wtorek, 29 stycznia 2013

Ósmy

- no ładne rzeczy, proszę proszę. Tak na środku parku ?- usłyszeliśmy za sobą czyjś głos.-Kto to wychował taką młodzież.- starsza pani stała nad nami i przyglądała nam się z zaciekawieniem.
-pani zrozumie- Aleks wstał i podał mi rękę bym mogła też stanąć obok niego- ta dziewczyna, która stoi tu koło mnie- wskazał na moją osobę- to najlepsza dziewczyna, którą poznałem w całym swoim życiu- i zaczął rezolutnie rozmawiać ze staruszką.
-a właściwie, to czego pani jest o tej porze tu sama ? Nie boi się pani bandytów ?- zapytał
-chłopcze, gdzie by ktoś chciał takiego próchniaka jak ja, wracam od mojego syna, bo pilnowałam wnucząt- zaśmiała się.
- może panią odprowadzić?- zaproponowałam z uśmiechem.
Staruszka zgodziła się i po chwili, Aleks wziął ją pod rękę i szliśmy w stronę jej domu. Opowiedziała nam o swoim wnukach, o mężu, który zmarł rok temu, o miłości jaką go kochała i kocha do teraz. Zapytała nas o życie, o to czy jesteśmy razem i co robimy. Ździwiła się gdy Serb powiedział, że jest siatkarzem, ucieszyła się bo jej wnuk, uwielbia Skrę i poprosiła na koniec o autograf dla małego. Po około 20 minutach wolnego spacerku doszliśmy pod jej blok. Podziękowała nam serdecznie i pożegnała się życząc szczęścia.
-fajna kobieta- stwierdziłam przytulając się do Alka.
-bardzo fajna- przytulił mnie jeszcze mocniej- chodź siądziemy na ławce- zaproponował.
-ale jest zimno- jęczałam, a on ciągnął mnie za rękę jak małe dziecko.
- to usiądziesz u mnie na kolanach i po kłopocie- wyszczerzył się.
Siedzieliśmy przytuleni i nie mówiliśmy nic przez dłuższą chwilę. Cieszyłam się tym co jest teraz. Z każdym dotykiem i jego uśmiechem, zakochiwałam się w nim bardziej. Nie wiedziałam jednego, czy on także czuje do mnie to samo. Może to co powiedział staruszce było prawdą, może ten pocałunek coś znaczył. Nie miałam zielonego pojęcia co do jego uczuć, nie chciałam także o to pytać. Postanowiłam, że nie będę zaczynała "poważnej rozmowy". Poczekam aż zrobi to on, choć cholernie mi na nim zależy. Z rozmyślań wyrwał mnie siatkarz, który powiedział, ze musimy zrobić sobie zdjęcie. Wariat- pomyślałam. Siedząc mu ciągle na kolanach, wzięłam jego telefon i pstryknęłam kilka fotek. Potem było jeszcze milion powtórzeń ' z dziubkiem'.
-pójdzie na fejsa- zaśmiał się pokazując mi zdjęcie, na którym oboje się uśmiechaliśmy od ucha do ucha.
-piękne- skwitowałam.
-bo my jesteśmy piękni- wyszczerzył się w moją stronę.
-skromność to podstawa- walnęłam go w klatkę piersiową.
-ejj- zajęczał- bo cię nie odwiozę- zagroził mi. Musiałam ulec.
-to jak masz mnie odwozić to chodź, bo jest mi zimno i późno się zrobiło.- wstałam i kierowałam się w stronę miejsca, gdzie zostawiliśmy auto, Aleks szedł obok mnie. Nagle usłyszałam za sobą znajomy głos, którego chyba nie chciałabym pamiętać.
- proszę proszę. Kogo ja widzę- zaśmiał się szyderczo.
Odwróciłam się i zamarłam.
-Aleks chodź szybciej- ponagliłam go i odruchowo przysunęłam się w jego stronę.
- no co ? Nie przywitasz się kochanie ? Zapomniałaś o mnie ?- Marcin ciągle się śmiał.
-zostaw mnie w spokoju- zwróciłam się do niego.
-o kochana, jaka rozgadana, dawno wróciłaś do braciszka ? - zaszedł nam drogę. Ścisnęłam Alka za rękę.
-przepraszam ale chyba musimy iść. Dobranoc- powiedział i "ściągnął go z bara".
-jeszcze się zobaczymy !- krzyknął mój niedoszły mąż na odchodne.
Byłam przerażona.
-kto to był?- Serb zapytał gdy dotarliśmy do auta.
-nie teraz, nie mam sił by o tym opowiadać. Zawieź mnie do domu- siadłam na miejscu pasażera i odwróciłam się w stronę okna. Łzy spływały mi po policzkach przez całą drogę. Nie mogłam ich opanować. Po 15 minutach dojechaliśmy Już chciałam wychodzić, gdy Alek złapał mnie za rękę.
- nie pozwolę cię nikomu skrzywdzić- wyszeptał patrząc w moje oczy. Łzy popłynęły mi ciurkiem. Nie mogłam wytrzymać tego napięcia. Tak bardzo chciałam być z nim szczera i powiedzieć mu kto to był lecz nie chciało mi przejść to przez gardło. Chciałam żeby znał prawdę, bo to mu się należało.
-co z nami będzie ?- zapytałam ocierając łzy.
-może najpierw się lepiej poznajmy, porozmawiajmy- zaproponował dotykając palcami mojego policzka.
-zostaniesz na noc ? Opowiedziałabym ci wszystko- chciałam wyjaśnić mu swoje zachowanie.
-nie wydaje mi się żeby to był dobry pomysł Kama. Nie chcę robić problemu, a zresztą wiem co by sobie zaraz pomyśleli. Nie chcę żeby zaczęło się od tego, że najpierw poszliśmy do łóżka, a potem się dobrze poznaliśmy.- złapał moją dłoń i popatrzył w oczy.- nie chcę tego spieprzyć.
Przytaknęłam. Miał rację. Dotarło do mnie, że mu na mnie zależy. Gdzieś w duchu cieszyłam się, że Bóg postawił go na mojej drodze. Przytuliłam się do niego.
- będę już szła- pocałowałam go w policzek i wysiadłam. Do domu weszłam chwilę później. Wszyscy już spali. Wzięłam prysznic, narzuciłam piżamę i jeszcze przed snem napisałam wiadomość do Olgi co u niej. Gdy tylko weszłam na facebooka, na tablicy zobaczyłam, że Alek dodał nasze zdjęcie. Milion lajków i pytań czy jesteśmy razem. Zaśmiałam się i napisałam mu sms:

"Twoje fanki płaczą..."

odpisał

"Muszę się postarać żeby jedna, na której mi zależy nie płakała."

"dobrze ci to wychodzi, idę spać. Dziękuję za wszystko. Dobranoc ;**"

"dobranoc księżniczko :*****"

i z o wiele lepszym humorem zasnęłam.





_________________
krótki, ale teraz będą takie, krótkie ale częściej. Ten jest dokończeniem wcześniejszego więc rewelacji nie ma. Kompletnie nie wiem czy komuś to się podoba czy nie, ale brnę w to dalej.
powoli znajduję swoją równowagę co do pisania tego opowiadania, obczajam ile co i jak.
mam nadzieję, że się podoba. Dokładam wszelkich starań żeby tak było. O ile ktoś w ogóle to czyta.
Pozdrawiam i do ponownego :)

sobota, 26 stycznia 2013

Siódmy

Wstałam o 8. Na dole była tylko Paulina.
-dzień dobry. Siadaj i opowiadaj. Nie dam ci żyć- zaśmiała się i wskazała miejsce na wysokim taborecie.
-cześć. A o czym mam ci opowiadać ?- udawałam głupią.
-jak to ?!- oburzyła się- o Aleksie !
- aaaaa... no to może najpierw zobacz co dostałam- wskazałam na bransoletkę na lewej ręce.
-piękna, a co znaczą te literki ?- zapytała
-A jak Aleksandar i Arek, D jak Daga i Daniel, K jak Konstantin i Kama, M- Mariusz i Michał a P jak Paulina- wytłumaczyłam jej tak jak to zrobił wczoraj siatkarz.
- Miał pomysł nie powiem, ale tak na dobrą sprawę, gdybyś była mu obojętna to nie dodałby jeszcze tego serduszka- wyszczerzyła zęby.
- o kurcze. Nie pomyślałam o tym kompletnie. No ale jeśli chodzi o coś więcej, to jeszcze wczoraj mnie pocałował i w sumie to się umówiliśmy.
- aaaaaaaaaaa ! super- podleciała do mnie i przytuliła mocno.
- z czego się tak cieszysz ?- zaśmiałam się.
- wygrałam wino z Dagą ! Czaisz ? Zawsze to ona wygrywała- cieszyła się jak małe dziecko.
-czekaj, czekaj, a o co się założyłyście ?
-no o to, że Aleks cię gdzieś zaprosi, bo ona mówiła, że zmięknie i się wystraszy i jeszcze nie zdobędzie się na odwagę żeby cię wyrwać- wytłumaczyła.
- o wy jedne wredne czarownice- zaśmiałam się- zobaczymy jak to będzie, jak to się rozwinie.
-nie mów, że byś nie chciała- popatrzyła na mnie z jedną brwią do góry.
- no dobra, chciałabym- zaśmiała się.- strasznie mi się podoba.
- będzie młoda dobrze, a teraz chodź pomóż mi bo jak się chłopaki obudzą to będą głodni.
- daj mi 5 minut to się przebiorę aby.- Pobiegłam na górę, nałożyłam getry, do tego dłuższą, luźną beżową bluzkę, włosy związałam w kitkę, umyłam zęby i pognałam na dół. Zrobiłyśmy górę kanapek, jajecznicę, a chłopcy jeszcze spali. Postanowiłam obejrzeć prezenty. Od Pliny i jego żony dostałam piękną szmaragdową sukienkę z krótkim rękawem. Od Winiarskich- zawieszkę- serduszko które się otwierało a w środku były 3 zdjęcia- Dagi, Oliego i Michała. Od Cupka dostałam wielgachną paletkę cieni do powiek.
- pewnie Nina wybierała- wtrąciła Paulina
-Nina ?
- dziewczyna Kostka, była niedawno w Polsce, pojechała dopiero w piątek- oznajmiła.
- o nie wiedziałam, że ma dziewczynę, ale musi mieć dobrze, pewnie cały czas ją przytula- zaśmiałam się- mieszkają razem ?
- nie nie, Nina mieszka w Londynie bo się jeszcze uczy. Dopiero w maju skończy studia i przyjedzie żeby z nim mieszkać- wyjaśniła.
- rozumiem. Ma dziewczyna gust wskazałam na paletkę z GOSH. Bardzo mi się podoba.
Od Igły, Ziomka i Gumy dostałam wielkie zdjęcie z nimi sprzed 4 lat w ramce, dodatkowo zapas ptasiego mleczka, którym karmiłam wszystkich, a oni zawsze nabijali się ze mnie że będę gruba, oraz komplet 40 lakierów do paznokci INGLOTA w każdym kolorze świata chyba- to od Iwonki, pomyślałam. Przyszedł czas na prezent od brata i bratowej. Otworzyłam pudełko a tam- torba D&G oraz śliczna zawieszka także serduszko ze zdjęciem Arka w środku. Uwielbiałam torby, miałam ich ze 20, ale ta była cudowna. Czarna, bardzo elegancka, ale dobra też do użytku codziennego. Świetna.
- Boże dziękuję ! Ten prezent jest świetny. Wydaliście tyle kasy. Jesteście kochani.- uściskałam ją mocno.
-Nie Boże tylko Paulina - zaśmiała się.
W tym momencie chłopaki zeszli na dół, podziękowałam za prezenty i zatrudniłam Igłę by pomógł mi zanieść na górę to wielkie zdjęcie z nimi i resztę prezentów.
-wróciłaś- rzekł Krzysiek gdy byliśmy u mnie w pokoju.
-owszem i nie zamierzam wracać, zostaję tu na stałe.
- no to super ! Taka gadka mi się podoba. Tęskniliśmy Kama.Wszystko się zmieniło. Mam córeczkę, Sebastian o dziwo cię pamiętał- rozsiadł się na fotelu przy oknie.- Tak dawno się nie widzieliśmy.
-a ja was widziałam w Londynie- wyszczerzyłam się. Rzeczywiście tak było. Kiedy szłam na zakupy z Olgą zobaczyłam na ulicy Igłę, Ziomka i Winiara, ale nie podeszłam. Bałam się. Jeszcze wtedy nie wiedziałam, że będę musiała wrócić.
-jak to ? byłaś na meczu ty zarazo jedna ?- zaczął wypytywać libero.
-nie nie. Kiedyś szłam ulicą i was zauważyłam. Nie podeszłam bo bałam się waszej reakcji, nie chciałam wam psuć humorów przed meczami. Przepraszam- spuściłam głowę.
-o ty- podszedł i potargał moje włosy- rozumiem cię, chociaż nie wiem kompletnie czego wyjechałaś- powiedział i mnie przytulił.
-musiałam to zostawić. Wiesz dobrze, że nie mamy kontaktu z  rodzicami. Nie mogłam sobie z tym poradzić.
- dobra mała, głowa do góry, chodź teraz na dół bo jestem głodny- i tyle go widziałam. Pobiegł w stronę kuchni. Ja zgarnęłam telefon z szafki nocnej i odczytałam sms od Olki z życzeniami. Stwierdziłam, że później do niej zadzwonię. Weszłam do pomieszczenia gdzie wszyscy już zajadali się śniadaniem i wtedy dostałam sms:

