- to co młody ? Wracamy na chatę ?- Szampon zwrócił się do Arka bawiącego się piłką.
-pewnie tato ! Zajedziemy po dlodze do kejefsia ? Weśmy Oliego i ciocię Dagę. Pjooosię !- mały złożył rączki jak do modlitwy i błagał ojca.
-Zapytaj skarbie mamy-powiedział Mariusz, a po chwili już go nie było. Stałam z boku i patrzyłam na wychodzących ludzi z hali, na Arka i Oliwiera błagających Dagmarę i Paulinę o KFC i siatkarzy, którzy cieszyli się z wygranej. Nagle dostałam w plecy piłką.
-cholera !- krzyknęłam i odwróciłam się. To był Cupko. Widząc moją minę padł na kolana i błagał.
-królowo ! Nie złość się. To było przypadkiem! - zaśmiałam się kazałam mu wstać.
-dobra, ale żeby to było ostatni raz.
-super, cieszę się- podszedł i mnie przytulił. Zaskoczył mnie swoją otwartością i tym, ze był taki bezpośredni. Polubiłam go strasznie. Nagle usłyszałam swoje imię.
-Kamcia ! Chodź !- wołała mnie Daga. - Zgodziłyśmy się na to KFC, jedziemy.
Grzecznie pożegnałam się z Serbem i podążyłam za dziewczynami.
- a Mariusz i Michał jak wrócą ?-zapytałam.
-wrócą naszym samochodem, my zabierzemy się z Dagmarą. Może tak być ?-zapytała bratowa.
-oczywiście-wyszczerzyłam zęby- to co chłopaki ? jedzonko ?- zaśmiałam się do malców.
Pokiwali głowami i po chwili wszyscy siedzieliśmy w samochodzie Winiarskich.
Do domu dotarłyśmy z chłopcami po 17. Po drodze zrobiłyśmy zakupy oraz wpadłyśmy do kawiarni wciąż nie mogąc się nagadać. W domu brata byli już obaj siatkarze. Weszłam jako ostatnia, powiedziałam, że źle się czuję i poszłam na górę do swojego pokoju. Był cudowny. Prosto urządzony, ale i zarazem z gustem. Na wprost wejścia stało duże łóżko, po prawej stronie było przejście do garderoby, a za nią malutka łazienka, oraz duże okno pod którym stał fotel i mały szklany stolik. Po lewej stronie od drzwi stała duża komoda. Wszystkie meble jakie znajdowały się w pomieszczeniu były koloru białego- mianowicie komoda, szafka nocna, wisząca półka na której były książki i płyty, oraz fotel. Ściany były koloru liliowego, a jedna przy której stało łóżko pokryta była tapetą w ciemne wzory. Położyłam się i od razu zasnęłam.
Obudziło mnie ciche pukanie. Podniosłam telefon- 19.34- o kurcze, ale pospałam.
-proszę-powiedziałam. Do pokoju wszedł Mariusz.
-obudziłem cię ? Przepraszam.
-co ty. To dobrze, bo leki muszę wziąć zaraz.
-okej. Przyszedłem pogadać- powiedział i siadł na rogu łóżka.
-a co z resztą ?-zapytałam.
-Winiarscy pojechali godzinę temu, Paula kąpie Arka i zaraz go będzie usypiać, a ja mam dziś wolne- uśmiechnął się w moją stronę.
-no dobra bracie. Co jest ?
-Tak jakoś przypomniało mi się to wszystko. Ten cały horror z naszymi rodzicami. Ale mamy szczęście co nie ?- zaśmiał się z ironią.
-Ja do dziś nie mogę uwierzyć, że to działo się naprawdę. Ten cały cyrk z moim ślubem.. Powiedz mi jak można być tak egoistycznym wobec własnych dzieci ?- zapytałam.
-nie wiem Kama, naprawdę nie wiem.- posmutniał.
-najgorsze jest to- zamyśliłam się- najgorzej boli mnie fakt, że moi, nasi właśni rodzice kazali mi wynosić się z domu. Bo co ? Bo nie chciałam w wieku 16 lat wyjść za mąż i zajść w ciąże z tym idiotą. Chcieli tylko i wyłącznie kasy, bo on obiecał im swoją firmę w zamian za mnie. Co to ja zabawka ?- zaczęłam się rozkręcać.
-spokojnie Kamila, spokojnie. Na całe szczęście wróciłem do domu i w porę usłyszałem ich rozmowę.- ciągnął Mariusz..
