-Siema Kamcia- rzuciła się na mnie Klaudia.
-cześć wszystkim, przepraszam, że ja w piżamach- usunęłam się na bok, aby mogli wejść do mieszkania. Byli wszyscy- Klaudia, Paweł, Karolina, Anka i Aneta. Cała nasza imprezowa paczka. Byliśmy z Polski i to nas głównie połączyło. Uwielbiałam spędzać z nimi czas. Kazałam im się rozgościć a sama pobiegłam nałożyć jakieś ubrania i umyć zęby. Po 10 minutach ubrana w rurki i biały szeroki t-shirt ruszyłam w stronę salonu. Paweł urzędował w kuchni jedząc wczorajszą pizzę, którą zrobiłam na obiad. Dziewczyny dorwały moją lustrzankę i robiły sobie słit foteczki jak to powiedziały-żebym miała na pamiątkę-
-koniec tego dobrego kochani, chodźcie na tort.- ruszyłam w stronę kuchni a reszta za mną- obiecajcie mi, że się jeszcze spotkamy- powiedziałam krojąc ciasto.
-no pewnie- rzekła Aneta- na twoim ślubie.
-najpierw trzeba mieć z kim ten ślub wziąć... A w moim przypadku znalezienie męża nie będzie zbyt łatwe. Przerwała mi Anka.
- ja to ostatnio słyszałam, ze jakaś babka wzięła ślub z kotem- błysnęła. W kuchni rozległ się odgłos facepalmów. Ta dziewczyna to był taki typ człowieka, który plecie wszystko co mu ślina na język przyniesie.
-Ankaaa ! Chcesz dostać w łeb ?- rzuciła się na nią Klaudia, zaczęła uciekać, a po chwili leżały już w salonie na podłodze drąc się w niebogłosy.
Tak minął mi prawie cały dzień. W między czasie wróciła Olga z kolejnym prezentem pożegnalnym. Była to duża ramka (format a3) z naszym zdjęciem, które zrobiłyśmy pierwszego dnia pobytu tutaj. Koło 19.00, gdy znajomi poszli zostałam z nią sama. Zrobiłyśmy kolację i długo rozmawiałyśmy. Tak bardzo będę za nią tęsknić.
-obiecasz mi coś ?- weszła gdy leżałam już w łóżku. Siadła na krześle przy biurku i mierzyła mnie wzrokiem.
-no pewnie, dla ciebie kochanie wszystko- wyszczerzyłam zęby.
-a więc, obiecaj mi, ze jak wrócisz do Polski to po pierwsze wyzdrowiejesz, po drugie naprawisz kontakty z Mariuszem i wyjaśnisz Michałowi czego wyjechałaś bez pożegnania. Poza tym. masz znaleźć faceta, przystojnego, taką dupeczkę, że mi szczęka opadnie jak go poznam- poruszała znacząco brwiami.
Zaczęłam się śmiać jak głupia.
-tak jest pani generał. Obiecuję. Chcę naprawić wszystko. A najważniejsze- przeprosić Michała.
-i tak ma być Kama !- podeszła i przytuliła mnie mocno- będę tęsknić.
-ja też- i znów ten cholerny płacz...
-dobra- wstała - w takim razie kolorowych snów Kamci.- powiedziała gdy stała już w drzwiach.
-wzajemnie Oleczko dupeczko.- pokazałam jej język.
Uśmiechnęła się i poszła do siebie. Ja odpłynęłam w głęboki sen.
Piątek rano.
Wstałam przed czasem. Spokojnie sprawdziłam czy wszystko spakowałam i ruszyłam do łazienki. Umyłam twarz, zęby, nałożyłam lekki makijaż i byłam gotowa. Poszłam się jeszcze ubrać. Dziś założyłam jeansowe rurki i pudrowy sweterek. Udałam się do kuchni, zrobiłam tosty i poszłam obudzić Olkę bo w końcu miała jechać ze mną na lotnisko.
-Olaaa śpiochu !-wydarłam się ściągając z niej kołdrę.
-mamo, jeszcze minutkę, dziesięć- ziewnęła.
-Olka kurde zaspałaś !
Poderwała się, szybko zaczęła nakładać ubrania na przemian mnie przepraszając.
-dobra skończ. Mamy półtorej godziny na zapakowanie się i dojazd na lotnisko. Żartowałam tylko.- zaczęłam się śmiać.
-wiesz co- wysyczała- jesteś okropna, paskudna i nienawidzę cię.
- też cię kocham- cmoknęłam w powietrzu i uciekłam z pokoju bo oberwałabym poduszką- śniadanie za 5 minut. Pośpiesz się.