"dzień dobry. Piszę żeby zapytać jak się spało ? ;) - Aleks"

zaczęłam odpisywać i uśmiechałam się pod nosem, ale Guma od razu to wyczaił.
- ooooo jakiś adorator napisał. Patrzcie na Kamę. Jak promienieje.
-spadaj rudzielcu- zaśmiałam się.
- no Kama, Kama, wiesz.. mam szykować jakieś pieniądze na wesele? - zapytał mój brat.
-oj weźcie dajcie spokój, to tylko Olga- skłamałam.
-tak to się teraz mówi, nie chłopaki ?-wtrącił Łukasz i poruszał znacząco brwiami.
-jesteście bandą świrów- stwierdziłam zajmując miejsce przy stole w jadalni.
- Krzyś i spółka, są  z nich niezłe ziółka- zrymował Igła- do usług- i ukłonił się w moją stronę.
- debile- pokazałam im język.
- młoda- wskazał palcem Paweł- uważaj ze słowami.
Po chwili wybuchliśmy śmiechem i tak było przez całe śniadanie. Koło 11 siatkarze pojechali do domów, Mariusz na trening, Paulina do pracy, Arek w przedszkolu. Byłam sama, a więc zadzwoniłam do przyjaciółki. Gadałyśmy na skype chyba ze 2 godziny. Później posprzątałam jeszcze dokładniej salon, który był bardzo przestronny. Połączony razem z kuchnią, oddzielony tylko blatem, przy którym stały wysokie taborety. W salonie stała duża biała skórzana kanapa, przy niej stolik, po lewej stronie kanapy było wielkie okno z drzwiami wychodzącymi na taras z tyłu domu. Okno było na całą ścianę, od podłogi do sufitu. Na przeciw kanapy wisiał na ścianie wielki telewizor. W pokoju znajdowała się również długa komoda pod ścianą, na której ustawione były ramki ze zdjęciami oraz  były także niskie białe pufy. Idealnie. Pomyślałam. Gdy skończyłam ubrałam kurtkę, buty i pognałam do pobliskiego sklepu. Po powrocie zrobiłam gulasz węgierski. Po chwili rozdzwonił się mój telefon:
- cześć- Aleks miał wyraźnie dobry humor.
- no hej- ucieszyłam się.
- co powie pani na spotkanie o 18 ? Przyjadę po ciebie.
- hmmm musisz mnie jakoś przekonać- zaczęłam się z nim droczyć.
- mam użyć siły ? Przekonam cię jak się spotkamy- zaśmiał się
-niech stracę, możesz przyjeżdżać o 18.
Pogadaliśmy chwilę i po rozmowie dokończyłam robienie jedzonka. Koło 16 domownicy wrócili, nałożyłam im, a sama jako że zjadłam wcześniej poszłam się szykować. Wzięłam długi prysznic, włosy zostawiłam rozpuszczone, nałożyłam lekki makijaż. Nie wiedziałam kompletnie w co się ubrać. Postawiłam na niezawodne rurki i granatowy sweterek, do tego wisiorek od Winiarskich, wzięłam ten od nich bo był na dłuższym i grubszym łańcuszku, pomyślałam, że ten od brata będę nosić na co dzień. Byłam gotowa. Zeszłam na dół.
-wychodzisz gdzieś ?- spytał Mariusz siadając na kanapie.
potwierdziłam.
-a z kim ?
- Mariusz ! Skarciła go Paulina oglądając film.
- spoko Paula. Wychodzę z Aleksem- oznajmiłam siadając na jednej z puf- mam jeszcze trochę czasu więc przyszłam do was.
- no dobra Kama. Ale masz uważać na siebie- Mario wyraźnie się o mnie troszczył.
-dobrze tato- zażartowałam.
- Kamci tak w ogóle to dziękujemy za obiad- powiedziała bratowa.
-smakowało ?- zapytałam żeby się upewnić.
- i to jak !- wtrącił Arek bawiący się na dywanie zabawkami- ciocia Kama kuchajką.
- o ty urwisie- podeszłam do niego i zaczęłam go łaskotać. Posiedziałam z nimi jeszcze trochę a o 17.50 zaczęłam się zbierać do wyjścia. Nałożyłam płaskie buty i moją ulubioną militarną kurtkę. Do tego obowiązkowo torba. Wzięłam tą do Szampona, zapakowałam klucze do domu, telefon i inne pierdoły, pożegnałam się z nimi i wyszłam przed dom czekając na Alka. Po dosłownie minucie podjechał pod dom. Wysiadł z samochodu i się przywitał.
- to co jedziemy ?- zapytał otwierając drzwi od pasażera.
-miałeś mnie przekonać- skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej.
-a jak mam to zrobić ?- podchodził do mnie z cwaniackim uśmieszkiem.
-tu - wskazałam na policzek- i tu- na drugi.
-mam cię pocałować ? Fuuuuuj, ble, obrzydlistwo.- powiedział jak małe dziecko.
-nie to nie- zaczęłam się kierować w stronę domu.
-chodź- złapał mnie za ramię i pocałował, nie w policzek lecz w usta.
- przekonałeś mnie- zaśmiałam się, a po chwili siedziałam na miejscu pasażera.
- gdzie jedziemy ?- zapytałam gdy kierowaliśmy się w stronę Bełchatowa.
- zobaczysz.
Posłałam mu gromiące spojrzenie. Po 15 minutach dojechaliśmy. Wysiadłam i rozejrzałam się.
-lodowisko ?- byłam całkowicie zdezorientowana.
- nie lubisz łyżew ?- zapytał z niepokojem.
-uwielbiam, ale o ile mi wiadomo to tobie nie wolno na nich jeździć, masz to w umowie- spojrzałam na niego podejrzliwie.
-prezes się nie dowie jak mu nie powiesz- stanął nade mną i popatrzył w moje oczy.
- będę milczeć jak grób. Słowo harcerki- uniosłam w górę dwa palce.
- to się rozumiemy- pocałował mnie w czoło.
Po wypożyczeniu łyżew, śmigaliśmy na lodowisku. Było tylko kilka osób. Po godzinie zaczęło schodzić się więcej ludzi, a fanki nie dawały Aleksowi żyć.
-błagam. Idźmy stąd- prosił.
- nie lubisz rozdawać autografów ?- zapytałam.
- lubię. Kocham tych ludzi, ale no proszę, to już 20 osoba w ciągu dziesięciu minut. Nie dam rady. Przyszedłem się tu pobawić- jęczał.
- dobra to chodź- pociągnęłam go w stronę wyjścia.
-dziękuję - przytulił mnie i poszliśmy oddać sprzęt.
Postanowiliśmy, ze pójdziemy do parku. Cały czas się śmiałam, gdy opowiadał mi o różnych akcjach z Cupkiem. Naprawdę ten facet ma tyle pomysłów, że bałabym się z nim mieszkać na miejscu Alka. Gdy patrzyłam na jego roześmianą twarz robiło mi się ciepło na serduchu. Jest taki kochany. Zapatrzyłam się nagle w gwiazdy i zobaczyłam spadającą. Szybko pomyślałam życzenie. W pewnej chwili oberwałam śnieżką w plecy.
- bo cię okradną- zataczał się ze śmiechu siatkarz.
- o nie.. chcesz wojny ?- zaczęłam lepić właśną kulkę
- ale to nie ja- uniósł ręce w geście obrony.
-no przecież. Tylko Święty Mikołaj.- powiedziałam z ironią- zniszczę cię- zamachnęłam się i pudło. Schylił się w ostatniej chwili. Zaczęłam go gonić z drugą gałką w ręce. Zamach. Rzut. Trafiłam ! Ale nie w niego. Oberwał nią jakiś facet na oko 37 lat. Zaczął biec za mną. Aleks tylko podbiegł, wziął mnie za rękę i zaczęliśmy uciekać na drugą stronę parku.
-ale go załatwiłaś- nie mógł przestać się śmiać.
-spadaj, myślałam że mnie zabije.
- swoją drogą, masz niezłego cela. Ten headshot był mistrzowski- z trudem łapał powietrze między falami śmiechu.
-ha ha ha ha- pchnęłam go w śnieg, a on pociągnął mnie za sobą i po chwili leżałam na nim pośrodku parku. Przewrócił mnie tak, że to ja byłam pod spodem. Przybliżył swoją twarz do mojej i pocałował. Namiętnie i zachłannie. Uśmiechnęłam się między pocałunkami, które były pełne pożądania.
- no ładne rzeczy, proszę proszę. Tak na środku parku ?- usłyszeliśmy za sobą czyjś głos...



_______________
Zaksa i Resovia w finale PP. Osobiście bliższa mi jest Zaksa, także im będę kibicować jutro.
Życzę miłego czytania.
Pozdrawiam :)))

