sobota, 30 marca 2013

Trzydzieści cztery.

W ten weekend rozpoczynają się mecze Ligi Światowej. 9 czerwca mecz z Brazylią w Łodzi.  Będę musiała chodzić z przyklejonym uśmiechem i zachwycać się siatkówką. Jeszcze nigdy nie była mi ona tak obojętna. Po długim czasie włączam telefon do ładowarki. Pojawia się komunikat- 44 połączeń nieodebranych, nadawca- Aleks :* Szybko kasuję powiadomienia i rzucam komórkę w kąt pokoju. Włączam telewizor, do ręki biorę mojego ulubionego mentolowego linka i odpalam. Patrzę na unoszący się dym i myślę. Zerwałam się na równe nogi i pobiegłam po laptopa. Odpalam internet i sprawdzam kiedy Serbia gra pierwszy mecz, no tak 7 czerwca. Po co ja to sprawdzam ? Nie mam pojęcia. Chowam komputer na półkę pod stolik i dopalam papierosa. Zakładam sandały i kieruję się do domu brata.
- cześć Paula- witam się z bratową.
- cześć Kamila- przywitała mnie jak zawsze ciepłym uśmiechem.- jak się czujesz ?
- jakoś tak, sama nie wiem jak- odpowiedziałam siadając na wysokim taborecie- pomóc ci ?
- jakbyś mogła pokroić pomidory- podała mi deskę, nóż i warzywa
- co tam u was ?- zapytałam jej, bo uswiadomiłam sobie, że od jakiegoś czasu myślę tylko o sobie.
- jest dobrze, mały tęskni za Mańkiem, ale na szczęście liga się zaczyna to w niedziele się zobaczą.
-to super- uśmiechnęłam się i zaczęłyśmy rozmowę na różne tematy. Dawno nie gadałam tak z Pauliną, a tego było mi potrzeba. Nie wiem do końca czy było to spowodowane tym, że potrzebowałam tego czy może potrzebą kamuflażu. Coś w rodzaju- u mnie wszystko dobrze. Posiedziałam u niej do wieczora, miedzy czasie odebrałyśmy Arka i byłyśmy na spacerze i wróciłam do pustego domu. Może to on mnie tak dobijał ? Powędrowałam do łazienki i napuściłam wody do dużej wanny. Dodałam trochę olejków, puściłam muzykę i z butelką wina siedziałam tak dopóki woda nie zrobiła się zimna. Zadzwoniłam także do Olki żeby powiadomić ją, że żyję, bo oprócz nieodebranych połączeń miałam także nieodebrane od niej i od innych osób pojedyncze. Pogadałyśmy chwilę i wtulona w poduszkę obok zasnęłam.


***
 Następnego dnia byłam umówiona z Olką na zakupy.  Ubrałam <ubrania> i zgarnęłam torbę z podręcznymi rzeczami. Przyjaciółka przyjechała pod mój dom, ja zaraz wyszłam i razem pojechałyśmy podbijać łódzką manufakturę. Nasz sklepowy maraton trwał chyba 5 godzin.
- ja już nie dam rady- opadłam na ławkę.
- to chodźmy na kawę- zaproponowała. Poszłyśmy do kawiarni i zamówiłyśmy latte i kawałek tiramisu.
- jak wam układa się z Karolem? - zapytałam.
- szczerze ?- uniosła brwi do góry- ostatnio nie za dobrze, mam wrażenie, że coś przede mną ukrywa, ciągle gdzieś jeździ. Boję się- popatrzyłam w jej oczy, a w nich pojawiły się łzy.
- ej Olczik- pogłaskałam ją po ręce- na pewno wszystko będzie dobrze- posłałam jej uśmiech-może szykuje dla ciebie jakąś niespodziankę ?
- oby- roześmiała się- bo jak nie to zwariuje.
- ja już zwariowałam- powiedziałam i za chwilę ugryzłam się w język.
- Kamila przecież widzę, że za nim tęsknisz- przerwała- macie jakiś kontakt ?
- westchnęłam- dzwoni do mnie kilka razy dziennie, ale nie mam zamiaru odbierać od niego- popatrzyłam za szybę.
- oboje jesteście uparci- mruknęła.
- co powiedziałaś ? - zaciekawiła mnie jej wypowiedź- Olka...
- no co, no co ?- uniosła ręce w geście obronnym- dzwonił do mnie kilka razy i pytał o ciebie, to co, miałam mu nie odpowiadać ?
- ja nic nie mówię- zaśmiałam się, a w sercu poczułam ciepło. Dokończyłyśmy nasz deser i wolnym krokiem, zachodząc to tu, to tam dotarłyśmy na parking gdzie zostawiłyśmy karolowy samochód.
-a tak w ogóle, to Karol cie nie zniszczy za to że wzięłaś Reńkę ?- poklepałam auto.
- Karol się nie dowie- zaśmiała się- zresztą on jest na zgrupowaniu to mu nie jest potrzebna- wytłumaczyła rezolutnie. Wsiadłyśmy do niego i po chwili mknęłyśmy do Bełchatowa. A w mojej głowie miałam słowa przyjaciółki-" pytał o ciebie".


***


- POLSKA ! POLSKA ! POLSKA ! - dało się słyszeć z trybun Atlas Areny. Chłopaki wygrali z Brazylią najpierw w Warszawie- 3:2, następnie w Łodzi - 3:1. Ja byłam ubrana w koszulkę Mariusza tak jak Arek i Paulina.
- gratulacje braciszku- wtuliłam się w niego kiedy przybiegł do nas po meczu.
- kocham cię siostra- cmoknął mnie w czoło.
- jak ci się grało ?- zapytałam.
- nic nie mów, tak bardzo za tym tęskniłem- przytulił mnie mocno do siebie.
- tato, tato gjatulacje!- krzyczał Aruś. Oddałam Mańka w ręce jego rodziny i patrzyłam na zawodników. Nagle ktoś zasłonił mi oczy rękoma.
- zgadnij kto to- wyszeptał nad uchem.
-Kurek pierdoło !- wydarłam się i przytuliłam go najmocniej na świecie- nie widziałam cie tyle czasu!
- odezwała się - poklepał mnie po plecach-co u ciebie ?
- nie jest dobrze, ale daje radę, a u ciebie ?
- jak widzisz- wskazał na boisko- jest zajebiście.
- Kuraś Kuraś !- krzyczał jakiś rudzielec z boiska.
- leć- nakazałam mu gestem ręki.
- do zobaczenia- przytulił mnie i pobiegł do kolegi z drużyny.
- no a ze staruszkami to się nie przywita- chrząknął Igła za moimi plecami.
- siema wam !- przytuliłam Krzysia, Winiara i Łukasza- gratulacje.
- dzięki dzieki zioooo- zaintonował Michał, a ja popukałam się w czoło. Pogadaliśmy jakieś 15 minut i trzeba w końcu było się zbierać do domu. W o wiele lepszym humorze wracałam do siebie. Jednak gdy przekroczyłam próg uśmiech znikł tak szybko jak się pojawił z mojej twarzy. Znów sięgnęłam po butelkę alkoholu i użalałam się na swoim życiem. Dlaczego wszyscy inni mogliby być szczęśliwi ? Dlaczego największe tragedie dotykają mnie ? W jednym czasie opuściła mnie i przyjaciółka i miłość mojego życia. Bo tak Aleksa mogę nazwać. Jeszcze do nikogo nie czułam czegoś takiego. Było to jednocześnie szczęście i całkowite spełnienie idące w parze z poczuciem bezpieczeństwa. Dziwne było dla mnie to, że od śmierci Olgi nie płakałam ani razu. W moim sercu i w mojej głowie jest bariera ochronna ?  Mur ? Nie wiem sama jak to nazwać. Jedno jest pewne, to coś co nie pozwala mi na normalne funkcjonowanie. I choć wszystkim wydaje się, że u mnie jest w porządku to tak naprawdę się mylą i nie wiedzą co przeżywam gdy jestem sama w domu. Upijam łyk alkoholu i słyszę głos otwieranych drzwi, a może mi się wydaje ? Słyszę kroki, lecz mimowolnie moja ręka opada na podłogę. Jestem tak pijana, że nie wiem co się dzieje. Butelka wylatuje mi z rąk, a jej zawartość wylana jest na podłogę. Kroki są coraz głośniejsze, bliższe...
- Kamila !




_______________________________

tak jak obiecałam, dziś dodaję ;)
miłego czytania !

a tak wgl to chciałabym złożyć wam wszystkim najserdeczniejsze życzenia ! Zdrowia, szczęścia, miłości, aby siatkówka była lekarstwem na smutki( tak jak w moim przypadku) żebyście były uśmiechnięte i radosne przez cały czas i oczywiście MOKREGO lanego !! Mój będzie podwójnie mokry, czy zalany jak kto tam woli( 18 u chłopaka przyjaciółki ;pp) to miłego i do następnego rozdziału ! ;**


dziękuję przy okazji Wam za wszystko ! Za wyświetlenia, komentarze za wszystko !!!




czwartek, 28 marca 2013

Trzydzieści trzy.