Po zjedzeniu, zadzwoniłyśmy po taksówkę. Ostatni raz przeszłam się po całym mieszkaniu, gdy stałam w salonie coś mi się przypomniało,
-Olka! Chodź tu !- zawołałam
- Po co ? co chcesz? Ubieraj się bo nie zdążymy !-wydarła się z pokoju od siebie.
-chodź. Chodź.- pomachałam jej aparatem.-Musimy zrobić sobie zdjęcie na pamiątkę.
Wyszłyśmy na balkon i ustawiłyśmy się tak, aby było widać za nami Londyn. Tak samo jak zrobiłyśmy to gdy weszłyśmy tu pierwszy raz.
-dobra-rzekłam- jestem gotowa.
Rozejrzałam się po pokoju. Otarłam samotną łzę, która spływała mi po policzku, założyłam buty i kurtkę i zamknęłam drzwi. Olka je zakluczyła i po chwili czekałyśmy na taksówkę. Po pół godziny byłyśmy na lotnisku. Bagaże oddałam już wcześniej, teraz czekałyśmy na odprawę. Wysłałam sms Mariuszowi:
Rozejrzałam się po pokoju. Otarłam samotną łzę, która spływała mi po policzku, założyłam buty i kurtkę i zamknęłam drzwi. Olka je zakluczyła i po chwili czekałyśmy na taksówkę. Po pół godziny byłyśmy na lotnisku. Bagaże oddałam już wcześniej, teraz czekałyśmy na odprawę. Wysłałam sms Mariuszowi:
"braciszku. Czekam na odprawę. Niedługo będę w Polsce. Do zobaczenia. Kocham Cię.
Buziaki ;*;*;*-siostra."
i wyłączyłam telefon. Rozległ się głos:
~Pasażerowi podróżujący z Londynu do Łodzi proszeni są na pokład samolotu.~
-już czas- powiedziałam do przyjaciółki- będzie mi ciebie brakować..
- mi ciebie też skarbie, ale brat czeka w Polsce i chrześniak... A ! i miliony facetów którym złamiesz serca!
-dobra dobra, z tymi facetami nie przesadzaj. Uważaj na siebie.
-bądź szczęśliwa- powiedziała i ucałowała mnie w policzek. Odeszłam w stronę holu i pomachałam jej ostatni raz. Wsiadłam do samolotu, miałam dużo miejsca bo na pokładzie nie było zbyt wielu osób także podróż minęła mi spokojnie i wygodnie, bo czasami miałam z tym trudności. Niestety.. Takie geny, że byłam wysoka. 180 cm i ciężko było odpocząć w ekonomicznej. Włożyłam słuchawki i odpłynęłam w muzyce. Obudził mnie szmer. Rozejrzałam się. Ludzie wokół zbierali się. Jesteśmy w Polsce. Niedługo będziemy lądować. Sprawdziłam godzinę-14.08.- No to akurat Mariusz zdąży-pomyślałam.
Wyszłam z samolotu, poszłam po wózek na bagaże i z pomocą jakiegoś chłopaka nałożyłam na niego 3 walizki, zaczęłam kierować się w stronę wyjścia. Włączyłam telefon i zobaczyłam wiadomość od brata:
"będziemy czekać przed głównym".
Szybko podążyłam do głównego wejścia.
Zauważyłam wysokiego mężczyznę w czapce i jego synka, który miał około 4 lat. Od razu wiedziałam kto to. Stali odwróceni tyłem do mnie, a ojciec chłopczyka dawał autograf jakiejś dziewczynie.
-przepraszam- podeszłam do Mariusza- czekam na mojego prywatnego szofera i jego prześlicznego szefa- odwrócił się w moją stronę- Wie pan coś może o tym ?- uśmiechnęłam się.
-KAMA !- brat porwał mnie w ramiona i obrócił kilka razy- Kama.. Tęskniłem.- W jego oczach zauważyłam łzy szczęścia.
- ja też braciszku. Nie wiesz nawet jak bardzo- przytuliłam się do niego mocno.
-jak dobrze, że już jesteś z nami. Weź Arka a ja wezmę walizki- powiedział uwalniając się z mojego uścisku.
Podeszłam do małego blondynka.
-hej kotek-kucnęłam. To ja twoja ciocia.
-poźnaje cie-rzekł malec- widzialem ciocie na zdjeciu!
Przytuliłam go mocno. Mały mnie poznał... Znów poleciały mi łzy.
-no chodźcie- ponaglił nas Mariusz. Wzięłam chrześniaka na ręce, on wtulił się we mnie i poszliśmy do samochodu. Po chwili byliśmy w drodze do Bełchatowa.
__________
miłego czytania :)
jeśli tu jesteś, zostaw komentarz- to dla mnie ważne ;)
pozdrawiam