piątek, 25 stycznia 2013

Szósty

Otworzyłam drzwi i zobaczyłam...
wielki napis : STO LAT KAMA,
dookoła stali wszyscy zawodnicy oraz Paulina, Daga, Arek, Oli, trener. Przed nimi stał wielki tort. No tak.. Zapomniałam o swoich urodzinach. Zgromadzeni zaczęli śpiewać mi sto lat, a Cupko ganiał dookoła mnie i ciągle życzył mi szczęścia. Nie wiedziałam jak mam się zachować,  kompletnie się rozkleiłam. Podeszli do mnie brat z bratową.
-Nie płacz mała- przytuliła mnie Paula.- Wszystkiego najlepszego- Mariusz przytulił się do nas i powiedział- zdrówka, miłości i żebyś nigdy już nas nie opuściła. Kochamy Cię.
Potem przechodziłam z rąk do rąk mój braciszek robił za fotografa. Po chwili trafiłam w ręce Konstantina.
- Królowa !- porwał mnie w swoje ramiona- szczęścia i miłości- w tym momencie przerzucił mnie sobie przez ramię i zaczął biegać po boisku śpiewając sto lat. Darłam się w niebogłosy, kopałam, tłukłam pięściami w jego plecy, a on tylko się śmiał. Miałam ochotę go zamordować.
- Cupko ! Obiecuje ci, że tak cię skrzywdzę jak tylko stanę na podłodze, że po nocach będę ci się śniła. - krzyczałam- stłukę twoją okropnie roześmianą twarz !
Nagle przystanął. Miałam nadzieję, że ten horror się skończył. Poczułam czyjeś ręce na biodrach, które mnie uratowały z objęć Serba. Owy wybawiciel zdjął mnie z ramienia kolegi i postawił przed sobą.
-teraz ja- zwrócił się do Kostka, Aleks.
- dziękuję za pomoc- posłałam mu uśmiech, a Cupko zaczął krzyczeć.
-love, miłość, będą dzieci !
-idiota- zaśmiał się atakujący.
-kochany idiota- dodałam i patrzyłam na cieszącego się przyjmującego.
Siatkarz ujął moje ręce w swoje i powiedział:
-życzę ci tylko tego, żebyś była szczęśliwa- mówiąc to pocałował mnie w czoło. W momencie pocałunku rozbłysł się flesz. Odwróciliśmy się a Mariusz tylko nam pomachał i kazał się ustawić do zdjęcia. Stanęłam koło Alka, a on przytulił mnie do siebie.
-to jeszcze nie koniec niespodzianek- usłyszałam głos Michała za sobą gdy skończyliśmy robić zdjęcie.
-jak to ?- ździwiłam się.
-odwróć się- szepnął mi do ucha Bąku.
Jak kazał tak zrobiłam i nie mogłam uwierzyć. W drzwiach stał Krzysiek Ignaczak, Łukasz Żygadło, Paweł Zagumny i dwóch chłopaków, których nie znałam. Rzuciłam się natychmiast w ich stronę.
-Igła ! Jezu ! Ja śnię. Wujcio Igła- zaczęłam go przytulać i cieszyć się jak małe dziecko.
-Wszystkiego najlepszego. No pokaż mi się tu Kamilko. Wyrosłaś- zaśmiał się i mnie przytulił.
-no jestem już prawie taka jak ty- pokazałam mu język, a on trącił mnie w brzuch łokciem.
- a my ? jęknęli Łukasz i Guma.
-Kochani ! Najlepsze na koniec !- podeszłam w ich stronę.
- EEEEJ ! Ranisz !- zapłakał Krzysiek.
Podeszłam do chłopaków i przywitałam się z nimi. Odwróciłam się w stronę dwóch nieznajomych.
-cześć. Jestem Kama- przedstawiłam się.
-Zbyszek Bartman- podał mi rękę, szalenie przystojny brunet- Wszystkiego najlepszego życzę- uśmiechnął się do mnie pięknie.
-Dziękuję.- Odwróciłam się do drugiego, który był równie przystojny.
-Kama
-Michał Kubiak. Szczęścia i miłości życzę- wyszczerzył się w moją stronę.
-Kolejny Michał w kadrze ? no no no - zaśmiałam się.
-dobra koniec prezentacji- powiedział mój brat- zapraszamy wszystkich do nas do domu na małą imprezę !
-hurrrraaaa !- Cupko był naprawdę jak małe dziecko.
Część zawodników nie mogła pojechać z powodu zobowiązań rodzinnych, wiadomo niedziela, jeden trening, trzeba nadrobić. Do naszego domu wybrali się- Cupko, Aleks, Winiarscy, Daniel, oczywiście Igła, Ziomek i Guma. Michał i Zbyszek byli tylko przejazdem, jechali do Poznania.
-dziękuję- rzuciłam się na Paulinę jak zbieraliśmy się do wyjścia.
- nie ma za co- zaśmiała się.
-jak wy to wszystko przygotowaliście ? A Igła ? Skąd oni w Bełchatowie ?
-taka tradycja.- posłała mi uśmiech- Jeździmy do siebie na każde urodziny i robimy niespodzianki. Ostatnio robiliśmy akcję dla Konstantina, ale wariat się domyślił i specjalnie przyszedł wcześniej, a my nie byliśmy do końca gotowi- opowiedziała mi gdy wychodziłyśmy już z hali. Zaśmiałam się. Co za szaleniec.
Ja jechałam sama więc pojechali ze mną właśnie Cupko i Aleks. Oczywiście ten pierwszy zajął miejsce pasażera i włączył radio tak głośno, że mało nie odpadły mi uszy.
-Jak tego nie ściszysz to ci nie będę gotował!- wydarł się na niego Aleks.
-gotujesz ? - ździwiło mnie to, aż odwróciłam się w jego stronę.
-no gotuje- wciął się Cupko- mówię ci, nie chciałabyś tego jeść, ohyda.- skrzywił się
- jeszcze słowo, a będziesz spał na wycieraczce- wysyczał jego przyjaciel.
-spokój- krzyknęłam.
-dobrze królowo.
-nie mów do mnie królowo- warknęłam
-dobrze już dobrze- Konstantin cmoknął mnie w policzek- przepraszam.
Resztę drogi spędziliśmy na wygłupach. Serbowie.. Znam ich zaledwie tydzień, a tak ich uwielbiam. Zwłaszcza Aleksa, choć jest strasznie nieśmiały. Dojechaliśmy do domu jako ostatni bo chłopaki chcieli jeszcze zajechać coś zjeść. Nie chciałam się zgodzić, ale Atanasijević tak mnie namawiał, że uległam. Wyszliśmy z auta. Pod domem były już wszystkie samochody. Weszłam jako pierwsza do domu, rozebrałam się i podążyłam w stronę salonu. A tam... Cały salon w balonach, serpentynach, na stoliku chipsy, cistka, kanapki, oczywiście szampan i coś mocniejszego oraz kupa prezentów.
- kiedy wy to wszystko.. CHŁOPAKI !- wydarłam się na moich towarzyszy. Oni aby się uśmiechnęli No tak, zrobili to specjalnie, żeby dać czas na przygotowanie tego wszystkiego. W sumie, to mogłam się zorientować kiedy Aleks tak nalegał, namawiał, opowiadał że jest głodny, a sam nie wziął nic do jedzenia.
- wszystkiego najlepszego po raz drugi siostro moja przyszywana- podeszli do mnie Winiar z Dagą.
- dzięki braciszku i siostrzyczko- ucałowałam i uściskałam ich oboje.
- dobra zaczynamy zabawę- rzucił Igła- na początek proponowałbym toast za Kamę, żeby jej się układało i była szczęśliwa, oraz zapasu ptasiego mleczka które uwielbia, żeby śmiała się tak jak to robi teraz. Tak wiem, Kama. Jestem przystojny wiem, ale mam żonę, patrz na wolnych chłopaków- oczy wszystkich skierowały się w stronę Aleksa, który stał obok mnie- no i ten tego, jak to się mówi wszystkiego najlepszego po prostu. Zdrowia- zasalutował Krzysiek i uniósł swój kieliszek w górę.
-zdrowia- zawtórowali mu zebrani.
 Ja nie piłam bo biorę leki. Po kilku głębszych, Winiarski zarządził karaoke.
-dobra kto pierwszy ?-zapytał nasz ukochany dj Guma
- ja  ! ja ! ja !- oczywiście Konstantin.
-dobra, młody co chcesz ?
-ja wybiorę! - rzuciłam się w stronę laptopa. Wybrałam mu piosenkę Biały Miś. Cupko tak okropnie wył, że wszyscy ryliśmy ze śmiechu, nawet Oliwier z Arkiem przyszli zobaczyć co się dzieje.
-boju... wujek przestań tak piać jakbyś chciał a nie mógł- skrzywił się Oli
- młodzieńcze uważaj z tekstami- Misiek próbował być poważny- bo będzie kara na kompa i psp.
- dobrze, że mam jeszcze laptopa- powiedział po cichu mały do mojego chrześniaka
-słyszałem ! na laptopa też- uśmiechnął się Winiar senior w stronę syna.
- kurde, mam przerypane- załamał się Olek, a wszyscy wybuchliśmy gromkim śmiechem. Ma gadkę dzieciak, po ojcu.
- Kto następny ?
Ziomek Igła Winiar i mój brat poderwali się.
- my !
-okej okej, śpiewajcie.
W głośnikach rozbrzmiało Jolka Jolka Budki Suflera. Gdy skończyli dostali wielkie brawa. Michał, Ziomek i Mariusz naprawdę umieli śpiewać, a Igła... Igła robił za chórki. Potem śpiewali jeszcze Daniel z Aleksem,  Dagmara z Pauliną nawet Arek z Oliwierem wyciągnęli mnie żebym pomogła im śpiewać żółtego ananasa. Było tyle śmiechu, że na brzuchu to kaloryfer będę miała. Ogólnie się zmęczyłam i poszłam na górę się położyć. Za dużo wrażeń, jak na jeden dzień, a choroba dokuczała mi coraz bardziej. Usnęłam, a po godzinie usłyszałam pukanie do drzwi.
- proszę- powiedziałam podnosząc się.
-to ja- do pokoju wszedł Aleks- nie przeszkadzam ? Ja tylko na chwilę, bo mam coś dla ciebie.- pokazał mi w tym momencie pudełeczko z apartu.
-wchodź. Nie musiałeś- wskazałam mu miejsce obok siebie na łóżku.
-ale chciałem-powiedział.
-Ale Olek.. Nie mogę tego przyjąć. To jest za drogie.
- nie marudź, tylko otwórz i sprawdź czy się podoba.
Otworzyłam pudełeczko, a tam znajdowała się przepiękna złota bransoletka, do której przyczepione były literki A, D, K, M, P i jedno serduszko. Szczęka momentalnie spadła mi na podłogę. Była cudowna.
- A jak Aleksandar i Arek, D jak Daga i Daniel, K jak Konstantin i Kama, M- Mariusz i Michał a P jak Paulina- wytłumaczył mi.
-dziękuję. -szepnęłam, bo naprawdę nie wiedziałam co mam powiedzieć. Zaskoczył mnie.
- Zapniesz ?- podałam mu rękę.
-cieszę się, że ci się podoba- uśmiechnął się i zaczął zapinać bransoletkę.
-dziękuję jeszcze raz- przybliżyłam się do niego  i popatrzyłam w oczy. On ujął moją twarz w swoje ręce i pocałował mnie. Delikatnie ale zarazem namiętnie. Moje ciało przeszyły dreszcze. Jednak po chwili opamiętałam się i zakończyłam pocałunek. Na moje policzki wpłynął momentalnie czerwony kolor, widać on także był zakłopotany.
- może chodźmy już na dół co ? W końcu to twoje urodziny- powiedział po chwili ciszy.
-okej chodź- wsunęłam swoją rękę pod jego i zeszliśmy razem do salonu.
Paulina z Dagmarą posłały mi znaczące spojrzenia, gdy wchodziliśmy i wskazały kierunek kuchnia. Ja tylko powiedziałam w ich stronę- pogadamy później- i siadłam między Igłą, a Michałem. Byli troszeczkę wstawieni, oczywiście w granicach rozsądku bo przecież mają treningi. Obydwaj zaczęli mi opowiadać jak to urządzili Kurka w czasie LŚ. Bidał musiał się trenerowi gęsto tłumaczyć, gdy na treningu Anastasi zobaczył na łydce Bartka tatuaż : I LOVE ANDREA. Oczywiście nie był on prawdziwy tylko zrobiony przez Kubiaka i jakiegoś Jarosza markerem, podczas gdy Bartosz spał. Biedak nie mógł tego zmyć i był zmuszony iść tak na halę. Swoją drogą, Kurasia też dawno nie widziałam, znałam go przez jakiś czas gdy doszedł do Skry. Teraz podobno jest w Moskwie. Takich akcji było jeszcze więcej, do opowiadań dołączył się także Ziomek i Guma. Opowiadali i opowiadali, a reszta się śmiała. Koło 1 w nocy musiałam odwieźć Plinę i chłopaków. Żona Daniela nie mogła przyjechać bo ich mała córeczka się rozchorowała, więc przyjechał sam. Po 5 minutach byliśmy u niego pod domem. Podziękował mi i udał się w stronę pięknego dużego mieszkania z ogrodem. Na jego miejsce siadł Aleks, bo Cupko jednak trochę przegiął z procentami i aktualnie spał z tyłu,
- to co ? teraz do was ?- zapytałam go z uśmiechem i ruszyłam w stronę centrum Bełchatowa.
- ja bym mógł jeszcze z Tobą posiedzieć- powiedział i musnął ustami mój policzek.
- mam nadzieję, że posiedzimy jeszcze nie raz, ale nie dziś, bo już jest późno, a wy macie trening- stwierdziłam.
-czyli zgadzasz się na to żebym cię zaprosił na kawę i ciacho?- zapytał wyraźnie ucieszony.
- Niech pomyślę. Jeśli pójdę z tobą to ciacho, będę miała przy sobie, ale na kawę mogę iść- wyszczerzyłam się.
-to daj mi swój numer to zadzwonię do ciebie co do szczegółów.
Podałam mu swój numer a on zapisał w telefonie.
- puść mi strzałkę to jak dojadę do domu to zapiszę.
-okej. Dobra skręć tutaj na osiedle i już jesteśmy- wskazał mi drogę.
Po chwili byliśmy pod blokami, pomogłam mu z Kostkiem, pożegnaliśmy się i wróciłam do domu. U Mariusza zostawali Ziomek, Krzysiek i Paweł. Położyli się już w gościnnych pokojach. Jak weszłam wszyscy spali. Po cichu poszłam do swojego pokoju, szybki prysznic i za chwilę byłam w łóżku. Wzięłam telefon z torby i zapisałam numer Serba. Gdy prawie usypiałam, dostałam sms.