-co ty tu robisz ?- zapytałam.
- musiałem sprawdzić jak się trzymasz, Kostek powiedział, że twoja przyjaciółka zmarła.- spuścił głowę patrząc w czubki swoich butów.
- Nikola, nie trzeba było- pogładziłam go po dłoni.
- jak się czujesz ?- zapytał siadając obok mnie.
- nie dociera to do mnie- powiedziałam ciągle patrząc na literki układające się w imię i nazwisko mojej przyjaciółki.
-będzie dobrze Kamila- przytulił mnie do siebie.
- chodź, pojedziemy do domu- wstałam i odkładając białą różę na nagrobek odeszliśmy z cmentarza. Okazało się, że Nikiego przywiozła Olka- dziewczyna Karola, to Konstantin załatwił mu to wszystko. Pojechaliśmy razem z Mańkiem do domu. Podziękowałam bratu i udaliśmy się do środka.
- ładnie tu macie- powiedział rozglądając się po salonie i kuchni.
- nie martw się, niedługo się wyprowadzę, tylko nie miałam siły na to- odpowiedziałam nalewając soku do szklanek.- jesteś głodny ?
- możemy coś ugotować- uśmiechnął się. Kazałam mu wyjąć z lodówki sałatę, zdjąć z niej folię i pokroić, ja sama zajęłam się krojeniem kurczaka.
 Kamila ?-odezwał się gdy wyrzucał folię po sałacie do kosza.
- no słucham ?- stanęłam na przeciwko niego ze szklanka w ręku.
- widzę, że nie radzisz sobie bez Alka- stwierdził cicho.
- nie prawda- mruknęłam.
- nie okłamuj mnie- powiedział stanowczo.
- przecież wszystko jest w porządku- wzruszyłam ramionami.
- doprawdy ?- zmarszczył brwi- to co to są za butelki ?- wskazał ręką na kosz. Zmieszałam się.
- to nie moje- odpowiedziałam szybko i zajęłam się krojeniem.
- Kamila do cholery jasnej- załapał mnie za ramię i odwrócił- popatrz mi w oczy i powiedz, że za nim nie tęsknisz.- Patrzyłam w jego oczy i nie mogłam wykrztusić słowa.- wiedziałem- powiedział i odszedł na kilka kroków ode mnie- zachowujecie się oboje tak samo.
- nie zależy to ode mnie- powiedziałam pod nosem- niestety ja nic nie zrobiłam.
- zadzwoń do niego- podał mi telefon.
- w żadnym wypadku !- krzyknęłam- nie ma mowy!
- osły- pokręcił głową Niko i zajął się swoją pracą. Do końca przygotowań obiadu nie wracaliśmy do tego tematu. Spokojnie zjedliśmy i gdy oglądaliśmy film do brata mojego byłego chłopaka zadzwonił telefon. Nie rozumiałam nic bo rozmawiał po serbsku.
- kto to  jak mogę wiedzieć ?- zapytałam.
- nikt ważny- uśmiechnął się i wróciliśmy do nudnawej komedii. Zadzwoniłam do Dagi pytając o to jak się czuje, obiecałam, że przyjdę do niej i jej pomogę przez kilka dni. Po telefonie pokazałam Nikiemu gdzie może się położyć, a sama poszłam do mojej sypialni.



***


- śniadanie ! - krzyknęłam na cały dom.
- nie drzyj się tak szwagierka- trącił mnie w bok Nikola, który właśnie zszedł do kuchni.
- naleśniki dla pana- uśmiechnęłam się.
- co ty taka wesoła ?-popatrzył na mnie marszcząc brwi. Nie wiedział o tym, że od godziny 4 nad ranem nie śpię i łyknęłam sobie co nieco.
- tak jakoś- wzruszyłam ramionami.- co będziesz dziś robił ?
- ponudzę się u was, jutro już jadę - poinformował mnie.
- tak szybko ?
- przyjechałem przecież tylko sprawdzić jak sobie radzisz- wyszczerzył się- a widać jest całkiem dobrze, także nie widzę sensu wyciągania cię z dołka.
- dzięki wiesz ?- zaśmiałam się i razem z nim pochłaniałam ogromną ilość naleśników.
Po śniadaniu poszłam do swojego pokoju, wzięłam prysznic, pierwszy raz od mojego przyjazdu z Serbii włosy rozpuściłam i nawet użyłam tuszu do rzęs. Założyłam  <ubrania> i poszłam do Nikoli żeby zapytać go czy idzie ze mną do brata a potem do Winiarskich.
- dobra koszulka- zaśmiał się.
- co ty chcesz ode mnie ? - popatrzyłam na napis. Już wiem- oj weź, przez przypadek- jęknęłam.
- mnie nie oszukasz- puścił oko.
- to idziesz ze mną po Arka ?- ręce oparłam na biodrach- czy skazujesz się na nudę ?
- idę idę- szybko wstał z kanapy i wyszliśmy z mieszkania.
- cześć wszystkim !- krzyknęłam na cały dom mojego brata.
- ciocia !- rzucił się na mnie chrześniak.
- cześć mordko- ucałowałam go- poznaj to jest mój kolega- pokazałam na Niko.
- ceść Alek Wjaźły-  podał mu rękę- jesteś podobny do wujka Aleksia- zmrużył oczy i popatrzył na niego spod byka.- ale nie podobaś mi się, wolę wujka, pasiują z ciocią do siebie- założył ręce na klatce piersiowej i oburzony odszedł.Zaśmiałam się lecz na słowo Aleks coś we mnie drgnęło.
- co powiedział- dopytywał się Nikola.
- że jesteś podobny do Aleksa, i że mu się nie podobasz bo jestem wujka a nie twoja- przetłumaczyłam, a ten się zaśmiał.
- widzisz, nawet dzieci wiedzą gdzie wasze miejsce- szturchnął mnie.
- o cześć wam- w korytarzu pojawiła się Paulina.
- cześć, poznajcie się to brat Aleksa- wskazałam na mojego towarzysza.- Jest jeszcze Maniek ?
- już pojechali do Spały z samego rana- poinformowała mnie bratowa.
- porywam Arka- zaśmiałam się- masz wolne.
- dziękuję ci !- rzuciła się na mnie- to dobrze bo młody nie poszedł do przedszkola, a ja muszę pojechać do klubu pozałatwiać sprawy- ucieszyła się.- gdzie idziecie ?
-do Dagmary, dawno się z nią nie widziałam, byłaś u niej ?
- tak tak, nawet wczoraj-posłała mi ciepły uśmiech- coraz ciężej jej się chodzi, no ale takie uroki ciąży- mrugnęła do mnie.
Poczekaliśmy na mojego chrześniaka i wróciliśmy po alkowy samochód.
- ty prowadzisz- rzuciłam kluczyki Nikiemu, przecież piłam, nie chciałam narażać nikogo na wypadek albo mandat. Serb wziął ode mnie klucze i po chwili byliśmy w drodze do mieszkania Winiarskich. Arek zadawał mnóstwo pytań i mówił, że nie chce mieć innego wujka niż Aleks. Za każdym razem moje serce przyśpieszało. Lecz co ja mogę poradzić ? Nic.


***

- jak się czujesz ?- zapytałam przyjaciółki gdy siedziałyśmy za domem na leżakach i patrzyłyśmy na bawiących się chłopaków.
- mała daje popalić- zaśmiała się Dagmara.
- czyli jednak dziewczynka ?
- na całe szczęście, jeszcze jeden młody Winiarski i bym nie wytrzymała- pokręciła głową- Oliwiera wszędzie pełno i powoli nie daję rady- westchnęła- ma takie teksty, że mnie załamuje.
- po ojcu- zaśmiałam się.
- to jest właśnie najgorsze- powiedziała i wybuchłyśmy gromkim śmiechem.
- a ty jak się trzymasz ?- zapytała po chwili.
- bywało lepiej, chyba przeżywam to wszystko na swój sposób, wiesz- westchnęłam- sama nie wiem Dagmara. To wszystko wydaje się być takie nieprawdopodobne, śmierć Olki, przecież miała całe życie przed sobą.
- życie pisze różne scenariusze, nie zawsze jest kolorowo, a jak radzisz sobie bez Alka ?
- jego mi cholernie brakuje. Jeśli chodzi o Olgę to wiem, że ona nie wróci, ale wierzę, że czuwa nade mną i to mnie podtrzymuje na duchu lecz jeśli chodzi o Aleksa, on gdzieś jest, chodzi po świecie i nie jest mój. Przez głupotę. Ja nie pocałowałam Marko- po policzku spłynęła mi łza, na szczęście miałam okulary i nic nie było widać.
- zrozumie- położyła dłoń na mojej- zobaczysz, zrozumie.
Posiedzieliśmy u Winiarskich do wieczora. Robiłyśmy z Dagą obiad, byliśmy na spacerze, graliśmy na psp i takie różne. Odstawiliśmy młodego Wlazłego do domu i sami powędrowaliśmy do kuchni w celu przygotowania kolacji. Zrobiłam kanapki, ambitnie nie ma co i zaraz poszliśmy spać. Nie. Ja nie poszłam zaraz. Skitrałam jakąś butelkę wódki do pokoju i po cichu wypiłam pół jej zawartości. Alkohol pomagał zapomnieć ? Nie. Sprawiał, że to wszystko było mi obojętne. Podeszłam do torby i wyjęłam paczkę linków mentolowych. Wyszłam na balkon i odpaliłam jedną fajkę. Zaciągnęłam się, zakręciło mi się w głowie. Stwierdziłam, że lepiej będzie jak usiądę. Spaliłam jeszcze jednego papierosa i chwiejnym krokiem rzuciłam się na łóżko gdzie jeszcze niecały miesiąc temu razem z miłością mojego życia przeżywałam upojne noce. Poduszka pachniała jego zapachem chciało mi się beczeć, ale alkohol zrobił swoje. Szybciej zasnęłam niż się rozpłakałam.


