-ciocia ! ciocia ! wstawaj !
Arek skakał po moim łóżku, śmiejąc i drąc się w niebogłosy. Złapałam go i mocno przytuliłam go do siebie.
-hej robalu!- zaczęłam go łaskotać, a on panicznie krzyczeć.
-Arek !- dało się słyszeć głos Pauliny z kuchni- mówiłam ci żebyś zostawił Kamilę w spokoju ! Miała odpocząć!
Wzięłam małego na ręce i powędrowałam do bratowej na dół gdzie przygotowywała śniadanie. Idąc z małym na rękach rozglądałam się po całym domu. Był urządzony idealnie oraz wyjątkowo. Pomyślałam że żona mojego brata ma gust.
-dzień dobry- podeszłam i ucałowałam ją w policzek.
-jak się spało ?- posłała mi gorący uśmiech.
-świetnie. Nawet nie wiesz jak wam dziękuję.
-no coś ty. Przestań dziękować. Wiesz powiem ci, że jak budowaliśmy ten dom, to Mariusz chciał więcej niż dwa pokoje gościnne. Wiedział, co ja mówię- był przekonany, że do nas wrócisz.- powiedziała tuląc małego do siebie.
-żartujesz ? A właśnie. Gdzie on ?-rozejrzałam się po kuchni i po salonie, gdyż te dwa pomieszczenia były oddzielone tylko blatem kuchennym przy którym stały wysokie krzesła.
-pojechał do klubu pozałatwiać sprawy.-odpowiedziała z uśmiechem.
-aaaa. A o której jest mecz ?
-o 14.30. Jednak my musimy być tam 12.30 najpóźniej. A teraz śniadanie- postawiła przede mną i przed Arkiem talerz naleśników.
-Smacznego życzę moi kochani- posłała buziaka w powietrzu.
-A ty ? -zapytałam ździwiona, że nie siada z nami.
-Ja lecę się ubrać i umalować. Zjem potem- powiedziała już w drzwiach.
Po chwili pałaszowaliśmy z młodym naleśniki. Po chwili zapytał.
-ciociuuu... nie wyjedzies jus nigdy ?
- robaczku- pogładziłam go po policzku- zostaje tutaj z tobą na zawsze.
-to docse. ciese sie baldzo- wstał, wdrapał mi się na kolana i pocałował w policzek.
Spojrzałam na zegarek.
-dobra kotek, teraz szybko kończymy jedzenie, bo muszę iść umyć zęby, a potem jedziemy na mecz, bo dawno twojego tatusia nie widziałam w akcji.
Pokiwał tylko główką. Zjedliśmy, włączyłam mu bajkę a sama pobiegłam do pokoju. Postanowiłam włożyć rurki, które były moimi ulubionymi, do tego miętową bluzkę z krótkim rękawem, na wierzch założyłam biały sweterek nie zapinając go. Rozejrzałam się po moim pokoju. Był piękny. Przypomniał mi się wczorajszy dzień.
Gdy przyjechaliśmy do domu Paulina zrobiła obiad. Później pokazali mi mój pokój i resztę mieszkania. Wyszliśmy także na spacer, abym poznała okolicę. Cały czas miałam ze sobą lustrzankę i uwieczniałam każdą chwilę, czy to Arka jak skakał w zaspy, czy Mariusza z moją bratową. Wszystko. Ich dom położony był jakieś 10 km. od centrum Bełchatowa. Oboje do pracy mieli 20 minut drogi. Wieczorem opowiedziałam im co prawdopodobnie mi dolega oraz porozmawialiśmy o tym co się zmieniło przez te cztery lata. Ustaliliśmy, że jutro wybierzemy się na mecz, w niedzielę do kina, a w środę do lekarza z którym umówił mnie Michał. Właściwie nie mnie, bo on jeszcze nie wiedział, że wróciłam. Sama chciałam mu o tym powiedzieć i wyjaśnić dlaczego nie dałam żadnego znaku życia. Po rozmowie obejrzeliśmy film, między czasie Mariusz pokazywał mi zdjęcia małego, mojej bratowej, z meczy czy to z wspólnych wakacji z Winiarskimi. Około 23 poszłam spać, a rano obudził mnie mój chrześniak...
Do pokoju weszła Paulina i przerwała moje rozmyślania.
