piątek, 18 stycznia 2013

Pierwszy

Zaczęłam pakowanie. Trochę tego nazbierało się przed te cztery lata. Wszystkie pamiątki, zdjęcia, ubrania muszę spakować i zabrać ze sobą do Polski bo już tu nie wrócę. Siedzę na środku pokoju i nie wiem w co mam ręce włożyć. Tyle tego jest. Wspominam każdą chwilę przeżytą w tym mieszkaniu. Rozmyślanie przerywa mi Olga.
-hej hej heeej !- wpadła do pokoju jak burza, rozsiadając się na łóżku- Jesteś pewna, że robisz dobrze ?- zapytała krzyżując ręce na klatce.
-Ola... Nie zaczynaj tematu. Muszę to zrobić, obiecałam Mariuszowi, że wrócę i przezwyciężymy chorobę razem. Nie zawiodę go tym razem, nie pozostawię go znów samego.- mówiąc to miałam łzy w oczach.
-tak wiem. Kama. ja tylko się boję, że jak tam wrócisz i wyzdrowiejesz to dopadną Cię niemiłe wspomnienia, będziesz musiała męczyć się jak wtedy gdy tu przyjechałyśmy.
Westchnęłam.
-jestem w pełni tego świadoma. Ale nie mam już 18 lat i nie będę uciekać od problemów, poza tym- zamyśliłam się- Mariusz i Paulina mi pomogą. Nie wracam do Wielunia tylko do Bełchatowa. 
Przyjaciółka popatrzyła na mnie ze łzami w oczach.
-nie chcę żeby ci się coś stało- odpowiedziała po chwili ciszy.
-Olczik nie becz. Kto w końcu choruje ? Ja czy ty ?- zaczęłam się śmiać, aby ją rozweselić.
-niemożliwa jesteś- rzuciła we mnie poduszką- wiesz, tak właściwie przyszłam tu żeby ci powiedzieć, ze gdy tylko skończę kurs ja też wracam do Polski. W maju będziemy już bliżej siebie. Obiecuję.- uniosła dwa palce do góry.
Zaskoczyła mnie. Chciała zostawić pracę, mieszkanie, znajomych tylko dlatego, że ja już tu nie wrócę.
-naprawdę ?-wydukałam- nie musisz. Przecież możemy się odwiedzać, Ty masz tu perspektywy- ja nie.
-zgłupiałaś chyba ! Mam dość tego życia. W Polsce jest całkiem inaczej, rodzice się ucieszą na tą wiadomość. Już z rok mi suszą głowę, abym wróciła.- zaśmiała się.
Nie mogłam uwierzyć. Robiła to wszystko dla mnie, nie chciała mnie zostawiać w Londynie.
- jesteś najwspanialszą osobą w moim życiu- popłakałam się na dobre i zaczęłam się do niej przytulać-gdyby ciebie nie było...-odwzajemniła mój uścisk i zaczęła się śmiać.
-głupia idiotko. Nie rozklejaj się bo szkoda mojej nowej bluzki. Zaraz mi ją uciapiesz baranie !- wymachiwała rękami przed moją twarzą- pakuj się, ja już ci nie przeszkadzam ! Lecę na zajęcia.-i wybiegła z pokoju z prędkością porównywalną do prędkości światła.Kochałam ją za ten optymizm. Uśmiechnęłam się pod nosem i zaczęłam nucić jakąś piosenkę, którą słyszałam w radiu. Nagle mój telefon się rozdzwonił. Spojrzałam na ekran- MARIUSZ DZWONI.
-słucham ?- odebrałam po chwili.
-hej Kama. Dzwonię zapytać jak ci idzie pakowanie ?- Miał świetny humor, słychać to było po jego glosie.
-a dobrze nawet... Tzn nie dobrze. Wogóle nie mogę się do tego zabrać- westchnęłam- no ale co u was ?
-fantastycznie, gadałem już z Winiarem, powiedział, że zadzwoni do wujka i umówi wizytę, aby ustalić datę badań. Oczywiście nie powiedziałem że wracasz tak jak ustaliliśmy.