***

I po raz któryś budzę się z wielkim kacem. Pieprzona obojętność. Nie powiem, że mi to nie odpowiadało.
- o której masz samolot ?- zapytałam Nikiego który grał na konsoli.
- 17- spojrzał na mnie- wyglądasz jakbyś miała kaca- zaśmiał się.
- głupi jesteś- popukałam się w czoło.
- Boże Kamila !- wydarł się- ty masz kaca ! Dziewczyno co ty z sobą robisz ?!
- nie gryź- mruknęłam- będę robić co mi się podoba !
-nie zniszczysz sobie życia przez mojego brata- załapał mnie za nadgarstki.
- zostaw mnie- wyrwałam mu się i odeszłam w stronę kuchni- moje życie, moja sprawa !
- zachowujesz się jak gówniara !- powiedział i wyszedł z pokoju do siebie. Miał rację. Ale co mnie to obchodzi ? Włączyłam głośno muzykę i podrygiwałam w rytm robiąc tosty. Usłyszałam jak Nikola schodzi na dół. Odwróciłam się, a on stał i patrzył na mnie smutnym wzrokiem.
- wyjeżdżam już teraz- oznajmił.
- przecież do 17 jest kupa czasu- zdziwiłam się.
- nie będę patrzeć jak się upijasz i rujnujesz sobie życie, do domu tez nie mam zamiaru wracać bo do Aleksa nie wolno się odezwać. Banda gówniarzy- podszedł do mnie- jesteś naprawdę dobrym człowiekiem, nie zatrać tego w butelce wódki- pocałował mnie w czoło, zabrał swoje walizki i wyszedł. Patrzyłam jak wsiada do taksówki i odjeżdża sprzed naszego, mojego, Aleksowego domu. Otępiała patrzyłam przez okno. Położyłam się na kanapie i gapiłam się w sufit. Co się ze mną dzieje do cholery ?! Nie umiałam sobie odpowiedzieć na to pytanie, jedyne co mi zostało to butelka czystej stojąca na stoliku....





___________________________________

przed świętami pojawi się jeszcze  jeden  :)
miłego czytania!
buziaki :***
dziękuję komentującym i proszę o więcej ! 

środa, 27 marca 2013

Trzydzieści dwa.

-słucham ?
- Kamila ! Za ile będziesz w szpitalu ?!- zapytała roztrzęsiona pani Ela.
- jakieś 15 minut, a co się stało ?
- Olga- zaczęła płakać- Olga się obudziła proszę bądź jak najszybciej.
- dziękuję, postaram się być nawet wcześniej- poinformowałam ją i zakończyłam połączenie. Nerwowo tupałam stopą w podłogę autobusu. Nareszcie. Drzwi otworzyły się a ja jak z procy wyleciałam i ruszyłam biegiem w stronę szpitala. Ból głowy po wczorajszej mini libacji nie ułatwiał mi tego lecz pędziłam ile sił w nogach. Wpadłam do kliniki.
- gdzie ona jest ?- podbiegłam do mamy mojej przyjaciółki.
- reanimują ją- popłakała się a ja razem z nią.
- będzie dobrze- przytuliłam ją do siebie. Trwałyśmy w uścisku dobre 20 minut dopóki lekarz nie wyszedł z sali.
- co z nią ?!- wyrwałam się pierwsza.
- bardzo mi przykro- zmarszczył czoło i podrapał się po karku- pani Olga nie żyje, zgon nastąpił o 15.28.
- niemożliwe- szepnęłam i zacisnęłam pięści- niemożliwe ! Kłamie pan ! To jakiś absurd !- krzyczałam mu prosto w twarz. Za sobą słyszałam tylko głośny szloch pani Eli.
- bardzo mi przykro- powiedział i odszedł od nas, a ja z tej bezradności osunęłam się po ścianie. Nie uroniłam żadnej łzy. Przed oczami pojawiły mi się obrazki sprzed kilku lat, gdy się poznałyśmy, gdy razem wyjechałyśmy do Londynu, straciłam po raz kolejny najważniejszą osobę w moim życiu, nic nie ma teraz sensu. Mama Olki podeszła do mnie i siadła na podłodze obok. Płakała  głośno, a ja tempo patrzyłam w podłogę. Straciła dziecko, jej malutką Oleńkę, męża straciła miesiąc temu gdy okazało się, że ją zdradza. Obie zostałyśmy same bez naszych" podtrzymywaczy "przy życiu. Nie wiedziałam co ze sobą zrobię. Wszystko było irracjonalne i głupie w świetle choroby mojej przyjaciółki. Mój związek z Aleksem ? Kolejna porażka lecz czym jest zerwanie w porównaniu do śmierci bliskiej ci osoby ? Niczym. Nie zdążyłam się nawet z nią pożegnać, nawet nie nacieszyłyśmy się sobą, a Bóg mi ją zabrał. Wierzę bardzo mocno, że tam na górze będzie jej lepiej, że nie będzie cierpieć i zazna szczęśliwości, której mimo wszystko ale jej brakowało...
Po kilku godzinach bezużytecznego siedzenia wyjęłam telefon i zadzwoniłam do Pauliny.
- cześć Paula.
- co się stało ?!- wyraźnie się zmartwiła słysząc mój głos.
- mogłabyś przyjechać po mnie do szpitala ?- zapytałam.
- pewnie, zaraz będę- zamyśliła się- wszystko okej ?
- Olga nie żyje- powiedziałam zaciskając zęby choć się nie popłakałam.
- Kama trzymaj się- powiedziała ciepło- już jadę.


***

- Kamila!- wpadła do szpitala moja bratowa i od razu mnie przytuliła. Ja byłam całkowicie nieobecna.
- ona nie żyje- powiedziałam patrząc gdzieś w dal- nie żyje- powtórzyłam.
- csiii- pogładziła mnie po plecach- jedźmy do domu.
Pożegnałam się z mamą Olki i jej tatą, który przyjechał właśnie do kliniki i wróciłam z Pauliną do domu.
- na pewno chcesz tu zostać ?- zapytała.
- jak pobędę sama to mi dobrze zrobi- powiedziałam ciepło dla niepoznaki.
- jak coś to dzwoń i przyjdziemy z Arkiem spać do ciebie- zapewniła mnie.
- dziękuję, jesteś kochana- wymawiałam słowa jak z jakiejś maszyny. Bratowa pożegnała się ze mną i poszła do domu na przeciwko. Ja zaś poczłapałam na górę, założyłam ponownie koszulkę Alka i krótkie szare spodenki. Położyłam się na kanapie w salonie ówcześnie zabierając butelkę wódki i zaczęłam ją pić. Jeden łyk, drugi, piąty, ósmy, dziesiąty. Ulga ? Raczej obojętność na to wszystko. Może gdybym się rozpłakała- ulżyłoby mi. Lecz ja tylko patrzyłam za okno wychodzące na taras. Ściemniało się. Spojrzałam na zegarek- 21.00 przez myśl przemknęło mi - co robi Aleks... Ale przecież się nie odezwę. Dalej już nic nie pamiętam...


***

Zeszłam na dół ubrana w <sukienkę>. Od środy- czyli dnia śmierci mojej przyjaciółki ciągle rano budziłam się z mega kacem. Inaczej nie przespałabym ani jednej nocy. Spojrzałam w lustro. Wyglądam jak cień człowieka. Wystające nadnaturalnie obojczyki, podkrążone i zaczerwienione oczy. To nie jest już ta sama Kamila.  Dziś pogrzeb mojej Olgi. Ciągle nie mogę się pozbierać i myślę, że to jakiś chory żart. Musiałam powiadomić naszych znajomych z Londynu. Paweł gdy dowiedział się o dziecku i o niej strasznie się załamał. Ja nie byłam lepsza. Moje serce przepełnione było pustką, którą załagodzić mogła tylko jedna osoba. Osoba, która jest teraz gdzieś daleko. Tylko ona mogła ukoić mój wewnętrzny ból jakiego teraz doznawałam, lecz ja dla tej osoby już nic nie znaczę. Kończąc przemyślenia, założyłam na stopy czarne balerinki. Do kopertówki włożyłam paczkę chusteczek. Na nos założyłam okulary i zamykając drzwi wyszłam z mieszkania. Pod domem czekał na mnie Mariusz, który jedzie ze mną.
- cześć siostra- przytulił mnie do siebie- jak się trzymasz ?
- a jak wyglądam ?- mruknęłam.
- będzie dobrze- poklepał mnie po plecach- siadaj do samochodu.
Jechaliśmy w ciszy. Dziękowałam Bogu za takiego brata w myślach. O nic nie pytał i to było w nim najwspanialsze, rozumiał mój ból bo w końcu przecież też stracił przyjaciela. Choć z Arkiem nie znali się długo, opowiadał, że rozumieli się bez słów. Arek był aniołem przyjaciół, zawsze o wszystkich się troszczył i raczej stał na uboczu. Za to go kochali. To dokładnie jak Olga. A teraz ? Jadę by ją pożegnać. Po 22 letniej dziewczynie zostaną zdjęcia, nagrobek na cmentarzu oraz pamięć tych, którzy ją znali. Nie tak miała wyglądać nasza przyszłość.. Los pisze różne scenariusze...


***

- z prochu powstałeś i w proch się obrócisz- ksiądz wypowiedział te słowa. Wtuliłam się w Mariusza. Słońce świeciło jak oszalałe, pomyślałam, że to pewnie Olka uśmiecha się szeroko do nas wszystkich. Podeszłam do jej mamy i przytuliłam ją mocno. Płakała w moje ramię, a ja stałam otępiała. Żadnego kroku w przód ani w tył. Czas zatrzymał się dla mnie 3 dni temu i dalej nie mogłam uwierzyć, że zabrano mi część mojego serca. Cmentarz z każdą chwilą pustoszał, ludzie którzy przybyli na pogrzeb rozchodzili się różne strony. Tylko ja i pani Ela trwałyśmy w uścisku, jak skamieniałe. Słyszałam jej głośny szloch. A moje uczucia ? Zostały zamrożone.
- czekam w samochodzie- szepnął mi na ucho mój brat. Pokiwałam głową tylko.
- Elu- odezwał się po jakimś czasie pan Jerzy- czas jechać.
- dziękuję ci Kamila- pocałowała mnie w czoło- pamiętaj o mnie i o Oldze.
- zawsze będę pamiętać- powiedziałam i patrzyłam na oddalających się rodziców przyjaciółki. Tak nie idą osoby szczęśliwe. Nawet w ich sposobie chodzenia było widać ból. Usiadłam na ławce obok nagrobka i czytałam litery na tablicy:

                     Olga Kaczmarska
            zmarła 29 maja 2013 roku.