-Kama za 20 minut wyjeżdżamy- powiedziała ciepło- Mariusz weźmie torbę, coś zje i jedziemy.
-dobra. Mi zostało, aby umyć zęby i uczesać się.- całe szczęście nie miałam potrzeby nakładania tony makijażu.-Paulina- zatrzymałam ją gdy ta chciała już opuścić mój pokój- jeszcze raz wam dziękuję.
-nie masz za co. Jesteś naszą rodziną. No już zbieraj się- uśmiechnęła się i wyszła.
Poszłam do łazienki, rozczesałam włosy, umyłam zęby, zabrałam po drodze torbę i zeszłam na dół gdzie wszyscy szykowali się już do wyjścia.
-cześć siostra- Mariusz przytulił mnie- gotowa ?
-tak, tak, jedziemy- posłałam mu uśmiech numer 4.
Założyłam płaszczyk i botki na koturnie, pomogłam ubrać się Arkowi i po chwili jechaliśmy na halę.
20 minut później.
- o cholera.- powiedziałam gdy zobaczyłam halę.- jak mnie tu dawno nie było. Całe 4 lata.
-no no no, nogi popiołem posypać (wyj. taki się mówi, gdy kogoś nie było bardzo dawno w jakimś miejscu) Ci trzeba- Mariusz zażartował
-spadaj staruchu !- odepchęłam go od siebie- Idę z moją kochaną bratową, a ty uciekaj do szatni.
Przepychaliśmy się w drodze do środka, a po chwili zauważyłam dwóch chłopaków. Jeden był przystojnym brunetem o kręconych włosach, drugi miał zaś ciut jaśniejsze włosy na których panował artystyczny nieład. Pomachali mojemu bratu i weszli do hali. Szliśmy jakieś 30m za nimi.
-To Aleks i Cupko. Serbowie- poinformował mnie.
-mhm.. przystojni. - zaśmiałam się, a Paulina pokiwała na znak, że zgadza się ze mną.
- a jakie wariaty- ciągnął Mariusz- poznam cię z nimi.
-dobra, ale to po meczu mężu- zaśmiała się bratowa- zmykaj się przebrać.
Doszliśmy do hali. Brat poszedł w stronę szatni a ja z Pauliną do jej gabinetu.
W gabinecie bratowej poznałam Tomka, który jest jej drugim pomocnikiem. Bardzo sympatyczny facet. Porozmawiałam z nim i poszłam w stronę szatni, bo Arek chciał uściskać tatę oraz życzyć mu powodzenia. Młody znał drogę więc szedł przodem. Po chwili zobaczyłam napis na SZATNIA i logo PGE SKRY. Stwierdziłam, ze poczekamy, aż wyjdzie Mariusz i usiadłam na krzesełkach na przeciwko drzwi, które po chwili się otworzyły. Wyszło dwóch chłopaków-Zatorski i Kłos- nie znałam ich, przeczytałam nazwiska na koszulkach. Oni także mnie nie znali więc nawet nie zwrócili uwagi że jestem, tylko przybili piątkę z moim chrześniakiem i poszli na parkiet. Czekaliśmy jeszcze chwilę, drzwi ponownie się otworzyły. Wyszła trójka zawodników. Dwóch Serbów i Pliński. Tak Daniela znałam. Gdy mnie zobaczył o dziwo od razu mnie poznał choć bardzo zmieniłam się przez ten czas. Podbiegł.
- o Boże ! Panie mój i władco ! Ja chyba śnię ! Kama Wlazły ?! Czy to na pewno ty ?- krzyczał. Serbowie nie wiedzieli o co mu chodzi, dlaczego tak się zachowuje, a ja nie wiedziałam co powiedzieć.- Jeśli się pomyliłem, to przepraszam- ukłonił się w moją stronę.
-Wujku Danielu- zaśmiałam się- nie pomylił się wujek. Tak to ja. Wróciłam- a po chwili dodałam- na stałe.
- O motyla noga ! Niech mnie gęś kopnie ! Aleś koleżanko mi suprajsa zrobiła, przed samym meczem- powiedział i przytulił mnie- aaaaa ! zapomniałbym. Kamila- zwrócił się do mnie- To Aleksandar i Konstantin/Cupko- wskazał na nich- a to Kamila/Kama- siostra naszego kapitana.-Obaj podali mi ręce, przywitałam się z nimi powtarzając swoje imię.