" Cupko śpi, dzięki za to, że nas odwiozłaś i za cały dzisiejszy dzień. 
Dobrej nocy Księżniczko ;** -Aleks."

odpisałam:

" U mnie też wszyscy już śpią, to dla mnie żaden kłopot, a nawet przyjemność. 
Ja też Ci dziękuję za prezent. Bransoletka jest wspaniała.
 Dobranoc. Buziaki :**"

odłożyłam telefon i zasnęłam..




_________
niestety, w środę Skra odpadła z LM. Beczałam jak bóbr.
Ale czy wygrywasz czy nie ja i tak kocham cię !
życzę miłego czytania i proszę zostawcie jakiś ślad po sobie jeśli wam się podoba.
Pozdrawiam :))


wtorek, 22 stycznia 2013

Piąty

Poniedziałek i wtorek minęły szybko. Byłam na hali kilka razy dziennie, dzięki czemu poznałam resztę ekipy skrzatów. Od dawna znałam tylko Daniela, Winiara no i Bąka. Reszta była nowa. Karol Kłos okazał się świetnym facetem, a razem z Zatim tworzą fantastyczną parę przyjaciół. Kooistra to ciągle dla mnie zagadka, jest tak tajemniczy, zarówno jak Aleks, który aby się ze mną witał za to Dante i Cupko są przemili. Jedynie Woicki wydaje mi się dość dziwny. Sprawia wrażenie jakby coś ukrywał, trzyma się ode mnie na dystans i patrzy z pogardą, coś jest na rzeczy, tylko jeszcze nie wiem co. Reszta zawodników jest świetna. Spędzałam z nimi czas, podawałam  piłki, robiłam zdjęcia i takie różne, bo w czasie gdy Arek był w przedszkolu ja się sama strasznie nudziłam i pałętałam się od gabinetu Pauliny po boisko.
W środę wstałam przed 7. Zrobiłam śniadanie dla wszystkich, a sama poszłam się przygotować na wizytę u lekarza. Kompletnie nie wiedziałam czego mam się spodziewać, co on powie. Założyłam czarne rurki a do tego bladoniebieską koszulę z długim rękawem, na to żakiet. Włosy związałam w kłosa i przerzuciłam go przez lewe ramię. Do torby wrzuciłam dokumenty, leki które dotychczas zażywałam, wyniki badań z Londynu i byłam gotowa. Spojrzałam na godzinę- 7.39. Stwierdziłam, że to ja dziś odwiozę chrześniaka do przedszkola, obudziłam go, gdy brat z bratową jeszcze spali. Pomogłam młodemu się ubrać i umyć. Zjadł śniadanie i po chwili siedzieliśmy w aucie Mariusza, które mi pożyczył, abym sama mogła pojechać do Łodzi, gdyż on o 10 zaczynał trening. Na szczęście jeszcze przed wyjazdem zrobiłam prawko i teraz mogłam śmigać sobie po polskich drogach. Zanim wyszliśmy zostawiłam kartkę bratowej z informacją że to ja zabrałam ich synka. Po 15 minutach byliśmy w przedszkolu, zaprowadziłam go do sali i pożegnałam się z nim. Sprawdziłam godzinę- 8.20. Pomyślałam, ze zdążę jeszcze wpaść do kawiarni i napić się herbaty. Zamówiłam zieloną, bo tylko taką mogłam pić. Gdy konsumowałam sobie w spokoju napój, poczułam czyjąś dłoń na moim prawym ramieniu. Okazało się, że był to Aleks.
-cześć Kama, mogę się dosiąść ?-zapytał patrząc prosto w moje oczy. EEEE ziemia do Kamy. Dziewczyno ogarnij się.
-pewnie-wydukałam- co za niespodzianka.- posłałam mu uśmiech numer 100-czyli mój najlepszy.
-no właśnie właśnie. Co tu robisz ?- ciągle badał mnie wzrokiem.
- odwiozłam Arka do przedszkola i jadę do Łodzi- odpowiedziałam upijając łyk z filiżanki.
-rozumiem, jedziesz na zakupy ?
- nie, nie. Do lekarza- uśmiechnęłam się niepewnie.
-jesteś chora ?- jego mina wyraźnie mu zrzedła jakby się martwił.
-to tylko badania kontrolne- uspokoiłam go. Po co miałam mu się tłumaczyć. No dobra- chciałam mu się tłumaczyć. Ale musiałam być bardziej tajemnicza, taka jak był on.
- całe szczęście. Myślałem, że coś się dzieje- ciągle się niepokoił, a jego oczy błądziły tym razem mocno przestraszone po mej twarzy.- Czyli wróciłaś na stałe ? Z tego co mówił Daniel wyjechałaś kilka lat temu ?- zapytał podtrzymując rozmowę.
-a i owszem, wróciłam i tak szybko się mnie nie pozbędziecie- wyszczerzyłam się.
- ja to bym nawet nie chciał się ciebie pozbywać- na te słowa moje policzki zalała fala gorąca. Czy to możliwe żeby czuł coś do mnie ? Nie. Idiotko. Wydaje Ci się. Spojrzałam na zegarek.- 8.59
- o cholera ! Mocno cię przepraszam, ale muszę uciekać, bo nie dojadę na czas- spojrzałam na niego przepraszającym wzrokiem, zbierając się do wyjścia.- Odwiedzę was na treningu. Wtedy zrobiłam coś co zaskoczyło mnie samą, nachyliłam się i pocałowałam go w policzek. Niby nic, ale na jego ustach zagościł uśmiech.
-do zobaczenia Kamci- odrzekł- jedź ostrożnie.- Pokiwałam głową i udałam się w stronę wyjścia. Gdy byłam w samochodzie, myślałam o tym co robię ? Czego tak dziwnie zachowuje się w jego towarzystwie, czemu mam nagły ścisk żołądka gdy pojawi się na horyzoncie. Nie wiedziałam.
Odpaliłam białe audi i ruszyłam w stronę Łodzi. Złamałam po drodze oczywiście kilka przepisów, ale dzięki temu na miejscu byłam przed czasem. Szybko pognałam na górę do kliniki.
-ja do doktora Andrzeja Winiarskiego- powiedziałam recepcjonistce.
- pokój 202 do końca korytarza i w prawo- posłała mi uśmiech.
Podziękowałam i poszłam według wskazówek. Akurat gdy doszłam pod drzwi, otworzyły się one i  kobieta w średnim wieku wywołała moje nazwisko.  Przedstawiłam się i opowiedziałam co mnie do niego sprowadza. Wujek Michała spojrzał na wyniki badań.
- no tak, patrząc na te wyniki badań niewiele mogę stwierdzić, tak naprawdę. Trzeba będzie je powtórzyć i będziemy wiedzieli co i jak. To co pobierzemy krew od razu i USG brzucha także ?
-może być i od razu- uśmiechnęłam się i podążyłam za pielęgniarką do zabiegowego. Po badaniach porozmawiałam jeszcze trochę z doktorem i umówiliśmy się na tą samą godzinę za dwa tygodnie. Podziękowałam i opuściłam gabinet. Trochę mi się zeszło jednak. Na zegarku widniała 11.25. Pomyślałam, że wrócę do Bełchatowa i zajadę na trening, później odbiorę Arka z przedszkola. O 12.30 byłam pod halą. Poszłam najpierw do Mariusza i Miśka opowiedzieć im o wizycie, pogadałam z Cupko i Zatim. Po pół godziny poszłam do bratowej.
- hej młoda, dzięki za śniadanie i za synuśka.- pocałowała mnie w policzek.
-nie ma za co, muszę wam się jakoś odwdzięczyć- uśmiechnęłam się.
-opowiadaj jak u doktora?- zapytała
-no dobrze. Powtórzyłam badania i jak na razie wiem, że to nie anemia więc się cieszę. Dużo masz pracy ? Może ci w czymś pomóc  ? Zaoferowałam swą pomoc, gdyż w końcu studiowałam marketing i trochę się na tym znam.
-serio mogłabyś ? - pokiwałam głową siadając na przeciwko jej biurka- to skoro tak, to mogłabyś mi napisać kilka faktur, dasz radę ?
-dam, dam- i zabrałam się do pracy.
Około 14 skończyłam i trzeba było jechać po małego. Mój brat skończył już trening więc pojechaliśmy razem. Zajechaliśmy jeszcze na zakupy i około 15 byliśmy w domu. Zabrałam się za przygotowanie obiadu. Padło na kurczaka w sosie słodko-kwaśnym. Wróciła bratowa i zjedliśmy razem posiłek. Pobawiłam się z chrześniakiem, obejrzeliśmy batmana. Koło 18 wzięłam swojego laptopa i zalogowałam się na fejsa. Stan ? 20 nowych zaproszeń od siatkarzy i ludzi ze sztabu, 3 wiadomości od Olki, o tym że tęskni i kilka powiadomień. Nie miałam bardzo co robić, odpisałam na wiadomości i poszłam na spacer po okolicy. Mróz szczypał moje policzki, ale jakoś mi to nie przeszkadzało. Do domu wróciłam po 20 mocno zmarznięta. Arek spał, Mariusz się kąpał, wzięłam banana z kuchni i poszłam do Pauliny, która oglądała jakiś serial.
- wróciłaś- uśmiechnęła się.
-no tak. Strasznie zimno jest. Zaraz lecę się myć i spać
- wymęczyłam cię tymi fakturami- powiedziała przepraszająco.
-no co ty ! Mogłabym to cały czas robić, nic innego nie mam do roboty.-odpowiedziałam.
-ej Kama, a mogę mieć do ciebie pytanie ?- była tajemnicza.
Pokiwałam głową, na tak.
-podoba ci się Aleks nie ?- posłała mi cwaniacki uśmieszek.
-yyyy...- jąkałam się- no nie powiem, jest przystojny, taka dupeczka- wyszczerzyłam zęby- no ale co ty, nie mam szans u niego, zresztą jest tajemniczy okropnie- powiedziałam.
- jesteś głupia ! Nie widzisz jak na ciebie patrzy wariatko ? Zna cię pięć dni, a podobno już ze 3 razy pytał Mariusza, czy naprawdę zostajesz na stałe i takie tam. Skoczyłby za tobą w ogień pacanku
mały ! Obserwowałam go trochę i widzę co jest na rzeczy- poruszała znacząco brwiami.
-mówisz ?- zarumieniłam się-  W takim razie zobaczymy jak to będzie. A teraz uciekam kochanie spać. Kocham cię bardzo.- podeszłam i przytuliłam ją.
- ja ciebie też skarbie. Dobranoc- odwzajemniła uścisk.
Idąc na górę ciągle myślałam o tym co powiedziała Paula. Czy rzeczywiście on na mnie patrzył ? Owszem. Złapałam go kilka razy na wzroku, ale nic więcej. Jednak dziś w kawiarni patrzył tak, przenikliwie, że momentami brakowało mi słów...
Poszłam pod prysznic, umyłam zęby i wskoczyłam pod kołdrę. Szybko zasnęłam.