"Pokój Ci wieczny w cichej krainie, 
gdzie ból nie sięga,
 gdzie łza nie płynie,
 gdzie słyszysz Boga głos serdeczny.."


Powtarzałam te słowa bez ustanku dopóki nie poczułam czyjejś dłoni na ramieniu. Odwróciłam się gwałtownie...



_________________________
dokończenie ;)
następny także niedługo :)
bardzo smutno, ale obiecuję, że teraz będzie już tylko lepiej- chyba :D
miłego czytania ;) :**

komentujcie ! :)


wtorek, 26 marca 2013

Trzydzieści jeden.

Od dwóch dni jestem w Polsce. Nie mogę sobie poradzić z niczym. Właśnie jadę do szpitala. Z Olgą jest coraz gorzej. Jak ją stracę... Nawet nie chce o tym myśleć. Znów nasunęła mi się myśl o wyjeździe. O zostawieniu tego wszystkiego. Ale nie, nie jestem tą samą Kamilą co 4 lata temu. Muszę zmierzyć się z tym sama. Patrzę na parę zakochanych siedzącą na przeciwko mnie w autobusie i mam łzy w oczach. Aleks nie odezwał się do mnie od czasu wyjazdu. Ja też nie mam zamiaru, choć cierpię.

- cześć Olga- siadłam na krześle obok łóżka przyjaciółki- wiem kochanie, że mnie słyszysz, słuchaj masz się obudzić bo ci tyłka nakopie- zaśmiałam się, a po chwili popłakałam. Nie mogłam się powstrzymać.
- dzień dobry Kamilo- do sali weszła pani Ela.- coś się stało ?
- dzień dobry, nic po prostu nie daję sobie z tym rady- westchnęłam wycierając łzy.
- a myślisz, że ja mogę ?-usiadła koło mnie i położyła rękę na moim ramieniu- jest mi ciężko i jestem cieniem człowieka ale mam nadzieję, ciągle mam nadzieję, że ona z tego wyjdzie.
- oby- przytuliłam się do niej.

***

- Kamila do cholery jasnej nie możesz tak się zachowywać !- wydarł się na mnie.
- daj mi spokój, wszystko jest mi obojętne, tobie też powinno. Napijesz się ?- uniosłam w górę butelkę trunku.
- popatrz na siebie co się z tobą dzieje !
- Misiek cicho, po co krzyczysz ?- wybełkotałam.
- zachowujesz się gorzej niż dziecko ! Chcesz zmarnować swoje życie ?!- dalej stał nade mną i krzyczał.
- może mi to pasuje ?- zapytałam ze łzami w oczach- może nie chce mieć normalnego życia ?
- chcesz mieć normalne i ja o tym wiem- powiedział.
- a co ty możesz wiedzieć- prychnęłam.
- wiem, że nie jesteś sobą- siadł na kanapie koło mnie- porozmawiajmy.
- ale nie ma o czym rozmawiać- westchnęłam i upiłam łyk wódki.
- jak to nie ma ? - zdziwił się.
- o czym mam rozmawiać ? O tym, że mój chłopak mnie zostawił ?
- csi- przytulił mnie do siebie ówcześnie odbierając mi butelkę- będzie dobrze- gładził mnie po plecach.- idziesz spać ?
- a mam wyjście ?- zapytałam.
- nie- wyszczerzył się- idziesz pod prysznic i idziesz spać, ja tego dopilnuję, poczekam aż uśniesz- zaśmiał się, a ja nie miałam wyjścia. Wzięłam prysznic i naciągnęłam szare dresy na tyłek, założyłam alkową koszulkę i zeszłam na dół trochę się chwiejąc.
- gotowe- puściłam oko przyjacielowi- idę spać, dzięki Michał, dobranoc- pocałowałam go w policzek.
- leć mała, nie ma za co, Daga wiedziała kiedy mnie wysłać do Ciebie, to dobranoc- przytulił mnie i opuścił mój dom. Mój ? Nie mój ? Na razie jeszcze tu pomieszkam, ale potem wyprowadzę się do Mańka albo do centrum Bełchatowa. Zobaczymy. Upewniając się, że Misiek pojechał siadłam przed telewizorem, włączyłam film- P.S. I love you i wyciągając butelkę wódki oglądałam jak Holly i Gery poznali się. Beczałam jak głupia, popijając alkohol.
- niech żyje pierdolona miłość- uniosłam rękę w górę i gorzko się zaśmiałam.


***

Obudziłam się z mega kacem. Pomyślałam, że głowę to mi chyba rozsadzi. Szybko poczłapałam na górę wziąć prysznic. Popatrzyłam w lustro- wyglądałam strasznie, nie dość, że oczy podkrążone to i dodatkowo czerwone od płaczu. Nos jak u królika. Masakra. Ale i tak nie musiałam być dla nikogo ładna. Wzruszyłam ramionami. Włosy związałam w kitkę a na siebie naciągnęłam jeansowe spodenki, a koszulkę Alka zostawiłam. Powąchałam ją- pachniała jeszcze jego perfumami. Zeszłam na dół i zaczęłam sprzątać ten bajzel. Butelki wyrzuciłam do kosza razem z masą zużytych chusteczek. Otworzyłam lodówkę- pustki. Nałożyłam sandały, wzięłam okulary przeciwsłoneczne, portfel i zamykając dom wyszłam do pobliskiego spożywczaka.
- cześć Kama !- przywitała mnie Paulina.
- cześć bratowa- ucałowałam ją.
- na zakupy ?- zapytała.
- tak, jestem strasznie głodna, a w domu pustki- zaśmiałam się.
- Misiek był u ciebie ? Mariusz mówił, że widział jego samochód na podjeździe.- zmieszałam się, nie mogła wiedzieć, że pije.
- a no był, chciał jakieś płyty pożyczyć ode mnie- wytłumaczyłam szybko.
- rozumiem, a może przyjdziesz do nas na obiad ?- zapytała.
- nie dzięki- uśmiechnęłam się- jadę do Olki niedługo- ale dzięki.
- jak coś to dzwoń- położyła dłoń na moim ramieniu, jesteśmy zawsze- posłała mi uśmiech.
- dzięki - przytuliłam się do niej- to do zobaczenia- pożegnałam się z nią. Bratowa wyszła ze sklepu a ja kupiłam drożdżówki,bułki, wędlinę, ser i butelkę wódki. O tak na wieczór się przyda. Zapłaciłam, podziękowałam i wróciłam do domu. Zjadłam śniadanie i poszłam się przebrać. Spodenki zostawiłam, a zmieniłam tylko <bluzkę>. Spakowałam swoją torbę, którą dostałam na urodziny od Mańka i Pauli. Wrzuciłam telefon, małą wodę gazowaną na kaca, chusteczki higieniczne i wiele niepotrzebnych rzeczy. Zamknęłam dom i poszłam na przystanek z którego MPK odjechałam do centrum Bełchatowa, a stamtąd- do Łodzi. W czasie podróży autobusem zadzwonił mój telefon.
- słucham ?


______________________________

 proszę bardzo :) następny niedługo, ten troszkę krótki ale może nawet dziś pojawi się następny :)
miłego czytania ;)
buziaki :***
P.S.- komentujcie bo to mnie podnosi na duchu ;))
<dodaję teraz bo już mam wolne :P>