-Miło poznać- rzekł Cupko, który od razu wydał mi się bardzo pozytywnym człowiekiem. A ten drugi, Aleks tylko się uśmiechnął. Lecz w tym uśmiechu było coś fantastycznego. Słodziak- pomyślałam.
-Mi też bardzo miło-uśmiechnęłam się.
Nagle odezwał się Plina.
-Dobra. My się zbieramy na rozciąganie. Pogadamy później. Do zobaczenia.
-Powodzenia panowie- rzuciłam.
-dziękujemy- odparli wszyscy trzej. Patrzyłam jak się oddalają. Drzwi do szatni otworzyły się ponownie. Arek rzucił się w kierunku wychodzącej osoby. Od razu go poznałam.
-wujek ! wujek Misiał !
Winiar przywitał się z nim, a ja stałam sparaliżowana.nagle zwrócił się do mnie.
- A pani to pewnie nowa opiekunka Arka. Miło poznać. Michał Winiarski- wyciągnął rękę ku mnie.
Kurcze ! On serio mnie nie poznał. Postanowiłam nic przed nim nie ukrywać.
-Kamila Wlazły- powiedziałam cicho i popatrzyłam na niego. Na moje słowa, jego cudowne lazurowe tęczówki nabrały żalu, zaszły łzami. Moje także. Wtedy stało się coś, na co nie byłam przygotowana.
-Kama ? Kama... -powtórzył Michał. Wyswobodził swą rękę z uścisku i tak po prostu odszedł w stronę boiska. Nie wiedziałam, że tak zareaguje. Chociaż czego mogłam się spodziewać ? Że porwie mnie w ramiona ? Po tym co mu zrobiłam ? Byłam jego najlepszą przyjaciółką, drugą siostrą, a jednak go opuściłam. Dobrze wiedział co działo i dzieje się w naszej rodzinie, lecz miał za złe fakt, ze wyjechałam bez pożegnania, a później nie dałam znaku życia. Rozumiem go. Głupia gówniara, przejmowałam się tylko sobą, egoistka- wtedy do moich oczu napłynęły łzy, osunęłam się po ścianie i zaczęłam płakać.
-ciocia Kama cemu płaces ?- dopytywał się Arek.
-zrobiło mi się smutno kochanie. - W tej chwili z szatni wyszedł Mariusz, popatrzył na nas i wiedział co się stało, podszedł i tylko zapytał-
- już wie ?
Twierdząco pokiwałam głową, a on gestem ręki kazał mi wstać, przytulił mnie, wziął pod rękę, swojego syna trzymał z drugiej strony i tak weszliśmy na boisko. Poszłam na wyznaczone miejsca i od razu poznałam ślicznego blondyna i jego mamę- Dagmara- pomyślałam i poszłam w ich stronę. Żona Michała przywitała się z Arkiem, a po chwili, Oliwier uciekli z moim chrześniakiem na boisku do swoich ojców. Zwróciłam się do Dagi.
-Oli urósł- popatrzyła na mnie zdezorientowana i nagle krzyknęła-
- Kama ! Wróciłaś kochana !- porwała mnie w swoje ramiona. Uwielbiałam ją, kiedyś byłam nie tylko przyjaciółką Michała, ale także i jej. Ona najwyraźniej rozumiała moją decyzję. Mocno mnie przytuliła i zaczęła zadawać mnóstwo pytań.
-na długo przyjechałaś ?- zapytała ciągle się śmiejąc.
- tak naprawdę, to na zawsze- wyszczerzyłam się.
-serio ? Kurcze ! Ale Misiek się ucieszy. Tak baliśmy się o ciebie skarbie.
-Misiek raczej się nie ucieszył. Ma do mnie żal. Widziałam się z nim pod szatnią jak czekaliśmy na Mariusza.- wyraźnie posmutniałam.
-Przestań młoda takie głupoty gadać. Znam swojego męża. Długo nie wytrzyma. Jesteś przecież nasza ! Mimo wszystko.- powiedziała i znów mnie przytuliła.
Tak mi jej brakowało...
______
skra przegrała z częstochową. Jest bardzo nie fajnie;(
miłego czytania.
Pozdrawiam ;))