A więc zaczęło się tak:
Miałam 16 lat. Chodziłam do 1 klasy liceum w Wieluniu. Nasi rodzice mieli znajomych, którzy byli bardzo nadziani. Mariusz już wtedy zaczynał karierę sportową. Ja trenowałam tylko przez jakiś czas. Z powodu kontuzji kolana nie mogłam dalej tego ciągnąc. Było to zbyt niebezpieczne. Rodzice widząc, że nie dam rady pójść w ślady brata i zarabiać dość przyzwoicie, postanowili mi "pomóc". Tak. Pomóc to dobre słowo. Ci znajomi mieli syna- 8 lat starszego ode mnie, był dziedzicem wielkiej firmy prosperującej w całej Europie. Dobra kasa. Z racji tego, że miał on 24 lata, trochę spieszyło mu się z dziećmi. Co było dość dziwne. Mama z tatą stwierdzili, że można by córkę ustawić na całe życie oraz oczywiście- zyskać. W zamian za moją rękę, mieli dostać pół tej wielkiej firmy. Ja miałam o niczym się nie dowiedzieć, tylko poślubić Marcina. Chociaż kilka razy mówili mi, że powinnam się koło niego zakręcić i założyć rodzinę. Na te słowa wkurzałam się i strasznie się z nimi kłóciłam o to. Pewnego razu doszło do tego, że kazali mi się wynosić i samej zarabiać na siebie. Lecz któregoś dnia, nasza rodzicielka w naszym domu o tej "transakcji" rozmawiała z moją niedoszłą teściową. Do mieszkania wrócił Mariusz, ale go nie zauważyły. Usłyszał całą rozmowę i jeszcze tego samego dnia spakował moje rzeczy robiąc niemałą awanturę i zabrał ze sobą do wynajmowanego lokum. Rodzice wcale nas nie szukali. Mój brat przez długi czas utrzymywał mnie a ja się uczyłam. W między czasie wziął ślub z Pauliną i ona zamieszkała z nami.Spędzałam z nimi każdą wolną chwilę, dlatego zaprzyjaźniłam się z Winiarem i jego żoną, traktowali mnie jak siostrę. Tuż przed moimi 18 urodzinami, czyli w styczniu 2009 roku, wracałam wieczorem ze szpitala od bratowej, która urodziła Arka. Czarne auto zajechało mi drogę i wysiedli z niego mój ojciec i Marcin. Chcieli żebym wróciła i poślubiła go. Ciągle ! Zaczęli mi grozić, ale dzięki jakimś chłopakom, którzy akurat przechodzili obok nas, udało mi się uciec. Załamałam się kompletnie. Byłam przerażona. Zaraz po zakończeniu drugiej klasy liceum, Olga dostała stypendium w Londynie. Skorzystałam z tego i wyjechałam razem z nią. Bez słowa pożegnania z przyjaciółmi-opuściłam Polskę. Powiedziałam tylko Mariuszowi i Paulinie, tęskniłam. Brakowało mi ich przez cały czas, mojego chrześniaka, Winiarskich, Plińskich, Ignaczaków. Kochałam ich. Byliśmy jedną wielką rodziną... Ot moja historia...
Przytuliłam się do brata.
-Mariusz ? Obiecaj mi, że nigdy więcej go nie spotkam. Tego obleśnego typa.-westchnęłam.
-Zrobię wszystko co w mojej mocy. Z tego co wiem to znalazł sobie kogoś, albo kupił. Nie wybaczę tego rodzicom, ze chcieli sprzedać moją małą siostrę.- pogładził mnie po włosach, a ja się popłakałam. Do pokoju weszła bratowa. Wiedziała od razu o czym rozmawialiśmy przed chwilą. Podeszła, łzy ciekły jej po policzkach, przytuliła się do nas i powiedziała-
-nie płaczcie. Najważniejsze jest to co będzie teraz.
Posiedzieliśmy tak chwilę i oni poszli do siebie. Ja wzięłam szybki prysznic i wskoczyłam pod kołdrę, długo nie mogłam zasnąć, a gdy już mi się to udało, przyśnił się się on...
niedziela.