sobota, 23 marca 2013

Trzydzieści

motywacja- <KLIK>



-ale mu pojechałaś- ciszę przerwał Nikola, który nie mógł już wytrzymać.
- bardzo dobrze zrobiłaś- odwrócił się z miejsca pasażera do tyłu Alek.
- nie powinnam- przygryzłam wargę- to wasz ojciec, powinnam mieć do niego szacunek.
- ale przecież masz Kamila, on też musi cię szanować- pogładził mój policzek, ja przytuliłam się do jego dłoni.
- nie gadajmy o tym- uśmiechnęłam się.
- ale i tak będę do końca życia pamiętał ten pojazd na ojcu- zaśmiał się Niko.
Dojechaliśmy pod klub i umówiliśmy się z nim, że zadzwonimy do niego to po nas przyjedzie. Aleks wziął mnie za rękę, dał buziaka i weszliśmy roześmiani do środka. Było bardzo mało ludzi co mnie ucieszyło, bo nie lubię tłocznych imprez. Z końca sali machał nam Nikola Kovacević, a obok niego siedziała jego żona. Przywitaliśmy się z nimi, a ja poznałam Anę. Była miła, bardzo miła.
- gdzie reszta ?- zapytał mój chłopak rozglądając się po sali.
- zaraz będą- odpowiedział Nikola i rzeczywiście nie minęło 5 minut, a do nas przyłączyli się Kostek i Nina.
- kochana !- rzuciłam się w jej ramiona- tak dawno się nie widziałyśmy.
- wiem wiem ale byłam zapracowana, zresztą wiesz kończyłam studia, miałam tyle nauki- westchnęła- ale odbijemy sobie to dziś- trąciła mnie łokciem i zajęła miejsce koło mnie. Wyglądała ślicznie, na sobie miała <złotą sukienkę> która pasowała do niej idealnie.
W końcu przyszła reszta, Marko, Urus(brat Nikoli) i reszta których imion nie bardzo pamiętam. Zaczęła się zabawa, wypiłam dwa drinki i razem z Niną i Aną poszłyśmy szaleć na parkiecie. Nagle poczułam wielkie łapy na biodrach. Odchyliłam się trochę do tyłu i ułożyłam głowę na klatce piersiowej mojego chłopaka. Odwrócił mnie i zaczął namiętnie całować.
- kocham cię- wyszeptał w moje włosy gdy kołysaliśmy się w rytm wolnej piosenki.
- ja ciebie też- odpowiedziałam patrząc w jego oczy. Kolejny raz złączylismy się w gorącym pocałunku.
- gołąbeczki- zaklaskał Cupko- odbijany. I po chwili tonęłam w objęciach naszego przyjaciela. Ten jak zacznie wywijać to dajcie spokój, po chwili już bolały mnie nogi. Wariat. Cały wieczór tak trwał, tańczyłam ze wszystkimi chłopakami z drużyny Aleksa, wypiłam jeszcze jednego drinka, reszta była bardziej podchmielona, ja starałam się zachować umiar, mój chłopak także nie pił za dużo, razem bawiliśmy się świetnie nie patrząc na resztę naszego składu. Było już koło 2 w nocy gdy ktoś znalazł się koło nas.
- odbijany !- krzyknął Marko i po chwili tańczyłam z nim, a Olek poszedł odpocząć.- jak się bawisz?- zapytał.
- świetnie, naprawdę świetna impreza- wyszczerzyłam się.
- hmm- przybliżył swoją twarz do mojej- jesteś taka piękna- szepnął. Ja gwałtownie się od niego oderwałam na bezpieczną odległość.- nie uciekaj mi.- przycisnął mnie do siebie.
- Marko zostaw mnie-wysyczałam.
- to ty zostaw tego dzieciaka- powiedział a jego ręka którą trzymał na moich plecach zjechała niebezpiecznie w dół.
- odwal się ode mnie- mruknęłam i wyrwałam mu się z objęć. Usiadłam na kolanach u mojego chłopaka.
- wszystko ok ?- zapytał. Ja tylko kiwnęłam głową i z tego zdenerwowania sięgnęłam po kolejnego drinka. Nagle zakręciło mi się w głowie i stwierdziłam, że muszę wyjść. Wzięłam swoją torebkę i kurtkę i wyszłam na zewnątrz.
- tu jesteś- poczułam czyjeś ręce na swoich biodrach i nie były to ręce należące do Atanasijevicia.
- zostawisz mnie w spokoju ?- wydarłam się na niego, a on nie reagował. Przysuwał mnie do siebie.- proszę- jęknęłam- Marko !
- nie mów że nie chcesz- zaśmiał się ironicznie.
- nie chcę !- szarpnęłam się, a on nie dawał za wygraną.
- Marko do jasnej cholery  !- darłam się, a on wykorzystał okazję i mnie pocałował. Natychmiastowo oderwałam się od niego i dałam mu w twarz.- ty świnio !- syknęłam.
- o jaka wierna się znalazła- naśmiewał się ze mnie. Ja nie reagowałam, szybko uciekłam do środka i odnalazłam Aleksa.
- kochanie, możemy już jechać ?- zapytałam.
- coś się stało ? Jesteś strasznie zdenerwowana- popatrzył na mnie.
- wszystko ok, tylko trochę się źle czuje, chyba za dużo drinków- uśmiechnęłam się.
- wcale nie wypiłaś tak dużo, może ci coś zaszkodziło- zamyślił się.
- idziemy ?- na moje słowa pokiwał głową i wybrał numer do swojego brata.
- zaraz będzie, chodź pożegnamy się- pociągnął mnie za rękę. Gdy wszystkim powiedzieliśmy dobranoc ruszyliśmy w stronę wyjscia. Minęliśmy się z Marko.
- już idziecie ?- zapytał.
- tak, bracie to do jutra !- uściskał się z nim Aleks. Gdyby tylko wiedział jak jego przyjaciel zachował się kilka minut wcześniej na pewno nie pożegnałby się z nim tak.
- cześć Kamila- uśmiechnął się cwaniacko.
- dobranoc- mruknęłam. Nie widziałam potrzeby aby mówić o tym mojemu Alkowi, na razie postanowiłam siedzieć cicho. Wiem jaki on jest, zaraz zaczęły by się kłótnie, a ja tego nie chcę. Mają reprezentację teraz i to się liczy. Powiem mu po lidze światowej, teraz zaszkodziłoby to tylko.
- kochanie naprawdę wszystko w porządku ?- przytulił mnie do siebie gdy czekaliśmy na Nikolę.
- tak jest ok, wiesz jestem zmęczona, ale było bardzo miło- dałam mu buziaka.
- cieszę się- odwzajemnił pocałunek. Usłyszeliśmy pisk opon.
- zakochańce wsiadać !- uchylił szybę mój szwagier. Szybko zapakowaliśmy się do samochodu i po 10 minutach byliśmy w domu. Wzięłam szybki prysznic ciągle myśląc o tym co zaszło pod klubem. Szczerze ? Nie mogłam sobie z tym poradzić. Chyba moja obecność na treningach i spotkaniach towarzyskich w Serbii dobiegła końca, nie wiem co mam robić. Z takimi myślami poszłam spać.


***


Następne dni mijały bardzo szybko. Byłam na zakupach z Niną i Aną, odwiedziłam kilka razy babcię. Spędzałam miło czas z teściową. Chodziłam na spacery z Olkiem, pokazywał mi swoje ulubione miejsca w Belgradzie, a wieczorami siedzieliśmy u niego na balkonie i patrzyliśmy w gwiazdy rozmawiając o naszej przyszłości.A pan Marko ? Trudny człowiek, nie odezwał się ode mnie nawet jednym słowem od naszej kłótni, jego żona pocieszała mnie, a ja nie chciałam pokazywać swojej słabości. Bardzo zadomowiłam się u Atanasijeviciów, ale stwierdziłam, że lepiej będzie jak wrócę wcześniej. Gadałam z panią Elą- stan Olgi się pogarszał- musiałam wrócić mimo tego że sprawiła mi przykrość czułam że powinnam ją wspierać. Mam nadzieję, że wyzdrowieję i to pogorszenie to tylko okres przejściowy. Zwłaszcza, że sytuacja z Marko też nie była ciekawa. Spotkałam go w centrum handlowym, bydlak cieszył się do mnie jak głupi do sera. Nina od razu to zauważyła i zapytała czy między nami nie było jakiegoś spięcia. Przecież nie mogłam jej powiedzieć, że mnie pocałował, jeszcze nie teraz.
 Jutro mam samolot. Siedzę w salonie z kubkiem czekolady i czekam na mojego chłopaka, który zaraz wróci z treningu. Szkoda, że muszę go zostawić na półtora miesiąca, ale taki jego zawód. Wytrzymamy. Obiecałam, że przyjadę jeszcze na jakiś ich mecz. Zobaczymy. Usłyszałam, że drzwi frontowe się otwierają, do mieszkania wpadł mój chłopak.
- Kamila jak mogłaś ?- stanął w pokoju zrzuciwszy torbę ze swojego ramienia i patrzył na mnie smutnym wzrokiem.
- o co ci chodzi ?- wstałam z fotela i podeszła do niego patrząc mu w oczy.
- nie udawaj głupiej, Marko mi powiedział o wszystkim !- powiedział spokojnie, widać, ze każde słowo sprawiało mu ból.
- ale to nie tak- powiedziałam ze łzami w oczach.
- pocałowałaś go !- zarzucił mi.
- to on kleił się do mnie cały wieczór, a na koniec mnie pocałował, nie chciałam tego  !- krzyknęłam i na dobre się rozpłakałam.
- teraz tak tylko mówisz- dalej mierzył mnie wzrokiem.
- Aleks no chyba mu nie uwierzyłeś- popatrzyłam zdębiała na niego.
- od zawsze był ze mną szczery, dlaczego teraz miałby kłamać ?- prychnął.
- widzę, że bardziej wierzysz swojemu kumplowi niż dziewczynie, gratulacje- zaczęłam bić mu brawo.- naprawdę bardzo kurwa mi miło !- powiedziałam i pobiegłam na górę do pokoju. Zaczęłam w pośpiechu pakować swoje rzeczy  jednocześnie płacząc. Świnia- jak mógł tak powiedzieć Alkowi, przecież w życiu bym mu czegoś takiego nie zrobiła, za bardzo go kocham... gdy spakowałam całą walizkę, zadzwoniłam do Nikoli.
- gdzie jesteś ?- zachlipałam.
- zaraz będę w domu- odpowiedział- coś się stało ?
- to nie wysiadaj z samochodu, ja zaraz wyjdę przed dom- rozkazałam mu i naciągnęłam na siebie jeansową kurtkę i balerinki. Sprawdziłam czy w podręcznej torbie mam wszystko ówcześnie zabierając jedną koszulkę mojego chłopaka. Nie chciałam sprawiać mu bólu i postanowiłam, że ostatnią noc spędzę u jego babci, a jutro z rana wrócę do Polski. Ciągle płacząc zeszłam na dół ciągnąc za sobą walizkę, zajrzałam jeszcze raz do salonu. Aleks stał odwrócony do mnie tyłem i wyglądał przez okno wychodzące na taras. Usłyszałam auto pod domem, to był Niko. Zgarnęłam rzeczy i ostatni raz zerkając na mojego chłopaka wyszłam.. Przekraczając próg domu poczułam ścisk w żołądku i znów zaczęłam zachodzić się od płaczu.. Wsiadłam do samochodu rzucając walizkę na tylne siedzenie.
- zawieź mnie do babci- wyszeptałam. Niki o nic nie pytał i byłam mu za to wdzięczna. Zatrzymał się przed domem staruszki i zapytał.
- co się stało do cholery ?! Czego całą drogę płakałaś Kamila !- wydarł się na mnie a ja aż się przeraziłam.
- nie krzycz- uspokoiłam go.
- jak mam nie krzyczeć ?! O co pożarliście się z Batą ?!
- wtedy na imprezie, Marko przystawiał się do mnie cały wieczór i mnie pocałował. Nie mówiłam Alkowi o tym bo nie chciałam aby kłócił się w czasie sezonu reprezentacyjnego, jak widać nie wyszło mi to na dobre, bo Marko twierdzi że to ja go pocałowałam. A Olek ? Uwierzył jemu- powiedziałam łamiącym się głosem i znów się rozpłakałam.
- uspokój się Kama, płacz nic nie da- pogładził mnie po plecach.


