sobota, 19 stycznia 2013

Drugi

... usłyszałam trzask zamykanych drzwi. Pomyślałam, ze to Olka już wyszła. Rozejrzałam się po pokoju, na szafce nocnej obok mojego łóżka stał wielki bukiet róż. Zaskoczyło mnie to. Wstałam, poszłam do kuchni. Na stole, ku mojemu ździwieniu stał tort w kształcie serca z napisem-"ostatnie chwile w Londynie". Uśmiechnęłam się. Olczik potrafiła zaskakiwać. Będzie mi jej brakować przez te 5 miesięcy. Jednak nigdy nie rozstawałyśmy się na dłużej niż osiem dni, kiedy to ona wyjeżdżała do rodziny na święta. Byłyśmy jak siostry. Po chwili zadzwonił ktoś do drzwi, poszłam otworzyć, a tam stali nasi sąsiedzi. Wszyscy jak powiedzieli "przyszli się ze mną pożegnać" jakbym umrzeć zaraz miała. Była 12. Wiedzieli, że muszę położyć się wcześniej i odpocząć dlatego przyszli wcześniej.
-Siema Kamcia- rzuciła się na mnie Klaudia.
-cześć wszystkim, przepraszam, że ja w piżamach- usunęłam się na bok, aby mogli wejść do mieszkania. Byli wszyscy- Klaudia, Paweł, Karolina, Anka i Aneta. Cała nasza imprezowa paczka. Byliśmy z Polski i to nas głównie połączyło. Uwielbiałam spędzać z nimi czas. Kazałam im się rozgościć a sama pobiegłam nałożyć jakieś ubrania i umyć zęby. Po 10 minutach ubrana w rurki i biały szeroki t-shirt ruszyłam w stronę salonu. Paweł urzędował w kuchni jedząc wczorajszą pizzę, którą zrobiłam na obiad. Dziewczyny dorwały moją lustrzankę i robiły sobie słit foteczki jak to powiedziały-żebym miała na pamiątkę-
-koniec tego dobrego kochani, chodźcie na tort.- ruszyłam w stronę kuchni a reszta za mną- obiecajcie mi, że się jeszcze spotkamy- powiedziałam krojąc ciasto.
-no pewnie- rzekła Aneta- na twoim ślubie.
-najpierw trzeba mieć z kim ten ślub wziąć... A w moim przypadku znalezienie męża nie będzie zbyt łatwe. Przerwała mi Anka.
- ja to ostatnio słyszałam, ze jakaś babka wzięła ślub z kotem- błysnęła. W kuchni rozległ się odgłos facepalmów. Ta dziewczyna to był taki typ człowieka, który plecie wszystko co mu ślina na język przyniesie.
-Ankaaa ! Chcesz dostać w łeb ?- rzuciła się na nią Klaudia, zaczęła uciekać, a po chwili leżały już w salonie na podłodze drąc się w niebogłosy.
Tak minął mi prawie cały dzień. W między czasie wróciła Olga z kolejnym prezentem pożegnalnym. Była to duża ramka (format a3) z naszym zdjęciem, które zrobiłyśmy pierwszego dnia pobytu tutaj. Koło 19.00, gdy znajomi poszli zostałam z nią sama. Zrobiłyśmy kolację i długo rozmawiałyśmy. Tak bardzo będę za nią tęsknić.
-obiecasz mi coś ?- weszła gdy leżałam już w łóżku. Siadła na krześle przy biurku i mierzyła mnie wzrokiem.
-no pewnie, dla ciebie kochanie wszystko- wyszczerzyłam zęby.
-a więc, obiecaj mi, ze jak wrócisz do Polski to po pierwsze wyzdrowiejesz, po drugie naprawisz kontakty z Mariuszem i wyjaśnisz Michałowi czego wyjechałaś bez pożegnania. Poza tym. masz znaleźć faceta, przystojnego, taką dupeczkę, że mi szczęka opadnie jak go poznam- poruszała znacząco brwiami. 
Zaczęłam się śmiać jak głupia.
-tak jest pani generał. Obiecuję. Chcę naprawić wszystko. A najważniejsze- przeprosić Michała.
-i tak ma być Kama !- podeszła i przytuliła mnie mocno- będę tęsknić.
-ja też- i znów ten cholerny płacz...
-dobra- wstała - w takim razie kolorowych snów Kamci.- powiedziała gdy stała już w drzwiach.
-wzajemnie Oleczko dupeczko.- pokazałam jej język.
Uśmiechnęła się i poszła do siebie. Ja odpłynęłam w głęboki sen.