27.01- niedziela.
 Obudziłam się dość późno, bo wczoraj byli Winiarscy i posiedzieliśmy do północy przy winie. Od środy nie działo się nic szczególnego. Jedyna nowa wiadomość, to fakt, że 1 lutego zaczynam pracę w Skrze. Tak, ponieważ pomocniczka Pauliny zrezygnowała z miejsca i szukali kogoś na jej zastępstwo, a że ja się napatoczyłam to już inny temat. Tak oto jestem młodszym menadżerem klubu sportowego PGE SKRA BEŁCHATÓW. Wstałam z łóżka i wyjrzałam przez okno. Na podjeździe stał samochód Mariusza, ale w domu było przedziwnie cicho. Pomyślałam, że pewnie wybrali się na niedzielny spacer, albo są na hali, bo  chłopaki trenują także w niedzielę. Zeszłam na dół, a na kuchennym blacie zastałam kartkę:
"jak się obudzisz- zadzwoń- bratowa:*"
Wzięłam telefon do ręki i wybrałam jej numer.
-cześć przeczytałam twoją wiadomość. Co się stało ?- zapytałam.
-cześć Kama. Nic nic po prostu jesteś mi potrzebna w biurze, bo coś mi się nie zgadza, i trzeba to posprawdzać, a nie chcę spędzić całej niedzieli na tym. Przyjedziesz ?- zapytała błagalnym tonem.
-no pewnie- ucieszyłam się, że jestem potrzebna- Będę za niecałą godzinę.
-dobra nie śpiesz się, bądź na 13.- oznajmiła.
Popatrzyłam na zegarek, o jeju już 11.30 ale pospałam. Pożegnałam się z bratową, a sama zrobiłam sobie kanapki i wypiłam szklankę soku. Poszłam wziąć prysznic. Postanowiłam się dziś bardziej umalować. Nałożyłam podkład, a oczy podkreśliłam eyelinerem. Ubrałam się w jeansowe jasne rurki i do tego dłuższy sweterek w norweskie wzory. Włosy zostawiłam rozpuszczone. Po niecałej godzinie byłam gotowa. Obejrzałam jeszcze kawałek jakiegoś filmu, założyłam płaskie jasnobrązowe botki i do tego militarną kurtkę. Torbę przewiesiłam przez ramię, zamknęłam drzwi wsiadłam do auta i ruszyłam na halę. Po 15 minutach byłam na miejscu. W tym samym momencie dostałam sms od bratowej:
"jestem u Mariusza, przyjdź"
Zamknęłam samochód i weszłam szybko do środka. Było nadzwyczajnie cicho, nikt się nie kręcił oprócz ochroniarza. Ruszyłam na miejsce gdzie trenują chłopaki, tam także było dziwnie cicho. Pomyślałam, że coś się stało któremuś zawodnikowi. Różne scenariusze przychodziły mi do głowy. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam....




___________
mamy piątkę :)
wiecie, jakie to miłe uczucie, gdy wchodzisz na czyjegoś bloga, a ten ktoś ma dodanego twojego do listy, którą czyta ? Baardzo ciepło zrobiło mi się na serduchu.
następny roździał, prawdopodobnie w czwartek jeśli wszystko pójdzie dobrze.
Jadę na mecz ! Jadę na mecz !  mam kochaną siostrę ;*
Miłego czytania ! A jutro trzymamy kciuki za SKRĘ !
Pozdrawiam :**

niedziela, 20 stycznia 2013

Czwarty

Na meczu nie mogłyśmy się nagadać z Dagą i Pauliną, która dołączyła do nas tuż przed rozpoczęciem. Opowiedziałam żonie Michała, dlaczego tak właściwie wróciłam, co mnie do tego skłoniło. Tęskniłam za nimi. Kochałam ich. A choroba ? Choroba utwierdziła mnie w przekonaniu, że moje miejsce jest tutaj, że czas wracać. Wiem, że jeszcze tak właściwie nie wiadomo co mi jest, dlatego muszę skontaktować się z lekarzem.  Po półtorej godzinie mecz zakończył się 3:0 dla Skry. Chłopcy byli zadowoleni, zwłaszcza dlatego, że ostatnio mieli dużo porażek z tego co mówiły dziewczyny, a dodatkowo Misiek skręcił staw skokowy. MVP dostał mój brat. Byłam z niego dumna. Wbiegłam na boisko i mu pogratulowałam, powiedział, że to dzięki mnie. Na sobie cały czas czułam wzrok tego ciemnowłosego Serca. Intrygował mnie cholernie. Chciałam poznać go bliżej, ale uznałam, że jeszcze nie czas na to.
- to co młody ? Wracamy na chatę ?- Szampon zwrócił się do Arka bawiącego się piłką.
-pewnie tato ! Zajedziemy po dlodze do kejefsia ? Weśmy Oliego i ciocię Dagę. Pjooosię !- mały złożył rączki jak do modlitwy i błagał ojca.
-Zapytaj skarbie mamy-powiedział Mariusz, a po chwili już go nie było. Stałam z boku i patrzyłam na wychodzących ludzi z hali, na Arka i Oliwiera błagających Dagmarę i Paulinę o KFC i siatkarzy, którzy cieszyli się z wygranej. Nagle dostałam w plecy piłką.
-cholera !- krzyknęłam i odwróciłam się. To był Cupko. Widząc moją minę padł na kolana i błagał.
-królowo ! Nie złość się. To było przypadkiem! - zaśmiałam się kazałam mu wstać.
-dobra, ale żeby to było ostatni raz.
-super, cieszę się- podszedł i mnie przytulił. Zaskoczył mnie swoją otwartością i tym, ze był taki bezpośredni. Polubiłam go strasznie. Nagle usłyszałam swoje imię.
-Kamcia ! Chodź !- wołała mnie Daga. - Zgodziłyśmy się na to KFC, jedziemy.
Grzecznie pożegnałam się z Serbem i podążyłam za dziewczynami.
- a Mariusz i Michał jak wrócą ?-zapytałam.
-wrócą naszym samochodem, my zabierzemy się z Dagmarą. Może tak być ?-zapytała bratowa.
-oczywiście-wyszczerzyłam zęby- to co chłopaki ? jedzonko ?- zaśmiałam się do malców.
Pokiwali głowami i po chwili wszyscy siedzieliśmy w samochodzie Winiarskich.

Do domu dotarłyśmy z chłopcami po 17. Po drodze zrobiłyśmy zakupy oraz wpadłyśmy do kawiarni wciąż nie mogąc się nagadać. W domu brata byli już obaj siatkarze. Weszłam jako ostatnia, powiedziałam, że źle się czuję i poszłam na górę do swojego pokoju. Był cudowny. Prosto urządzony, ale i zarazem z gustem. Na wprost wejścia stało duże łóżko, po prawej stronie było przejście do garderoby, a za nią malutka łazienka, oraz duże okno pod którym stał fotel i mały szklany stolik. Po lewej stronie od drzwi stała duża komoda. Wszystkie meble jakie znajdowały się w pomieszczeniu były koloru białego- mianowicie komoda, szafka nocna, wisząca półka na której były książki i płyty, oraz fotel. Ściany były koloru liliowego, a jedna przy której stało łóżko pokryta była tapetą w ciemne wzory. Położyłam się i od razu zasnęłam.

Obudziło mnie ciche pukanie. Podniosłam telefon- 19.34- o kurcze, ale pospałam.
-proszę-powiedziałam. Do pokoju wszedł Mariusz.
-obudziłem cię ? Przepraszam.
-co ty. To dobrze, bo leki muszę wziąć zaraz.
-okej. Przyszedłem pogadać- powiedział i siadł na rogu łóżka.
-a co z resztą ?-zapytałam.
-Winiarscy pojechali godzinę temu, Paula kąpie Arka i zaraz go będzie usypiać, a ja mam dziś wolne- uśmiechnął się w moją stronę.
-no dobra bracie. Co jest ?
-Tak jakoś przypomniało mi się to wszystko. Ten cały horror z naszymi rodzicami. Ale mamy szczęście co nie ?- zaśmiał się z ironią.
-Ja do dziś nie mogę uwierzyć, że to działo się naprawdę. Ten cały cyrk z moim ślubem.. Powiedz mi jak można być tak egoistycznym wobec własnych dzieci ?- zapytałam.
-nie wiem Kama, naprawdę nie wiem.- posmutniał.
-najgorsze jest to- zamyśliłam się- najgorzej boli mnie fakt, że moi, nasi właśni rodzice kazali mi wynosić się z domu. Bo co ? Bo nie chciałam w wieku 16 lat wyjść za mąż i zajść w ciąże z tym idiotą. Chcieli tylko i wyłącznie kasy, bo  on obiecał im swoją firmę w zamian za mnie. Co to ja zabawka ?- zaczęłam się rozkręcać.
-spokojnie Kamila, spokojnie. Na całe szczęście wróciłem do domu i w porę usłyszałem ich rozmowę.- ciągnął Mariusz..

A więc zaczęło się tak:
Miałam 16 lat. Chodziłam do 1 klasy liceum w Wieluniu. Nasi rodzice mieli znajomych, którzy byli bardzo nadziani. Mariusz już wtedy zaczynał karierę sportową. Ja trenowałam tylko przez jakiś czas. Z powodu  kontuzji kolana nie mogłam dalej tego ciągnąc. Było to zbyt niebezpieczne. Rodzice widząc, że nie dam rady pójść w ślady brata i zarabiać dość przyzwoicie, postanowili mi "pomóc". Tak. Pomóc to dobre słowo. Ci znajomi mieli syna- 8 lat starszego ode mnie, był dziedzicem wielkiej firmy prosperującej w całej Europie. Dobra kasa. Z racji tego, że miał on 24 lata, trochę spieszyło mu się z dziećmi. Co było dość dziwne. Mama z tatą stwierdzili, że można by córkę ustawić na całe życie oraz oczywiście- zyskać. W zamian za moją rękę, mieli dostać pół tej wielkiej firmy. Ja miałam o niczym się nie dowiedzieć, tylko poślubić Marcina. Chociaż kilka razy mówili mi, że powinnam się koło niego zakręcić i założyć rodzinę. Na te słowa wkurzałam się i strasznie się z nimi kłóciłam o to. Pewnego razu doszło do tego, że kazali mi się wynosić  i samej zarabiać na siebie. Lecz któregoś dnia, nasza rodzicielka w naszym domu o tej "transakcji" rozmawiała z moją niedoszłą teściową. Do mieszkania wrócił Mariusz, ale go nie zauważyły. Usłyszał całą rozmowę i jeszcze tego samego dnia spakował moje rzeczy robiąc niemałą awanturę i zabrał ze sobą do wynajmowanego lokum. Rodzice wcale nas nie szukali. Mój brat przez długi czas utrzymywał mnie a ja się uczyłam. W między czasie wziął ślub z Pauliną i ona zamieszkała z nami.Spędzałam z nimi każdą wolną chwilę, dlatego zaprzyjaźniłam się z Winiarem i jego żoną, traktowali mnie jak siostrę. Tuż przed moimi 18 urodzinami, czyli w styczniu 2009 roku, wracałam wieczorem ze szpitala od bratowej, która urodziła Arka. Czarne auto zajechało mi drogę i wysiedli z niego mój ojciec i Marcin. Chcieli żebym wróciła i poślubiła go. Ciągle ! Zaczęli mi grozić, ale dzięki jakimś chłopakom, którzy akurat przechodzili obok nas, udało mi się uciec. Załamałam się kompletnie. Byłam przerażona. Zaraz po zakończeniu drugiej klasy liceum, Olga dostała stypendium w Londynie. Skorzystałam z tego i wyjechałam razem z nią. Bez słowa pożegnania z przyjaciółmi-opuściłam Polskę. Powiedziałam tylko Mariuszowi i Paulinie, tęskniłam. Brakowało mi ich przez cały czas, mojego chrześniaka, Winiarskich, Plińskich, Ignaczaków. Kochałam ich. Byliśmy jedną wielką rodziną... Ot moja historia...