***

- Kamilko kochanie nie płacz już- pogładziła mnie po plecach babcia.
- nie umiem sobie z tym poradzić- westchnęłam- ja naprawdę go kocham.
- wiem, ale mój wnuk najpierw coś robi, a potem myśli. Zobaczysz odpoczniecie od siebie i wszystko wróci do normy, nie płacz skarbie- pocieszała mnie jak tylko mogła.
- babciu, dziękuję- uśmiechnęłam się do niej.
- sama to przerabiałam, nie masz za co - posłała mi ciepły, ba ! Najgorętszy uśmiech, a do tego bardzo szczery.
- naprawdę ?
- kiedyś, dawno temu gdy miałam 20 lat i poznałam dziadka Aleksa od razu się w nim zakochałam, a poznaliśmy się w sklepie żelaznym. Ja jako młoda dziewczyna pracowałam w sklepie, a on przez pół roku przychodził do mnie i kupował paczkę gwoździ, przynajmniej 3 razy w tygodniu- zaśmiała się, a ja razem z nią - po jakimś czasie zaczęłam się zastanawiać po co mu tyle gwoździ.. Pewnego dnia, a było to 29 czerwca 1960 roku przyszedł do mnie z bukietem goździków i zapytał czy pójdę z nim na spacer, byłam wniebowzięta. Okazało się na koniec, że miał 8kg gwoździ w domu.. A gdy budowaliśmy nasz dom- wszystkie pozostały wbite w drewno. Taka nasza mała pamiątka, ale nie myśl sobie, że było łatwo. Zaraz po naszym spotkaniu przyjechał do nas mój kuzyn, szłam z nim przez Belgrad i dobrze się bawiliśmy, szliśmy chyba nawet pod rękę, już nie pamiętam- zacmokała- i wtedy Mikołaj nas zobaczył. Wyciągnął zbyt pochopne wnioski i co ? Przestał przychodzić po gwoździe, dopiero gdy mu to wszystko wytłumaczyłam zrozumiał. Wiesz dziecko- westchnęła- czasem zdaje się nam, że widzimy coś i sami tworzymy z tego historię. Pogodzicie się, zobaczysz- jeszcze raz mnie przytuliła- a teraz śpij dobrze bo jutro czeka cię lot do Polski. Dobranoc kochanie.
- dziękuję- szepnęłam- dobranoc..- i zasnęłam w ciepłej pościeli.








_____________________________
namieszane :D

miłego czytania, mam nadzieję, że się spodoba.
Dziękuję za komentarze i proszę o więcej- strasznie motywują do pisania ;)
buziaki:****




środa, 20 marca 2013

Dwadzieścia dziewięć

Razem z Nikim wsiedliśmy do jego samochodu.
- mogę wiedzieć gdzie jedziemy ?- zaśmiałam się zapinając pas jednocześnie.
- zobaczysz- odpowiedział odpalając auto. Jechaliśmy jakimiś ulicami, ciągle rozmawiając. Opowiadał mi o Aleksie jak był mały. Szkudny z niego dzieciak był strasznie. Kiedyś wystrzelił kota w powietrze. To było tak, że leżała bardzo długa deska, na końcu której siedział kotek, a mój Alek podbiegł i skoczył na deskę z drugiej strony.
- a wiesz jak to skomentował ?- dławił się śmiechem mój szwagier.
- no dawaj.
- koteciek pojeciał w kośmoś mami- zaśmiał się głośno, a ja razem z nim. Dobry agent.  Po tych historiach dojechaliśmy na miejsce.
- jesteśmy- powiedział Niki wysiadając z samochodu.
- gdzie jesteśmy ?- rozejrzałam się.
- w domu naszej babci-poinformował mnie i pociągnął w stronę wejścia. Przed nami ukazał się bardzo ładny nieduży domek z ogródkiem w którym rosło wiele kwiatów. Widać ktoś bardzo lubi uprawiać rośliny- pomyślałam. Wąskim chodniczkiem ułożonym z kostki doszliśmy do wejścia. Nikola od razu otworzył drzwi.
- cześć babciu ! - krzyknął. Za chwilę w korytarzu pojawiła się starsza pani, o białych włosach, z okularami na nosie. Przypominała taką prawdziwą babcię. Niki przedstawił mnie staruszce, a ona od razu mnie uściskała i powiedziała.
- jak ty wytrzymujesz kochanie z naszym Aleksem ?- powiedziała to po polsku.
- zna pani polski ?- zapytałam zdziwiona.
- a - machnęła ręką- uczyłam się kiedyś tego pięknego języka i trochę pamiętam-Ucieszyłam się bo dzięki temu będę mogła z nią porozmawiać.
- siadajcie- zaprosiła nas do niewielkiego saloniku. W całym domu było strasznie przytulnie, ciepło biło od ścian na każdym kroku, czułam się całkiem swobodnie choć byłam tu pierwszy raz.- to powiedz mi Kamilko- zaczęła gdy postawiła przed nami talerz pączków- jak się poznaliście z moim wnukiem ?
- jestem siostrą jego kolegi z drużyny i gdy wróciłam z Londynu poznaliśmy się- streściłam po krótce.
- a dobrze cię traktuje chociaż ?- zapytała.
- no pewnie, jest kochany naprawdę może być pani dumna.- powiedziałam i wyszczerzyłam się do niej.
- jaka pani, jaka pani, babciu mi mów !- uśmiechnęła się.
- mogę ? - czułam się trochę zakłopotana choć bardzo chciałam móc mówić do niej babciu bo była przecudowna.
- przecież będziemy rodziną- przytuliła mnie.
- zobaczymy- zaśmiałam się.
- ja to widzę, mówię ci - mrugnęła do mnie.
- helooooł !- odezwał się Niki- ja tez tu jestem- wskazał gestem ręki na siebie.
- wiem Nikusiu wiem- uspokoiła go babcia- ale muszę przecież poznać moją wnuczkę, wiesz zawsze chciałam, żeby moja córka urodziła jeszcze córeczkę, ale tylko im chłopcy wychodzili- zaśmiała się, a ja razem z nią. Tak pozytywnej osoby już dawno nie widziałam. Brakowało mi tego, bo swoich dziadków nie pamiętam. Zmarli gdy miałam kilka lat, Mańko kiedyś opowiadał mi o nich, ale już dawno nie gadałam z nim o tym. Czas to nadrobić. U babci posiedzieliśmy z Nikolą jakieś 4 godziny, wypytała mnie o wszystko, ale było bardzo przyjemnie. Zrobiłyśmy razem obiad. Opowiedziała mi o swoim mężu- dziadku Alka, który zmarł 8 lat temu. W końcu mój szwagier stwierdził, że czas pokazać mi jedno miejsce. Opuściliśmy babciny dom i gdzieś poszliśmy.
- jesteśmy- pokazał ręką na otaczającą nas polanę.
- co tu robimy ?-zapytałam rozglądając się po okolicy. Było tu cudownie.
- patrz tam- wskazał na rozłożyste drzewo.
- domek na drzewie ?!- zapiszczałam.
- nasz-poinformował mnie- dziadek nam go zbudował.
- brakuje ci go prawda ?- poklepałam go po plecach.
- cholernie Kama..- zacisnął zęby.- był moim przyjacielem.
- rozumiem cię- szepnęłam i siadłam na trawie. Niki postąpił tak samo- moja przyjaciółka jest chora na białaczkę, nie ma dla niej szans praktycznie- powiedziałam i się popłakałam.
- przykro mi- przytulił mnie.
- wiesz co jest najlepsze ?- spojrzałam na niego- Że nie tracę nadziei, że wierzę że będzie dobrze.
- nadzieja to podstawa- skwitował.
- mimo tego, że Olga mnie odtrąciła..
- jest po prostu rozgoryczona- pocieszył mnie. - chodź wejdziemy do środka- zaśmiał się.
- damy radę ?- miałam co do tego wątpliwości.
- niedawno z Alkiem tu wchodziliśmy więc damy- wyszczerzył się i pobiegliśmy w stronę drzewa. Posiedzieliśmy w domku z godzinę, Niki ciągle opowiadał o ich dziadku o dzieciństwie, było świetnie. Potem wróciliśmy i pożegnaliśmy się z babcią. Obiecałam, że będą ją odwiedzać jak najczęściej i pojechaliśmy do domu. Szybko wpadłam na górę  <przebrałam>  się i poszłam na dół by zrobić kolację. Oj tak chciałam wkupić się w łaski i przy okazji odwdzięczyć się za nocleg. Zabrałam się za robienie lasange.