... Wysoki, dobrze zbudowany, brunet z zielonymi oczami. Tak. To Aleks. Ciągnęło mnie do niego strasznie, ale odgoniłam szybko te myśli. Spojrzałam na zegarek- 11:00- a w domu cicho. Zeszłam na dół i w salonie na stoliku leżała kartka od Pauliny:
"Wyszliśmy na spacer o 10:30, wrócimy za 2h. Śniadanie masz w lodówce. Kochamy Cię:*"
Uśmiechnęłam się i powędrowałam do kuchni. Zjadłam wszystko co przygotowała dla mnie bratowa i poszłam na górę by się przebrać. Umyłam zęby, oczy pomalowałam trochę mocniej i założyłam sweterkową tunikę z długim rękawem, a do tego czarne grube rajstopy. Stwierdziłam, że zadzwonię do Olki, bo od czasu mojego powrotu oprócz sms, ze dotarłam nie kontaktowałam się z nią. Porozmawiałyśmy jakieś 10 minut i przyjaciółka musiała kończyć. Ja poszłam do salonu i silnie szukałam znaleźć coś co nadawało by się do obejrzenia. Zadzwonił dzwonek do drzwi, idąc korytarzem sprawdziłam godzinę- 11.20. Pewnie to Mariusz wrócili. W końcu zima w tym roku nie rozpieszcza i zmarzli. Otworzyłam drzwi, a za progiem stał Michał. W ręce trzymał pudełko mojego ulubionego ptasiego mleczka, którym zawsze zajadaliśmy się gdy spędzaliśmy razem czas.
-mogę wejść ? zapytał i pomachał mi pudełkiem.
-pewnie, proszę, rozgość się- widząc go od razu poprawił się mój humor.
-chyba musimy pogadać mała. Daga powiedziała mi dlaczego tu jesteś. Wiem wszystko, ale dalej...- przerwałam mu.
-najpierw się rozbierz i chodź do salonu. Nie będziemy stać tutaj.
Po chwili siedział na kanapie a ja na przeciw niego na fotelu.
-no to teraz dawaj- zaczęłam.
-jak już mówiłem. Dagmara opowiedziała mi o wszystkim, ale dalej nie rozumiem dlaczego wyjechałaś i nie dałaś żadnego znaku życia. Tylko do Mariusza zadzwoniłaś, a ja ? Czekałem 4 lata by móc z tobą porozmawiać. Mogłaś chociaż powiedzieć...- spuścił głowę.
-wiem Michał. Z mojej strony było to strasznie egoistyczne, wiem, ze martwiliście się o mnie, ja nie umiałam tego jednak docenić, zachowałam się jak gówniara.- po policzku spłynęła mi łza.
-nie becz siostra- uśmiechnął się- Byłem na ciebie zły. Ale gdy cię zobaczyłem wczoraj to normalnie nie mogłem opanować łez. Były to łzy szczęścia, ale też żalu. Gdy Daguś powiedziała mi, że chorujesz... Co to właściwie jest ?- zapytał.
-sama nie wiem. W Londynie lekarze twierdzili, że to z przemęczenia, ale znam swój organizm i wiem, jak zachowuje się gdy jestem przemęczona. Poszukałam trochę i mam przypuszczenia co do ostrej anemii. Bardzo trudno się to leczy. Ale sama już naprawdę nie wiem. Może to co innego- opowiedziałam.
-nie martw się. Wizytę masz załatwioną.Środa 10.00 w Łodzi- posłał mi uśmiech- brakowało mi ciebie, mojej małej siostry i naszej przyjaciółki.
-Kochany jesteś. Dziękuję ci. Każdy tyle dla mnie robi, a ja ?- zachlipałam.
-Oj przestań.- machnął ręką. - To co konsumujemy nasz ulubiony przysmak ?
- Pewnie, dawaj to tutaj- wyciągnęłam ręce- a jeszcze jedno Michał... Mi też was brakowało.
Misiek się tylko uśmiechnął i podszedł do mnie by się przytulić.Był dla mnie jak drugi brat. Po chwili śmialiśmy się do łez, gdy opowiadał mi co wyprawia Krzysiek Ignaczak z jakimś Bartmanem na wyjazdach. Swoją drogą Igły też dawno nie widziałam, trzeba to nadrobić. Winiar posiedział z godzinę i musiał uciekać bo obiecał Oliemu, że spędzi z nim czas. gdy już poszedł, ja wzięłam się za robienie obiadu. Zdecydowałam się na lasagne. Mariusz, Paulina i Arek wrócili później niż napisali, także spokojnie wyrobiłam się z jedzeniem. Opowiedziałam im o tym, ze w końcu jest dobrze z Michałem. Zrezygnowaliśmy z kina które mieliśmy w planach i cały dzień spędziliśmy na wygłupach. Czuję, że wszystko wraca do normy. Oby teraz przezwyciężyć tą chorobę. Zobaczymy w środę, co powie lekarz....
____________________
jest czwórka. Trochę męczy to przepisywanie z zeszytu, ale daję radę.
na następny trzeba będzie trochę poczekać, bo zaczyna się szkoła i niestety, ale mam trochę roboty w tym tygodniu. Jednak może we wtorek znajdę czas na dodanie kolejnego roździału. Zobaczymy.
Miłego czytania ;))
pozdrawiam !;)