Przytuliłam się do brata.
-Mariusz ? Obiecaj mi, że nigdy więcej go nie spotkam. Tego obleśnego typa.-westchnęłam.
-Zrobię wszystko co w mojej mocy. Z tego co wiem to znalazł sobie kogoś, albo kupił. Nie wybaczę tego rodzicom, ze chcieli sprzedać moją małą siostrę.- pogładził mnie po włosach, a ja się popłakałam. Do pokoju weszła bratowa. Wiedziała od razu o czym rozmawialiśmy przed chwilą. Podeszła, łzy ciekły jej po policzkach, przytuliła się do nas i powiedziała-
-nie płaczcie. Najważniejsze jest to co będzie teraz.
Posiedzieliśmy tak chwilę i oni poszli do siebie. Ja wzięłam szybki prysznic i wskoczyłam pod kołdrę, długo nie mogłam zasnąć, a gdy już mi się to udało, przyśnił się się on...

niedziela.
... Wysoki, dobrze zbudowany, brunet z zielonymi oczami. Tak. To Aleks. Ciągnęło mnie do niego strasznie, ale odgoniłam szybko te myśli. Spojrzałam na zegarek- 11:00- a w domu cicho. Zeszłam na dół i w salonie na stoliku leżała kartka od Pauliny:
"Wyszliśmy na spacer o 10:30, wrócimy za 2h. Śniadanie masz w lodówce. Kochamy Cię:*"
Uśmiechnęłam się i powędrowałam do kuchni. Zjadłam wszystko co przygotowała dla mnie bratowa i poszłam na górę by się przebrać. Umyłam zęby, oczy pomalowałam trochę mocniej i założyłam sweterkową tunikę z długim rękawem, a do tego czarne grube rajstopy. Stwierdziłam, że zadzwonię do Olki, bo od czasu mojego powrotu oprócz sms, ze dotarłam nie kontaktowałam się z nią.  Porozmawiałyśmy jakieś 10 minut i przyjaciółka musiała kończyć. Ja poszłam do salonu i silnie szukałam znaleźć coś co nadawało by się do obejrzenia. Zadzwonił dzwonek do drzwi, idąc korytarzem sprawdziłam godzinę- 11.20. Pewnie to Mariusz wrócili. W końcu zima w tym roku nie rozpieszcza i zmarzli. Otworzyłam drzwi, a za progiem stał Michał. W ręce trzymał pudełko mojego ulubionego ptasiego mleczka, którym zawsze zajadaliśmy się gdy spędzaliśmy razem czas.
-mogę wejść ? zapytał i pomachał mi pudełkiem.
-pewnie, proszę, rozgość się- widząc go od razu poprawił się mój humor.
-chyba musimy pogadać mała. Daga powiedziała mi dlaczego tu jesteś. Wiem wszystko, ale dalej...- przerwałam mu.
-najpierw się rozbierz i chodź do salonu. Nie będziemy stać tutaj.
Po chwili siedział na kanapie a ja na przeciw niego na fotelu.
-no to teraz dawaj- zaczęłam.
-jak już mówiłem. Dagmara opowiedziała mi o wszystkim, ale dalej nie rozumiem dlaczego wyjechałaś i nie dałaś żadnego znaku życia. Tylko do Mariusza zadzwoniłaś, a ja ? Czekałem 4 lata by móc z tobą porozmawiać. Mogłaś chociaż powiedzieć...- spuścił głowę.
-wiem Michał. Z mojej strony było to strasznie egoistyczne, wiem, ze martwiliście się o mnie, ja nie umiałam tego jednak docenić, zachowałam się jak gówniara.- po policzku spłynęła mi łza.
-nie becz siostra- uśmiechnął się- Byłem na ciebie zły. Ale gdy cię zobaczyłem wczoraj to normalnie nie mogłem opanować łez. Były to łzy szczęścia, ale też żalu. Gdy Daguś powiedziała mi, że chorujesz... Co to właściwie jest ?- zapytał.
-sama nie wiem. W Londynie lekarze twierdzili, że to z przemęczenia, ale znam swój organizm i wiem, jak zachowuje się gdy jestem przemęczona. Poszukałam trochę i mam przypuszczenia co do ostrej anemii. Bardzo trudno się to leczy. Ale sama już naprawdę nie wiem. Może to co innego- opowiedziałam.
-nie martw się.  Wizytę masz załatwioną.Środa 10.00 w Łodzi- posłał mi uśmiech- brakowało mi ciebie, mojej małej siostry i naszej przyjaciółki.
-Kochany jesteś. Dziękuję ci. Każdy tyle dla mnie robi, a ja ?- zachlipałam.
-Oj przestań.- machnął ręką. - To co konsumujemy nasz ulubiony przysmak ?
- Pewnie, dawaj to tutaj- wyciągnęłam ręce- a  jeszcze jedno Michał... Mi też was brakowało.
Misiek się tylko uśmiechnął i podszedł do mnie by się przytulić.Był dla mnie jak drugi brat. Po chwili śmialiśmy się do łez, gdy opowiadał mi co wyprawia Krzysiek Ignaczak z jakimś Bartmanem na wyjazdach. Swoją drogą Igły też dawno nie widziałam, trzeba to nadrobić. Winiar  posiedział z godzinę i musiał uciekać bo obiecał Oliemu, że spędzi z nim czas. gdy już poszedł, ja wzięłam się za robienie obiadu. Zdecydowałam się na lasagne. Mariusz, Paulina i Arek wrócili później niż napisali, także spokojnie wyrobiłam się z jedzeniem. Opowiedziałam im o tym, ze w końcu jest dobrze z Michałem. Zrezygnowaliśmy z kina które mieliśmy w planach i cały dzień spędziliśmy na wygłupach. Czuję, że wszystko wraca do normy. Oby teraz przezwyciężyć tą chorobę. Zobaczymy w środę, co powie lekarz....




____________________
jest czwórka. Trochę męczy to przepisywanie z zeszytu, ale daję radę.
na następny trzeba będzie trochę poczekać, bo zaczyna się szkoła i niestety, ale mam trochę roboty w tym tygodniu. Jednak może we wtorek znajdę czas na dodanie kolejnego roździału. Zobaczymy.
Miłego czytania ;))
pozdrawiam !;)

sobota, 19 stycznia 2013

Trzeci

sobota.


-ciocia ! ciocia ! wstawaj !
Arek skakał po moim łóżku, śmiejąc i drąc się w niebogłosy. Złapałam go i mocno przytuliłam go do siebie.
-hej robalu!- zaczęłam go łaskotać, a on panicznie krzyczeć.
-Arek !- dało się słyszeć głos Pauliny z kuchni- mówiłam ci żebyś zostawił Kamilę w spokoju ! Miała odpocząć!
Wzięłam małego na ręce i powędrowałam do bratowej na dół gdzie przygotowywała śniadanie. Idąc z małym na rękach rozglądałam się po całym domu. Był urządzony idealnie oraz wyjątkowo. Pomyślałam że żona mojego brata ma gust.
-dzień dobry- podeszłam i ucałowałam ją w policzek.
-jak się spało ?- posłała mi gorący uśmiech.
-świetnie. Nawet nie wiesz jak wam dziękuję.
-no coś ty. Przestań dziękować. Wiesz powiem ci, że jak budowaliśmy ten dom, to Mariusz chciał więcej niż dwa pokoje gościnne. Wiedział, co ja mówię- był przekonany, że do nas wrócisz.- powiedziała tuląc małego do siebie.
-żartujesz ? A właśnie. Gdzie on ?-rozejrzałam się po kuchni i po salonie, gdyż te dwa pomieszczenia były oddzielone tylko blatem kuchennym przy którym stały wysokie krzesła.
 -pojechał do klubu pozałatwiać sprawy.-odpowiedziała z uśmiechem.
-aaaa. A o której jest mecz ?
-o 14.30. Jednak my musimy być tam 12.30 najpóźniej. A teraz śniadanie- postawiła przede mną i przed Arkiem talerz naleśników.
-Smacznego życzę moi kochani- posłała buziaka w powietrzu.
-A ty ? -zapytałam ździwiona, że nie siada z nami.
-Ja lecę się ubrać i umalować. Zjem potem- powiedziała już w drzwiach.
Po chwili pałaszowaliśmy z młodym naleśniki. Po chwili zapytał.
-ciociuuu... nie wyjedzies jus nigdy ?
- robaczku- pogładziłam go po policzku- zostaje tutaj z tobą na zawsze.
-to docse. ciese sie baldzo- wstał, wdrapał mi się na kolana i pocałował w policzek.
Spojrzałam na zegarek.
-dobra kotek, teraz szybko kończymy jedzenie, bo muszę iść umyć zęby, a potem jedziemy na mecz, bo dawno twojego tatusia nie widziałam w akcji.
Pokiwał tylko główką. Zjedliśmy, włączyłam mu bajkę a sama pobiegłam do pokoju. Postanowiłam włożyć rurki, które były moimi ulubionymi, do tego miętową bluzkę z krótkim rękawem, na wierzch założyłam biały sweterek nie zapinając go. Rozejrzałam się po moim pokoju. Był piękny. Przypomniał mi się wczorajszy dzień.

Gdy przyjechaliśmy do domu Paulina zrobiła obiad. Później pokazali mi mój pokój i resztę mieszkania. Wyszliśmy także na spacer, abym poznała okolicę. Cały czas miałam ze sobą lustrzankę i uwieczniałam każdą chwilę, czy to Arka jak skakał w zaspy, czy Mariusza z moją bratową. Wszystko. Ich dom położony był jakieś 10 km. od centrum Bełchatowa. Oboje do pracy mieli 20 minut drogi. Wieczorem opowiedziałam im co prawdopodobnie mi dolega oraz porozmawialiśmy o tym co się zmieniło przez te cztery lata. Ustaliliśmy, że jutro wybierzemy się na mecz, w niedzielę do kina, a w środę do lekarza z którym umówił mnie Michał. Właściwie nie mnie, bo on jeszcze nie wiedział, że wróciłam. Sama chciałam mu o tym powiedzieć i wyjaśnić dlaczego nie dałam żadnego znaku życia. Po rozmowie obejrzeliśmy film, między czasie Mariusz pokazywał mi zdjęcia małego, mojej bratowej, z meczy czy to z wspólnych wakacji z Winiarskimi. Około 23 poszłam spać, a rano obudził mnie mój chrześniak...

Do pokoju weszła Paulina i przerwała moje rozmyślania.
-Kama za 20 minut wyjeżdżamy- powiedziała ciepło- Mariusz weźmie torbę, coś zje i jedziemy.
-dobra. Mi zostało, aby umyć zęby i uczesać się.- całe szczęście nie miałam potrzeby nakładania tony makijażu.-Paulina- zatrzymałam ją gdy ta chciała już opuścić mój pokój- jeszcze raz wam dziękuję.
-nie masz za co. Jesteś naszą rodziną. No już zbieraj się- uśmiechnęła się i wyszła.
Poszłam do łazienki, rozczesałam włosy, umyłam zęby, zabrałam po drodze torbę i zeszłam na dół gdzie wszyscy szykowali się już do wyjścia.
-cześć siostra- Mariusz przytulił mnie- gotowa ?
-tak, tak, jedziemy- posłałam mu uśmiech numer 4.
Założyłam płaszczyk i botki na koturnie, pomogłam ubrać się Arkowi i po chwili jechaliśmy na halę.

20 minut później.
- o cholera.- powiedziałam gdy zobaczyłam halę.- jak mnie tu dawno nie było. Całe 4 lata.
-no no no, nogi popiołem posypać (wyj. taki się mówi, gdy kogoś nie było bardzo dawno w jakimś miejscu) Ci trzeba- Mariusz zażartował
-spadaj staruchu !- odepchęłam go od siebie- Idę z moją kochaną bratową, a ty uciekaj do szatni.
Przepychaliśmy się w drodze do środka, a po chwili zauważyłam dwóch chłopaków. Jeden był przystojnym brunetem o kręconych włosach, drugi miał zaś ciut jaśniejsze włosy na których panował artystyczny nieład. Pomachali mojemu bratu i weszli do hali. Szliśmy jakieś 30m za nimi.
-To Aleks i Cupko. Serbowie- poinformował mnie.
-mhm.. przystojni. - zaśmiałam się, a Paulina pokiwała na znak, że zgadza się ze mną.
- a jakie wariaty- ciągnął Mariusz- poznam cię z nimi.
-dobra, ale to po meczu mężu- zaśmiała się bratowa- zmykaj się przebrać.
Doszliśmy do hali. Brat poszedł w stronę szatni a ja z Pauliną do jej gabinetu.