Piątek rano.
Wstałam przed czasem. Spokojnie sprawdziłam czy wszystko spakowałam i ruszyłam do łazienki. Umyłam twarz, zęby, nałożyłam lekki makijaż i byłam gotowa. Poszłam się jeszcze ubrać. Dziś założyłam jeansowe rurki i pudrowy sweterek. Udałam się do kuchni, zrobiłam tosty i poszłam obudzić Olkę bo w końcu miała jechać ze mną na lotnisko.
-Olaaa śpiochu !-wydarłam się ściągając z niej kołdrę.
-mamo, jeszcze minutkę, dziesięć- ziewnęła. 
-Olka kurde zaspałaś !
Poderwała się, szybko zaczęła nakładać ubrania na przemian mnie przepraszając.
-dobra skończ. Mamy półtorej godziny na zapakowanie się i dojazd na lotnisko. Żartowałam tylko.- zaczęłam się śmiać.
-wiesz co- wysyczała- jesteś okropna, paskudna i nienawidzę cię.
- też cię kocham- cmoknęłam w powietrzu i uciekłam z pokoju bo oberwałabym poduszką- śniadanie za 5 minut. Pośpiesz się.
Po zjedzeniu, zadzwoniłyśmy po taksówkę. Ostatni raz przeszłam się po całym mieszkaniu, gdy stałam w salonie coś mi się przypomniało,
-Olka! Chodź tu !- zawołałam 
- Po co ? co chcesz? Ubieraj się bo nie zdążymy !-wydarła się z pokoju od siebie.
-chodź. Chodź.- pomachałam jej aparatem.-Musimy zrobić sobie zdjęcie na pamiątkę.
Wyszłyśmy na balkon i ustawiłyśmy się tak, aby było widać za nami Londyn. Tak samo jak zrobiłyśmy to gdy weszłyśmy tu pierwszy raz.
-dobra-rzekłam- jestem gotowa.
Rozejrzałam się po pokoju. Otarłam samotną łzę, która spływała mi po policzku, założyłam buty i kurtkę i zamknęłam drzwi. Olka je zakluczyła i po chwili czekałyśmy na taksówkę. Po pół godziny byłyśmy na lotnisku. Bagaże oddałam już wcześniej, teraz czekałyśmy na odprawę. Wysłałam sms Mariuszowi:

"braciszku. Czekam na odprawę. Niedługo będę w Polsce. Do zobaczenia. Kocham Cię.
 Buziaki ;*;*;*-siostra."

i wyłączyłam telefon. Rozległ się głos:
~Pasażerowi podróżujący z Londynu do Łodzi proszeni są na pokład samolotu.~
-już czas- powiedziałam do przyjaciółki- będzie mi ciebie brakować..
- mi ciebie też skarbie, ale brat czeka w Polsce i chrześniak... A ! i miliony facetów którym złamiesz serca!
-dobra dobra, z tymi facetami nie przesadzaj. Uważaj na siebie.
-bądź szczęśliwa- powiedziała i ucałowała mnie w policzek. Odeszłam w stronę holu i pomachałam jej ostatni raz. Wsiadłam do samolotu, miałam dużo miejsca bo na pokładzie nie było zbyt wielu osób także podróż minęła mi spokojnie i wygodnie, bo czasami miałam z tym trudności. Niestety.. Takie geny, że byłam wysoka. 180 cm i ciężko było odpocząć w ekonomicznej. Włożyłam słuchawki i odpłynęłam w muzyce. Obudził mnie szmer. Rozejrzałam się. Ludzie wokół zbierali się. Jesteśmy w Polsce. Niedługo będziemy lądować. Sprawdziłam godzinę-14.08.- No to akurat Mariusz zdąży-pomyślałam.
Wyszłam z samolotu, poszłam po wózek na bagaże i z pomocą jakiegoś chłopaka nałożyłam na niego 3 walizki, zaczęłam kierować się w stronę wyjścia. Włączyłam telefon i zobaczyłam wiadomość od brata:

"będziemy czekać przed głównym".

Szybko podążyłam do głównego wejścia. 
Zauważyłam wysokiego mężczyznę w czapce i jego synka, który miał około 4 lat. Od razu wiedziałam kto to. Stali odwróceni tyłem do mnie, a ojciec chłopczyka dawał autograf jakiejś dziewczynie.
-przepraszam- podeszłam do Mariusza- czekam na mojego prywatnego szofera i jego prześlicznego szefa- odwrócił się w moją stronę- Wie pan coś może o tym ?- uśmiechnęłam się.
-KAMA !- brat porwał mnie w ramiona i obrócił kilka razy- Kama.. Tęskniłem.- W jego oczach zauważyłam łzy szczęścia.
- ja też braciszku. Nie wiesz nawet jak bardzo- przytuliłam się do niego mocno.
-jak dobrze, że już jesteś z nami. Weź Arka a ja wezmę walizki- powiedział uwalniając się z mojego uścisku.
Podeszłam do małego blondynka.
-hej kotek-kucnęłam. To ja twoja ciocia.
-poźnaje cie-rzekł malec- widzialem ciocie na zdjeciu!
Przytuliłam go mocno. Mały mnie poznał... Znów poleciały mi łzy. 
-no chodźcie- ponaglił nas Mariusz. Wzięłam chrześniaka na ręce, on wtulił się we mnie i poszliśmy do samochodu. Po chwili byliśmy w drodze do Bełchatowa.



__________
miłego czytania :)
jeśli tu jesteś, zostaw komentarz- to dla mnie ważne ;)
pozdrawiam