***


- wróciliśmy- usłyszałam głos mamy Aleksa.- jesteś Kamila ?
- tutaj- krzyknęłam z kuchni. Za chwilę kobieta pojawiła się koło mnie.
- Jejku Kamilko !- klasnęła w ręce- nie musiałaś.
- ale chciałam- zaśmiałam się.
- za ile będzie Olek ?
- dzwoniłam do niego i powiedział, że niedługo wraca- oznajmiłam.
- to z kolacją poczekamy na niego- uśmiechnęła się- jak ci minął dzień ?
- poznałam pani mamę- wyszczerzyłam się- bardzo kochana i miła kobieta.
- oj tak mama jest naprawdę najlepszą osobą na świecie, cieszę się, że się dogadałyscie- pogładziła mnie po plecach. Poczekałyśmy na mojego chłopaka i zaprosiłyśmy wszystkich do stołu. Pan Marko także przyszedł.
- świetna kolacja kochanie- zwrócił się uśmiechnięty do teściowej.
- musisz to powiedzieć Kamili- popatrzyła na mnie- to ona robiła dziś za kucharkę.
- bardzo smaczne- mruknął tylko w moją stronę
- mi też smakuje- cmoknął mnie Aleks.
- cieszę się- odpowiedziałam tylko i w spokoju dokańczałam posiłek. Kolacja minęła w spokoju z kilkoma komentarzami które starałam puszczać koło ucha, ale przetrwałam. Posprzątałam i wcześniej pytając się wszystkich zrobiłam kawę i herbatę. Zaniosłam do salonu, a sama wzięłam kubek i powędrowałam na taras za domem. Po chwili dołączył do mnie mój chłopak.
- jak się dziś bawiłaś ?- zapytał siadając koło mnie na ławce i mnie obejmując.
- byłam u twojej babci- wtuliłam się w jego tors.
- i jak ci się podoba ?
- jest świetna, też bym taką chciała- pociągnęłam nosem.
- przecież jest twoja- mrugnął do mnie.
- skąd wiesz ?!- momentalnie podniosłam się i popatrzyłam w jego zielone oczy.
- domyśliłem się, wiedziałem, że jej się spodobasz- pogładził moje włosy.
- no ładnie- zaśmiałam się- zmęczony bardzo ?
- nawet nie wiesz jak, jednak te 2 tygodnie przerwy swoje robią- jeknął.
- to chodź na górę i zrobię ci masaż co ?- zapytałam i pociagnęłam go w stronę jego pokoju..

***


-Kamila wolałbym jakbyś ubrała się inaczej- powiedział poważnie Aleks.
- ale co w moim <stroju> jest nie tak ? - zdziwiłam się.
- no wiesz, tam będzie zimno- nerwowo prostował zgniecenie na kołdrze- i nie chcę żebyś była chora.
- doprawdy ? - uniosłam brwi do góry i podparłam się na boki- czy może jest coś jeszcze ?
- no co ty- uśmiechnął się.
- jesteś zazdrosny !- krzyknęłam i zaczęłam się śmiać.
- wcale nie- zerwał się z łóżka i próbował mi to wytłumaczyć.
- winny się tłumaczy- pokazałam mu język.
- to nie tak Kama !- oburzył się.
- a jak ?- popatrzyłam w jego oczy gdy znalazł się koło mnie.
- no dobra, jestem zazdrosny- jęknął.
- wiedziałam !- strzeliłam palcami przed jego nosem i zaczęłam się śmiać.
- już się nie ciesz tak- warknął i wpił się w moje usta- założysz sweterek ?- zapytał przerywając pocałunek i robiąc wielkie oczy.
- uhhh- załamałam się- no dobra- wyjęłam z szafki <sweterek>.
- pasuje ? - zapytałam a ten pokiwał głową i przyciągnął mnie do siebie. Wtuliłam się w jego ramiona w których czułam się tak cholernie bezpiecznie. A dziś ? Dziś jadę z nim na trening, mam poznać jego kolegów, Kovacevicia już znam no i Kostka. Gdy ubraliśmy się, zjedliśmy śniadanie i wyruszyliśmy w drogę. Po 10 minutach byliśmy na miejscu- pod ogromną halą. Weszliśmy do środka, Alek pokazał mi gdzie jest boisko a sam poszedł się przebrać. Powędrowałam w stronę wskazanego miejsca. Nagle poczułam uderzenie. Wysoki chłopak mówił coś do mnie lecz ja nie rozumiałam nic oprócz przepraszam ( tak mój chłopak jest Serbem a ja umiem tylko podstawowe zwroty:P)
- nie rozumiem- powiedziałam po angielsku pocierając swoją głowę.
- przepraszam, nic ci nie jest ?- zapytał.
- wszystko ok.- uśmiechnęłam się.
- jestem Sasza Starović- podał mi rękę a ja złapałam ją i pomógł mi wstać.
- Kamila Wlazły- odwzajemniłam uścisk.
- miło cię poznać, jeszcze raz przepraszam ale się zagapiłem- jęknął - a czekaj znam twoje nazwisko- zamyślił się.
- pewnie dlatego, że mój brat jest siatkarzem- uśmiechnęłam się.
- o właśnie właśnie ! Jesteś Polką ?
- na to wychodzi- zaśmiałam się.
- co cię do nas sprowadza ?- zapytał gdy szliśmy w stronę boiska- czekaj- zatrzymał się gwałtownie - jesteś tu na zwiadach ?! Chcesz podpatrzeć naszą taktykę, a potem przekażesz to bratu ?!- zapiszczał, a ja pacnęłam się w czoło.
- nie, jestem tu z chłopakiem- odpowiedziałam i głośno się roześmiałam, Sasza zmieszał się trochę i do wejścia na halę nic nie mówił. Zajęłam miejsce wysoko z boku na trybunach żeby nie przeszkadzać i nie rzucać się w oczy. Po chwili zaczęli schodzić się siatkarze Serbskiej Reprezentacji. Na końcu szedł mój chłopak z Konstantinem i o czymś rozmawiali, a Cupko jak to Cupko zawzięcie gestykulował swoimi wielkimi łapskami . Alek zaczął rozglądać się nerwowo po sali. Pomachałam mu i od razu mnie zauważył, pokazał Kostkowi na mnie, a ten niewiele myśląc wydarł się.
- Kama !- rzucił się do biegu w moją stronę, a mnie zamurowało. Wszystkie pary siatkarskich oczu zwrócone były na mnie, a nasz przyjaciel biegł przeskakując trybuny. W końcu dopadł mnie, porwał w swoje ramiona i obkręcił.
- zostaw mnie już- jęknęłam.
- muszę cię przytulić no ! Miesiąc się nie widzieliśmy- i ścisnął mnie mocniej.
- Cupković ! Może przedstawiłbyś nam swoją dziewczynę- powiedział jeden z siatkarzy.
- to nie moja ! To Aleksa- powiedział ciągnąc mnie za rękę na dół, na boisko.
- no właśnie, ona jest moja- przytulił mnie do siebie mój chłopak gdy byliśmy już przy nich. Nikolę znałam więc tylko się przywitaliśmy, a reszta po kolei mi się przedstawiała.
- hej piękna, Marko Podraścianin- wyciągnął do mnie rękę.
- Kamila Wlazły- odwzajemniłam uścisk.
- no Alek, taką dziewczynę znaleźć, jesteś szczęściarzem- poklepał go po ramieniu, a Olek dziwnie się zmieszał.
- uważaj na niego- szepnął mi do ucha stojący nade mną Kostek, ja tylko kiwnęłam głową. Przyszedł trener, poznałam także jego, okazało się, że jest dobrym przyjacielem naszego Andrei, pogawędziłam z nim trochę i wróciłam na miejsce. Chłopcy zaczęli trening, przez jakieś 4 godziny ćwiczyli różne części gry. Po tym czasie w końcu skończyli i mogliśmy się udać na obiad. W domu Alka zrobiliśmy razem kurczaka w miodzie, zjedliśmy razem z Nikolą i siedzieliśmy we trójkę przy pucharkach lodów na tarasie.  Do mojego chłopaka zadzwonił telefon, rozmawiał chwilę i odłożył go na miejsce.
- idziemy dziś do klubu, dzwonił Marko- oznajmił.
- ale fajnie !- ucieszyłam się.
- dziś możemy się trochę wyluzować bo jutro wolne także jest impreza- wyszczerzył się.
- na którą mamy ?
- na 20-powiedział i przytulił mnie do siebie. Spędziliśmy miłe popołudnie ze szwagrem przed rodzinnym domem mojego chłopaka.