W gabinecie bratowej poznałam Tomka, który jest jej drugim pomocnikiem. Bardzo sympatyczny facet. Porozmawiałam z nim i poszłam w stronę szatni, bo Arek chciał uściskać tatę oraz życzyć mu powodzenia. Młody znał drogę więc szedł przodem. Po chwili zobaczyłam napis na SZATNIA i logo PGE SKRY. Stwierdziłam, ze poczekamy, aż wyjdzie Mariusz i usiadłam na krzesełkach na przeciwko drzwi, które po chwili się otworzyły. Wyszło dwóch chłopaków-Zatorski i Kłos- nie znałam ich, przeczytałam nazwiska na koszulkach. Oni także mnie nie znali więc nawet nie zwrócili uwagi że jestem, tylko przybili piątkę z moim chrześniakiem i poszli na parkiet. Czekaliśmy jeszcze chwilę, drzwi ponownie się otworzyły. Wyszła trójka zawodników. Dwóch Serbów i Pliński. Tak Daniela znałam. Gdy mnie zobaczył o dziwo od razu mnie poznał choć bardzo zmieniłam się przez ten czas. Podbiegł.
- o Boże ! Panie mój i władco ! Ja chyba śnię ! Kama Wlazły ?! Czy to na pewno ty ?- krzyczał. Serbowie nie wiedzieli o co mu chodzi, dlaczego tak się zachowuje, a ja nie wiedziałam co powiedzieć.- Jeśli się pomyliłem, to przepraszam- ukłonił się w moją stronę.
-Wujku Danielu- zaśmiałam się- nie pomylił się wujek. Tak to ja. Wróciłam- a po chwili dodałam- na stałe.
- O motyla noga ! Niech mnie gęś kopnie ! Aleś koleżanko mi suprajsa  zrobiła, przed samym meczem- powiedział i przytulił mnie- aaaaa ! zapomniałbym. Kamila- zwrócił się do mnie- To Aleksandar i Konstantin/Cupko- wskazał na nich- a to Kamila/Kama- siostra naszego kapitana.-Obaj podali mi ręce, przywitałam się z nimi powtarzając swoje imię.
-Miło poznać- rzekł Cupko, który od razu wydał mi się bardzo pozytywnym człowiekiem. A ten drugi, Aleks tylko się uśmiechnął. Lecz w tym uśmiechu było coś fantastycznego. Słodziak- pomyślałam.
-Mi też bardzo miło-uśmiechnęłam się.
Nagle odezwał się Plina.
-Dobra. My się zbieramy na rozciąganie. Pogadamy później. Do zobaczenia.
-Powodzenia panowie- rzuciłam.
-dziękujemy- odparli wszyscy trzej. Patrzyłam jak się oddalają. Drzwi do szatni otworzyły się ponownie. Arek rzucił się w kierunku wychodzącej osoby. Od razu go poznałam.
-wujek ! wujek Misiał !
Winiar przywitał się z nim, a ja stałam sparaliżowana.nagle zwrócił się do mnie.
- A pani to pewnie nowa opiekunka Arka. Miło poznać. Michał Winiarski- wyciągnął rękę ku mnie.
Kurcze ! On serio mnie nie poznał. Postanowiłam nic przed nim nie ukrywać.
-Kamila Wlazły- powiedziałam cicho i popatrzyłam na niego. Na moje słowa, jego cudowne lazurowe tęczówki nabrały żalu, zaszły łzami. Moje także. Wtedy stało się coś, na co nie byłam przygotowana.
-Kama ? Kama... -powtórzył Michał. Wyswobodził swą rękę z uścisku i tak po prostu odszedł w stronę boiska. Nie wiedziałam, że tak zareaguje. Chociaż czego mogłam się spodziewać ? Że porwie mnie w ramiona ? Po tym co mu zrobiłam ? Byłam jego najlepszą przyjaciółką, drugą siostrą, a jednak  go opuściłam. Dobrze wiedział co działo i dzieje się w naszej rodzinie, lecz miał za złe fakt, ze wyjechałam bez pożegnania, a później nie dałam znaku życia. Rozumiem go. Głupia gówniara, przejmowałam się tylko sobą, egoistka- wtedy do moich oczu napłynęły łzy, osunęłam się po ścianie i zaczęłam płakać.
-ciocia Kama cemu płaces ?- dopytywał się Arek.
-zrobiło mi się smutno kochanie. - W tej chwili z szatni wyszedł Mariusz, popatrzył na nas i wiedział co się stało, podszedł i tylko zapytał-
- już wie ?
Twierdząco pokiwałam głową, a on gestem ręki kazał mi wstać, przytulił mnie, wziął pod rękę, swojego syna trzymał z drugiej strony i tak weszliśmy na boisko. Poszłam na wyznaczone miejsca i od razu poznałam ślicznego blondyna i jego mamę- Dagmara- pomyślałam i poszłam w ich stronę. Żona Michała przywitała się z Arkiem, a po chwili, Oliwier uciekli z moim chrześniakiem na boisku do swoich ojców. Zwróciłam się do Dagi.
-Oli urósł- popatrzyła na mnie zdezorientowana i nagle krzyknęła-
- Kama ! Wróciłaś kochana !- porwała mnie w swoje ramiona. Uwielbiałam ją, kiedyś byłam nie tylko przyjaciółką Michała, ale także i jej. Ona najwyraźniej rozumiała moją decyzję. Mocno mnie przytuliła i zaczęła zadawać mnóstwo pytań.
-na długo przyjechałaś ?- zapytała ciągle się śmiejąc.
- tak naprawdę, to na zawsze- wyszczerzyłam się.
-serio ? Kurcze ! Ale Misiek się ucieszy. Tak baliśmy się o ciebie skarbie.
-Misiek raczej się nie ucieszył. Ma do mnie żal. Widziałam się z nim pod szatnią jak czekaliśmy na Mariusza.- wyraźnie posmutniałam.
-Przestań młoda takie głupoty gadać. Znam swojego męża. Długo nie wytrzyma. Jesteś przecież nasza ! Mimo wszystko.- powiedziała i znów mnie przytuliła.
 Tak mi jej brakowało...


______
skra przegrała z częstochową. Jest bardzo nie fajnie;(
miłego czytania.
Pozdrawiam ;))


Drugi

... usłyszałam trzask zamykanych drzwi. Pomyślałam, ze to Olka już wyszła. Rozejrzałam się po pokoju, na szafce nocnej obok mojego łóżka stał wielki bukiet róż. Zaskoczyło mnie to. Wstałam, poszłam do kuchni. Na stole, ku mojemu ździwieniu stał tort w kształcie serca z napisem-"ostatnie chwile w Londynie". Uśmiechnęłam się. Olczik potrafiła zaskakiwać. Będzie mi jej brakować przez te 5 miesięcy. Jednak nigdy nie rozstawałyśmy się na dłużej niż osiem dni, kiedy to ona wyjeżdżała do rodziny na święta. Byłyśmy jak siostry. Po chwili zadzwonił ktoś do drzwi, poszłam otworzyć, a tam stali nasi sąsiedzi. Wszyscy jak powiedzieli "przyszli się ze mną pożegnać" jakbym umrzeć zaraz miała. Była 12. Wiedzieli, że muszę położyć się wcześniej i odpocząć dlatego przyszli wcześniej.
-Siema Kamcia- rzuciła się na mnie Klaudia.
-cześć wszystkim, przepraszam, że ja w piżamach- usunęłam się na bok, aby mogli wejść do mieszkania. Byli wszyscy- Klaudia, Paweł, Karolina, Anka i Aneta. Cała nasza imprezowa paczka. Byliśmy z Polski i to nas głównie połączyło. Uwielbiałam spędzać z nimi czas. Kazałam im się rozgościć a sama pobiegłam nałożyć jakieś ubrania i umyć zęby. Po 10 minutach ubrana w rurki i biały szeroki t-shirt ruszyłam w stronę salonu. Paweł urzędował w kuchni jedząc wczorajszą pizzę, którą zrobiłam na obiad. Dziewczyny dorwały moją lustrzankę i robiły sobie słit foteczki jak to powiedziały-żebym miała na pamiątkę-
-koniec tego dobrego kochani, chodźcie na tort.- ruszyłam w stronę kuchni a reszta za mną- obiecajcie mi, że się jeszcze spotkamy- powiedziałam krojąc ciasto.
-no pewnie- rzekła Aneta- na twoim ślubie.
-najpierw trzeba mieć z kim ten ślub wziąć... A w moim przypadku znalezienie męża nie będzie zbyt łatwe. Przerwała mi Anka.
- ja to ostatnio słyszałam, ze jakaś babka wzięła ślub z kotem- błysnęła. W kuchni rozległ się odgłos facepalmów. Ta dziewczyna to był taki typ człowieka, który plecie wszystko co mu ślina na język przyniesie.
-Ankaaa ! Chcesz dostać w łeb ?- rzuciła się na nią Klaudia, zaczęła uciekać, a po chwili leżały już w salonie na podłodze drąc się w niebogłosy.
Tak minął mi prawie cały dzień. W między czasie wróciła Olga z kolejnym prezentem pożegnalnym. Była to duża ramka (format a3) z naszym zdjęciem, które zrobiłyśmy pierwszego dnia pobytu tutaj. Koło 19.00, gdy znajomi poszli zostałam z nią sama. Zrobiłyśmy kolację i długo rozmawiałyśmy. Tak bardzo będę za nią tęsknić.
-obiecasz mi coś ?- weszła gdy leżałam już w łóżku. Siadła na krześle przy biurku i mierzyła mnie wzrokiem.
-no pewnie, dla ciebie kochanie wszystko- wyszczerzyłam zęby.
-a więc, obiecaj mi, ze jak wrócisz do Polski to po pierwsze wyzdrowiejesz, po drugie naprawisz kontakty z Mariuszem i wyjaśnisz Michałowi czego wyjechałaś bez pożegnania. Poza tym. masz znaleźć faceta, przystojnego, taką dupeczkę, że mi szczęka opadnie jak go poznam- poruszała znacząco brwiami. 
Zaczęłam się śmiać jak głupia.
-tak jest pani generał. Obiecuję. Chcę naprawić wszystko. A najważniejsze- przeprosić Michała.
-i tak ma być Kama !- podeszła i przytuliła mnie mocno- będę tęsknić.
-ja też- i znów ten cholerny płacz...
-dobra- wstała - w takim razie kolorowych snów Kamci.- powiedziała gdy stała już w drzwiach.
-wzajemnie Oleczko dupeczko.- pokazałam jej język.
Uśmiechnęła się i poszła do siebie. Ja odpłynęłam w głęboki sen.

Piątek rano.
Wstałam przed czasem. Spokojnie sprawdziłam czy wszystko spakowałam i ruszyłam do łazienki. Umyłam twarz, zęby, nałożyłam lekki makijaż i byłam gotowa. Poszłam się jeszcze ubrać. Dziś założyłam jeansowe rurki i pudrowy sweterek. Udałam się do kuchni, zrobiłam tosty i poszłam obudzić Olkę bo w końcu miała jechać ze mną na lotnisko.
-Olaaa śpiochu !-wydarłam się ściągając z niej kołdrę.
-mamo, jeszcze minutkę, dziesięć- ziewnęła. 
-Olka kurde zaspałaś !
Poderwała się, szybko zaczęła nakładać ubrania na przemian mnie przepraszając.
-dobra skończ. Mamy półtorej godziny na zapakowanie się i dojazd na lotnisko. Żartowałam tylko.- zaczęłam się śmiać.
-wiesz co- wysyczała- jesteś okropna, paskudna i nienawidzę cię.
- też cię kocham- cmoknęłam w powietrzu i uciekłam z pokoju bo oberwałabym poduszką- śniadanie za 5 minut. Pośpiesz się.
Po zjedzeniu, zadzwoniłyśmy po taksówkę. Ostatni raz przeszłam się po całym mieszkaniu, gdy stałam w salonie coś mi się przypomniało,
-Olka! Chodź tu !- zawołałam 
- Po co ? co chcesz? Ubieraj się bo nie zdążymy !-wydarła się z pokoju od siebie.
-chodź. Chodź.- pomachałam jej aparatem.-Musimy zrobić sobie zdjęcie na pamiątkę.
Wyszłyśmy na balkon i ustawiłyśmy się tak, aby było widać za nami Londyn. Tak samo jak zrobiłyśmy to gdy weszłyśmy tu pierwszy raz.
-dobra-rzekłam- jestem gotowa.
Rozejrzałam się po pokoju. Otarłam samotną łzę, która spływała mi po policzku, założyłam buty i kurtkę i zamknęłam drzwi. Olka je zakluczyła i po chwili czekałyśmy na taksówkę. Po pół godziny byłyśmy na lotnisku. Bagaże oddałam już wcześniej, teraz czekałyśmy na odprawę. Wysłałam sms Mariuszowi:

"braciszku. Czekam na odprawę. Niedługo będę w Polsce. Do zobaczenia. Kocham Cię.
 Buziaki ;*;*;*-siostra."

i wyłączyłam telefon. Rozległ się głos:
~Pasażerowi podróżujący z Londynu do Łodzi proszeni są na pokład samolotu.~
-już czas- powiedziałam do przyjaciółki- będzie mi ciebie brakować..
- mi ciebie też skarbie, ale brat czeka w Polsce i chrześniak... A ! i miliony facetów którym złamiesz serca!
-dobra dobra, z tymi facetami nie przesadzaj. Uważaj na siebie.
-bądź szczęśliwa- powiedziała i ucałowała mnie w policzek. Odeszłam w stronę holu i pomachałam jej ostatni raz. Wsiadłam do samolotu, miałam dużo miejsca bo na pokładzie nie było zbyt wielu osób także podróż minęła mi spokojnie i wygodnie, bo czasami miałam z tym trudności. Niestety.. Takie geny, że byłam wysoka. 180 cm i ciężko było odpocząć w ekonomicznej. Włożyłam słuchawki i odpłynęłam w muzyce. Obudził mnie szmer. Rozejrzałam się. Ludzie wokół zbierali się. Jesteśmy w Polsce. Niedługo będziemy lądować. Sprawdziłam godzinę-14.08.- No to akurat Mariusz zdąży-pomyślałam.
Wyszłam z samolotu, poszłam po wózek na bagaże i z pomocą jakiegoś chłopaka nałożyłam na niego 3 walizki, zaczęłam kierować się w stronę wyjścia. Włączyłam telefon i zobaczyłam wiadomość od brata:

"będziemy czekać przed głównym".