-naprawdę ? Jeju Mariusz- byłam zaskoczona- Jesteś pewny, ze mogę do was wrócić, że chcecie mi pomóc ?-zapytałam.
-Kurde młoda, jak wrócisz tak ci walnę, że się nie pozbierasz- zagroził- mówiłem ci tysiąc razy. Powiem tysiąc pierwszy. Od 3 lat czekałem na telefon od ciebie, od pierwszych urodzin Arka nie zadzwoniłaś. Każdego dnia czekałem na jakąkolwiek wiadomość, gdy nagle siedzę sobie przed telewizorem z Pauliną i dzwonisz do mnie ! Wiesz jak się ucieszyłem ? Pomożemy ci, szykujemy już nawet pokój. Wyzdrowiejesz, znajdziesz pracę i będziemy żyć tak jak kiedyś- nagle ucichł. Myślałam, że się rozłączy, jednak on po chwili dodał:
- tęskniłem Kamila- popłakałam się.
-ja tez braciszku, ja też.- zaśmiał się, najwyraźniej ucieszyło go to co powiedziałam. Dobrze wiedział, że nie jestem zbyt wylewna i rzadko okazuje uczucia i swoją słabość.
- to co ? -zapytał po chwilo- Ile będziesz miała tego bagażu ?
-Mam 3 duże walizki, myślę że się zmieszczę. Najwyżej resztę Olga wyśle mi paczką.
-Dobry pomysł siostra. Lot masz w piątek rano, tak ?
potwierdziłam.
-to super bo będę mógł odebrać cię z lotniska. Mam rano trening to wezmę Arka i przyjedziemy do Łodzi po ciebie.
-dziękuję! jesteś kochany. A gracie jakiś mecz może w sobotę  ?-zapytałam
-no pewnie. U nas nawet, mam szykować wejściówki ?
zastanowiłam się chwilę.
-owszem. Już dawno nie widziałam cię w akcji staruszku!
-ej ej ! tylko nie staruszku. Jestem starszy o 8 lat.- zaczął rechotać jak głupi
-dobra dobra tak se tłumacz. To bądźcie na lotnisku gdzieś o 14.30, ja akurat dolecę i wrócimy.
-okej. Siostraaaaaaa- przeciągnął ostatnią samogłoskę- a tak w ogóle to jak się czujesz ?
prychnęłam.
-nie jest źle. Nawet nie wiadomo co mi jest, więc nie mogę nic powiedzieć. Ale daję radę. Mam na razie jakieś leki, powinno wystarczyć na trochę.- odpowiedziałam
-to dobrze. Zobaczysz poradzimy sobie z tym. Michał załatwi wszystko i przezwyciężymy to razem.
Uśmiechnęłam się na te słowa. Odzyskałam brata. Tak bardzo zraniłam go wyjeżdżając bez słowa, a on po jednym moim telefonie jest gotów zrobić dla mnie wszystko. Wiem, że mogę na nim polegać. Kocham go.
-dziękuję braciszku- szepnęłam- widzimy się za 2 dni. Ucałuj rodzinkę !
- My też cię całujemy. Młody nie może się doczekać, aż zobaczy swoją chrzestną.
-Kocham was.-powiedziałam i się rozłączyłam.
Nagle nabrałam ochoty i sił na pakowanie. Spakowałam wszystko do wieczora. Koło 18 poszłam do kuchni coś zjeść. Z powodu mojej choroby musiałam uważać na to co spożywam, więc wzięłam tylko kilka mandarynek, jabłko i wróciłam do siebie. Olgi nie było bo miała zajęcia- chodzi na kurs fotografii, który ja zrobiłam już wcześniej. Uwielbiałam robić zdjęcia tak samo jak mój brat. Wzięłam do ręki pudło z moimi fotografiami i zaczęłam kolejny raz tego wieczoru- wspominać. Koło 21 poszłam pod prysznic i spać. Rano czekała na mnie niespodzianka...



____________
trochę krótki ale mam nadzieję, ze się podoba.
pozdrawiam :)