NIEJ> Ile tak naprawdę zostawiłam na dole i czy to co mam ze sobą, tu na szczycie, mi wystarczy. Popatrzyłam w bok na stojącego Aleksa. Patrzył na dół i widać było po jego minie, że jest zdziwiony, zaskoczony. Wpatrywał się jak zahipnotyzowany w to co działo się w tym czasie na dole. Podobno gdy ktoś już raz przyjedzie w Bieszczady nie umie obejść się od tego, aby wrócić tu jeszcze raz. W moim przypadku tak jest.
- tu jest pięknie- powiedział Alek nie odrywając wzroku od widoków jakie serwowały mu góry. Nie odpowiedziałam. Przytuliłam się do jego ramienia i napawałam się krajobrazem.
- wiesz, że cię kocham ?- pocałował mnie we włosy.
- ja ciebie też- wtuliłam się mocniej.  Staliśmy tak może z pół godziny gdy w końcu stwierdziłam, że trzeba się zbierać. Zejście było o wiele łatwiejsze i udało nam się tego dokonać w jakieś 40 minut. Pokazywałam Aleksowi każde miejsce po drodze i on też wykazywał zainteresowanie tym o czym mu opowiadałam. Pamiętam jak robiła to moja mama zawsze gdy byłam mała. Też marudziłam, płakałam, że bolą mnie nogi ale  gdy już weszłam na szczyt to byłam z siebie dumna i zaczarowana widokami.
- dziękuję że mnie tu zabrałaś- ucałował mnie w policzek.
- nie ma za co - zaśmiałam się.
Wróciliśmy do domku i do wieczora wylegiwaliśmy się. Następne dni mijały szybko, a my odwiedziliśmy jeszcze Połoninę Caryńską. Ostatniego dnia naszego pobytu podczas opalania na molo zadzwonił mój telefon.
- kto dzwoni ?- zapytał Aleks.
- Maniek, kurde może coś się stało ?- spojrzałam na niego.
- odbieraj nie zastanawiaj się- nakazał mi a ja to uczyniłam.

- słucham cię braciszku- zaśmiałam się.
-.....
- jak to ? dlaczego ?
-.....
- za ile mamy przyjechać ?
-.....
- żartujesz chyba ?
-.....
-dobra będziemy jak najszybciej.
Odłożyłam telefon i się rozpłakałam. Przez łzy powiedziałam.
- Aleks musimy wracać do domu....



____________________________________

jedno wielkie PRZEPRASZAM ! Za moją nieobecność, która spowodowana była brakiem laptopa. Na starym kompie nie chciałam pisać bo zanim bym napisała to tydzień by minął. Dziś w wasze ręce oddaje kolejny rozdział, mam nadzieję, że Wam się spodoba i zaczniecie w końcu komentować ;)) Obiecuję, że następny może uda mi się napisać jakoś na dniach, jutro może nawet  :))
Coż więcej ? Transfery !
Powiem tak- mam ogromny szacunek do każdego z zawodników i rozumiem ich każdą decyzję. Wiem, że chcą się rozwijać itd. Moje serce jest żółto- czarne i takie zawsze będzie na pierwszym miejscu. Obiecuję, że odchodzącym będę mocno kibicować i liczę na to, że powiedzie im się w nowych klubach. Jednego jest mi najbardziej żal i nie jest to wina zawodników ale klubów. Dlaczego oni robią jeden wielki rozpierdol, jak im zawodnik nie jest potrzebny to dziękujemy, albo w ogóle nie prowadzą rozmów o możliwości zostania w klubie ? Najbardziej boli mnie to i chyba nigdy tego nie zrozumiem, ale cóż. Takie jest życie...
Przepraszam jeszcze raz mam nadzieję, że rozumiecie.
Miłego czytania !
Buziaki :********