Szybko podążyłam do głównego wejścia. 
Zauważyłam wysokiego mężczyznę w czapce i jego synka, który miał około 4 lat. Od razu wiedziałam kto to. Stali odwróceni tyłem do mnie, a ojciec chłopczyka dawał autograf jakiejś dziewczynie.
-przepraszam- podeszłam do Mariusza- czekam na mojego prywatnego szofera i jego prześlicznego szefa- odwrócił się w moją stronę- Wie pan coś może o tym ?- uśmiechnęłam się.
-KAMA !- brat porwał mnie w ramiona i obrócił kilka razy- Kama.. Tęskniłem.- W jego oczach zauważyłam łzy szczęścia.
- ja też braciszku. Nie wiesz nawet jak bardzo- przytuliłam się do niego mocno.
-jak dobrze, że już jesteś z nami. Weź Arka a ja wezmę walizki- powiedział uwalniając się z mojego uścisku.
Podeszłam do małego blondynka.
-hej kotek-kucnęłam. To ja twoja ciocia.
-poźnaje cie-rzekł malec- widzialem ciocie na zdjeciu!
Przytuliłam go mocno. Mały mnie poznał... Znów poleciały mi łzy. 
-no chodźcie- ponaglił nas Mariusz. Wzięłam chrześniaka na ręce, on wtulił się we mnie i poszliśmy do samochodu. Po chwili byliśmy w drodze do Bełchatowa.



__________
miłego czytania :)
jeśli tu jesteś, zostaw komentarz- to dla mnie ważne ;)
pozdrawiam 













piątek, 18 stycznia 2013

Pierwszy

Zaczęłam pakowanie. Trochę tego nazbierało się przed te cztery lata. Wszystkie pamiątki, zdjęcia, ubrania muszę spakować i zabrać ze sobą do Polski bo już tu nie wrócę. Siedzę na środku pokoju i nie wiem w co mam ręce włożyć. Tyle tego jest. Wspominam każdą chwilę przeżytą w tym mieszkaniu. Rozmyślanie przerywa mi Olga.
-hej hej heeej !- wpadła do pokoju jak burza, rozsiadając się na łóżku- Jesteś pewna, że robisz dobrze ?- zapytała krzyżując ręce na klatce.
-Ola... Nie zaczynaj tematu. Muszę to zrobić, obiecałam Mariuszowi, że wrócę i przezwyciężymy chorobę razem. Nie zawiodę go tym razem, nie pozostawię go znów samego.- mówiąc to miałam łzy w oczach.
-tak wiem. Kama. ja tylko się boję, że jak tam wrócisz i wyzdrowiejesz to dopadną Cię niemiłe wspomnienia, będziesz musiała męczyć się jak wtedy gdy tu przyjechałyśmy.
Westchnęłam.
-jestem w pełni tego świadoma. Ale nie mam już 18 lat i nie będę uciekać od problemów, poza tym- zamyśliłam się- Mariusz i Paulina mi pomogą. Nie wracam do Wielunia tylko do Bełchatowa. 
Przyjaciółka popatrzyła na mnie ze łzami w oczach.
-nie chcę żeby ci się coś stało- odpowiedziała po chwili ciszy.
-Olczik nie becz. Kto w końcu choruje ? Ja czy ty ?- zaczęłam się śmiać, aby ją rozweselić.
-niemożliwa jesteś- rzuciła we mnie poduszką- wiesz, tak właściwie przyszłam tu żeby ci powiedzieć, ze gdy tylko skończę kurs ja też wracam do Polski. W maju będziemy już bliżej siebie. Obiecuję.- uniosła dwa palce do góry.
Zaskoczyła mnie. Chciała zostawić pracę, mieszkanie, znajomych tylko dlatego, że ja już tu nie wrócę.
-naprawdę ?-wydukałam- nie musisz. Przecież możemy się odwiedzać, Ty masz tu perspektywy- ja nie.
-zgłupiałaś chyba ! Mam dość tego życia. W Polsce jest całkiem inaczej, rodzice się ucieszą na tą wiadomość. Już z rok mi suszą głowę, abym wróciła.- zaśmiała się.
Nie mogłam uwierzyć. Robiła to wszystko dla mnie, nie chciała mnie zostawiać w Londynie.
- jesteś najwspanialszą osobą w moim życiu- popłakałam się na dobre i zaczęłam się do niej przytulać-gdyby ciebie nie było...-odwzajemniła mój uścisk i zaczęła się śmiać.
-głupia idiotko. Nie rozklejaj się bo szkoda mojej nowej bluzki. Zaraz mi ją uciapiesz baranie !- wymachiwała rękami przed moją twarzą- pakuj się, ja już ci nie przeszkadzam ! Lecę na zajęcia.-i wybiegła z pokoju z prędkością porównywalną do prędkości światła.Kochałam ją za ten optymizm. Uśmiechnęłam się pod nosem i zaczęłam nucić jakąś piosenkę, którą słyszałam w radiu. Nagle mój telefon się rozdzwonił. Spojrzałam na ekran- MARIUSZ DZWONI.
-słucham ?- odebrałam po chwili.
-hej Kama. Dzwonię zapytać jak ci idzie pakowanie ?- Miał świetny humor, słychać to było po jego glosie.
-a dobrze nawet... Tzn nie dobrze. Wogóle nie mogę się do tego zabrać- westchnęłam- no ale co u was ?
-fantastycznie, gadałem już z Winiarem, powiedział, że zadzwoni do wujka i umówi wizytę, aby ustalić datę badań. Oczywiście nie powiedziałem że wracasz tak jak ustaliliśmy.
-naprawdę ? Jeju Mariusz- byłam zaskoczona- Jesteś pewny, ze mogę do was wrócić, że chcecie mi pomóc ?-zapytałam.
-Kurde młoda, jak wrócisz tak ci walnę, że się nie pozbierasz- zagroził- mówiłem ci tysiąc razy. Powiem tysiąc pierwszy. Od 3 lat czekałem na telefon od ciebie, od pierwszych urodzin Arka nie zadzwoniłaś. Każdego dnia czekałem na jakąkolwiek wiadomość, gdy nagle siedzę sobie przed telewizorem z Pauliną i dzwonisz do mnie ! Wiesz jak się ucieszyłem ? Pomożemy ci, szykujemy już nawet pokój. Wyzdrowiejesz, znajdziesz pracę i będziemy żyć tak jak kiedyś- nagle ucichł. Myślałam, że się rozłączy, jednak on po chwili dodał:
- tęskniłem Kamila- popłakałam się.
-ja tez braciszku, ja też.- zaśmiał się, najwyraźniej ucieszyło go to co powiedziałam. Dobrze wiedział, że nie jestem zbyt wylewna i rzadko okazuje uczucia i swoją słabość.
- to co ? -zapytał po chwilo- Ile będziesz miała tego bagażu ?
-Mam 3 duże walizki, myślę że się zmieszczę. Najwyżej resztę Olga wyśle mi paczką.
-Dobry pomysł siostra. Lot masz w piątek rano, tak ?
potwierdziłam.
-to super bo będę mógł odebrać cię z lotniska. Mam rano trening to wezmę Arka i przyjedziemy do Łodzi po ciebie.
-dziękuję! jesteś kochany. A gracie jakiś mecz może w sobotę  ?-zapytałam
-no pewnie. U nas nawet, mam szykować wejściówki ?
zastanowiłam się chwilę.
-owszem. Już dawno nie widziałam cię w akcji staruszku!
-ej ej ! tylko nie staruszku. Jestem starszy o 8 lat.- zaczął rechotać jak głupi
-dobra dobra tak se tłumacz. To bądźcie na lotnisku gdzieś o 14.30, ja akurat dolecę i wrócimy.
-okej. Siostraaaaaaa- przeciągnął ostatnią samogłoskę- a tak w ogóle to jak się czujesz ?
prychnęłam.
-nie jest źle. Nawet nie wiadomo co mi jest, więc nie mogę nic powiedzieć. Ale daję radę. Mam na razie jakieś leki, powinno wystarczyć na trochę.- odpowiedziałam
-to dobrze. Zobaczysz poradzimy sobie z tym. Michał załatwi wszystko i przezwyciężymy to razem.
Uśmiechnęłam się na te słowa. Odzyskałam brata. Tak bardzo zraniłam go wyjeżdżając bez słowa, a on po jednym moim telefonie jest gotów zrobić dla mnie wszystko. Wiem, że mogę na nim polegać. Kocham go.
-dziękuję braciszku- szepnęłam- widzimy się za 2 dni. Ucałuj rodzinkę !
- My też cię całujemy. Młody nie może się doczekać, aż zobaczy swoją chrzestną.
-Kocham was.-powiedziałam i się rozłączyłam.
Nagle nabrałam ochoty i sił na pakowanie. Spakowałam wszystko do wieczora. Koło 18 poszłam do kuchni coś zjeść. Z powodu mojej choroby musiałam uważać na to co spożywam, więc wzięłam tylko kilka mandarynek, jabłko i wróciłam do siebie. Olgi nie było bo miała zajęcia- chodzi na kurs fotografii, który ja zrobiłam już wcześniej. Uwielbiałam robić zdjęcia tak samo jak mój brat. Wzięłam do ręki pudło z moimi fotografiami i zaczęłam kolejny raz tego wieczoru- wspominać. Koło 21 poszłam pod prysznic i spać. Rano czekała na mnie niespodzianka...



____________
trochę krótki ale mam nadzieję, ze się podoba.
pozdrawiam :)





PROLOG

Ludzie od zawsze borykali się z przeszłością. Dla jednych to miłe wspomnienia, a dla drugich- męka. Żyjesz spokojnie, masz w miarę poukładane życie, studiujesz, robisz to co lubisz, zapomniałaś o tym co było, prawie nie pamiętasz dlaczego znalazłaś się w Londynie, dlaczego uciekłaś od brata, chrześniaka, bratowej, przyjaciół, rodziny. Gdy nagle- dowiadujesz się, że musisz wrócić bo chorujesz. Londyńscy lekarze nie radzą sobie z postawieniem diagnozy... A ty przecież masz w Polsce przyjaciela, którego wujkiem jest najlepszy doktor w Europie. Wiesz, że to nie jest żadna poważna choroba, ale jest uciążliwa. Ciągłe bieganie od szpitala do szpitala, wyniki, a diagnozy jak nie ma tak nie ma. Ten wujek- to jedyna szansa dla ciebie. Nie wiesz jak zareagują bliscy. Czy przyjmą cię z otwartymi rękami i zrozumieją dlaczego ich zostawiłaś. Czy będą ci chcieli pomóc...

-wzięłam do ręki telefon, wybrałam dobrze znany mi numer, pod który nie dzwoniłam od 3 lat, nacisnęłam zieloną słuchawkę...
-słucham ?- męski głos odbiera telefon po kilku sygnałach.
-Mariusz ? Tu Kama. Musimy pogadać...



_________
mam napisane 15 roździałów,  więc wstawię na początku kilka. 
Piszcie w komentarzach swoje opinie, to dla mnie bardzo pomocne ;))
Pozdrawiam;)

Powitanie.

cześć wszystkim.
Nie będę się rozpisywać, witać z wami itd. 
Chcę tylko powiedzieć, że będę się starać pisać jak najlepiej.
To mój pierwszy blog więc proszę o wyrozumiałość.
Będzie to opowiadanie o siatkówce.
Pozdrawiam wszystkich :))