***

- jak wyglądam?- zapytałam Nikiego, który aktualnie siedział u nas w pokoju.
- wow bratowa- wybałuszył oczy- zajefajnie- uniósł kciuk w górę.
<sukienka> może być ?
- jest ok- wyszczerzył się.
- a buty które ? - wskazałam na czarne szpilki i owe czerwone szpilki na platformie.
- zdecydowanie czarne- uśmiechnął się.
- łaaaał- do pokoju wszedł Alek- pięknie wyglądasz- pocałował mnie w policzek.- gotowa ?
- jedźmy- klasnęłam w dłonie, zabrałam jeansową kurtkę i torebkę, do której wrzuciłam telefon. Zeszłam na dół.
- miłej zabawy kochani ! - krzyknęła pani Atanasijević.
- dziękujemy- odpowiedziałam.
- gdzie jedziecie ?- na korytarz wpadł ojciec chłopaków.
- na imprezę - odpowiedział Alek.
- spijesz się nie będziesz mógł ćwiczyć i nie wezmą cię do kadry- zdenerwował się.
- nie przesadzaj!- wzburzył się, a ja złapałam go za rękę.
-obiecuję, że nic takiego nie będzie miało miejsca- powiedziałam.
- a co ty dziewczyno możesz mi obiecać ?- prychnął- topisz się w pieniądzach brata, a teraz mojego syna, a nawet nie wiesz jak cięzko się na to pracuje !- krzyknął na mnie. A mnie zamurowało. Raz, dwa, trzy Kama oddychaj. Nikola z Alkiem chcieli juz coś powiedzieć lecz ja zatrzymałam ich gestem ręki. Zrobiłam krok do przodu i stanęłam twarzą w twarz z Atanasijeviciem Seniorem.
- nawet mnie pan nie zna, a ocenia !- krzyczałam- Pan myśli, że dla mnie liczą się pieniądze ?! Tak, zwłaszcza, że właśni rodzice chcieli mnie sprzedać żebym wyszła za jakiegoś bogatego idiotę !- zironizowałam- Jest mi bardzo z tego powodu przykro, ze nawet nie chce mnie pan poznać ! Ale ja kocham Aleksa i nic tego nie zmieni ! Niech pan sobie mówi co chce, przyprowadza te byłe Alka, jeśli nie życzy sobie pan żebym tu była- wyjadę- wzruszyłam ramionami- ale nigdy nie przestanę go kochać- wskazałam na mojego chłopaka który stał z rozdziawioną buzią, tak samo jak jego ojciec, brat i mama.
- jedziemy ?- skierowałam wzrok na Nikolę i Olka, a po chwili siedzieliśmy w aucie...





_______________________

miało być koło piątku- jest dzisiaj :) Trochę lanie wody, ale myślę że się spodoba ;))
dzięki za 10 tys wyświetleń jesteście niemożliwi ;P
miłego czytania !
pozdrawiam :*****
następny niebawem... :))





niedziela, 17 marca 2013

Dwadzieścia osiem.

....Poszłam do kuchni i pomogłam przygotować kolację mamie Alka. Usłyszeliśmy głos otwieranych drzwi wejściowych.
- Aleks ! Patrz kogo spotkałem !




Gwałtownie się odwróciłam, a mój chłopak wstał z miejsca przy kuchennym stole i wyszedł na korytarz skąd było słychać głosy rozmowy
- o to mój mąż wrócił- oznajmiła mi moja teściowa i spojrzała na mnie.- boisz się ?
- trochę- usmiechnęłam się niepewnie.
- nie będzie tak strasznie- pocieszyła mnie choć w jej oczach widziałam zakłopotanie. Coraz bardziej bałam się spotkania z jej drugą połówką. Do kuchni wszedł Alek.
- mamo, co to ma znaczyć ?!- syknął do niej.
- ale o co ci chodzi  ?- zdziwiona zapytała przerywając krojenie pomidorów.
- zgadnij kogo ojciec przyprowadził do domu !- uniósł się i walnął ręką w stół.
- Aleks- złapałam go za rękę- uspokój się, to twoja matka !
- synek, ale powiedz mi kogo Marko przyprow... - nie dokończyła bo ktoś jej przerwał.
- dzień dobry pani Atanasijević !- do kuchni wpadła wysoka blondynka.
- dzień dobry Tatiana- przywitała się z nią, a na jej twarz wpłynęła oznaka zakłopotania. Spojrzałam na mojego chłopaka, cały się gotował. Ja ścisnęłam tylko mocniej jego rękę i próbowałam mu dać znak żeby się uspokoił choć sama nie rozumiałam o co tu chodzi.
- zobacz kochanie kogo spotkałem- do pomieszczenia wszedł Marko- ojciec Nikiego i Olka. Był usmiechnięty, wydawał się być sympatycznym człowiekiem. - o dzień dobry- zwrócił się do mnie- Jestem Marko Atanasijević- posłał mi chłodny uśmiech. BADUMSSSS... Moja dobra opinia o nim znikła tak szybko jak napłynęła do mojej głowy.
- Kamila Wlazły- odpowiedziałam i stałam zdezorientowana.
- a to jest Tatiana, dziewczyna Alka- przedstawił mi ową blondynkę. CO KURWA ?!
- była dziewczyna- poprawił go Aleks.
- cześć jestem Tatiana- zaświergotała mi przed nosem.
- Kamila- odpowiedziałam, a w mojej głowie aż dudniło od słów "dziewczyna Alka" . Boże czy on był taki ślepy żeby brać sobie taką idiotkę za dziewczynę? Zapowiada się miły wieczór. Niezręczną ciszę przerwała mama.
- idźcie już do jadalni, zaraz przyniesiemy z Kamilą jedzenie.
Wszyscy oprócz mnie i jej wyszli ,choć mojemu siatkarzowi wcale się to nie podobało. Kazałam mu iść za resztą.
- Kamila- zaczęła pani Atanasijević- strasznie cię przepraszam za mojego męża, nie wiem co strzeliło mu do tej jego głowy. On tak czasem ma, to jest była dziewczyna naszego syna, szybciej z nią zerwał niż z nią był z jasnych powodów, ale Marko ją lubi choć nie wiem dlaczego- tłumaczyła się.
- w porządku- posłałam jej uśmiech chociaż myślałam, że wybuchnę płaczem- rozumiem.
- Ja chcę żebyś naprawdę dobrze czuła się w naszym domu, a on mi takie akcje odstawia- pogładziła mnie po plecach- przepraszam.
- nic się nie stało naprawdę- wysiliłam się na większy uśmiech żeby w końcu dała mi spokój. Była taka kochana, ale nie chciałam przy niej płakać.- lepiej już chodźmy bo pewnie wszyscy są głodni.- powiedziałam i wzięłam miskę z sałatką. Siadłam na miejscu obok Aleksa. Po jego lewej stronie siedział nie kto inny jak Tatiana. Kamila wdech, wydech przeżyjesz.
- to może powiesz nam Kamila czym się zajmujesz ?- zagadnął mnie ojciec chłopaków.
- jestem menadżerem w klubie państwa syna- poinformowałam go.
- hmm- zamyślił się- a wiesz że Tatiana jest modelką ?
- doprawdy ?- zapytałam- w sumie to bym się nie domyśliła- posłałam mu ironiczny uśmiech, a Nikola który właśnie coś jadł zakrztusił się ze śmiechu.
- tak, jestem modelką- zaczęła się wychwalać- ostatnio jestem taka zajęta.
-  bardzo mnie to interesuje, opowiedz coś więcej- zagadnęłam z ironią, a Alek ścisnął tylko moją rękę na znak żebym przestała. I zaczęło się. Nasza modeleczka opowiadała bite pół godziny o jej pracy. Każdy miał jej dość, a ona dalej swoje. Już po 2 minutach zaczęłam żałować, że o to spytałam.
- widzisz Kamila jakie ciekawe życie ma Tatiana- powiedział ojciec.
- myślę, że nie będziemy rozmawiać tylko o niej- wtrącił Aleks.
- no ale przyznaj, że razem tworzyliście świetną parę, ona taka piękna, ty wysportowany. Idealny związek- klasnął w ręce Atanasijević senior.- ty Kamila chyba nie masz tak bardzo ciekawego życia, prawda ? Ciągle papiery, papiery - zapytał a dla mnie to było za wiele. Czułam, że zaraz wybuchnę płaczem.
- przepraszam- przerwałam- czy mogłabym już pójść odpocząć, strasznie wymęczyła mnie ta podróż-spojrzałam na moją teściową.
- oczywiście Kamilko- uśmiechnęła się do mnie i pogładziła moją rękę.
- to ja pójdę z nią- wyrwał się Olek.
- synu ty zostań, mamy gościa.- zatrzymał go ojciec.
-zostań kochanie- musnęłam jego usta- dobranoc wszystkim. Poszłam do pokoju i już na schodach nie mogłam powstrzymać płaczu. Wpadłam na łóżko i się po prostu rozpłakałam jak małe dziecko. Znów przypomniały mi się tamte chwile z rodzicami, gdy próbowali mnie zeswatać. Płakałam i płakałam. To miał być wyjazd na odstresowanie, a tu co mam ? Już od pierwszego dnia ojciec mojego chłopaka, którego kocham nad życie mnie nienawidzi, a do tego zaprasza tą pożal się Boże modeleczkę żeby zrobić mi na złość. Chyba wrócę do Polski szybciej niż mi się wydawało- pomyślałam. Po jakimś czasie ktoś zapukał do drzwi pokoju.
- Kama mogę ?- usłyszałam głos Nikiego.
- wejdź- szepnęłam.
-eeeej bratowa, weź nie becz- siadł koło mnie na łóżku.
- łatwo powiedzieć -mruknęłam po polsku.
- co ? - zapytał.
- nic nic, po prostu jest mi przykro- podciągnęłam kolana pod brodę i oplotłam je rękami- czego on mnie nie lubi ?
- weź przestań tak mówić ! - oburzył się- ojciec taki jest, myślę, że bardziej mu się spodobałaś niż ta pusta Tatiana- jęknął.
- co nie zmienia faktu, że ją tu przyprowadził i wychwalał- skrzywiłam się.
- przepraszam za niego- przytulił mnie do siebie- idę do nich na dół, przyszedłem na chwilę żeby cię uspokoić bo wiedziałem, że płaczesz- uśmiechnął się- zabiorę cię jutro gdzieś jak Aleks pójdzie na trening ok ?- zapytał. Ja tylko kiwnęłam głową, on przytulił mnie jeszcze raz i gdy juz wychodził zatrzymałam go.
- Nikola, dziękuję- uśmiechnęłam się.
- yeeeees !!!! - wydarł się na cały pokój- tak jest ! - zaczął tańczyć dookoła i robić różne rzeczy, ja patrzyłam na niego zdezorientowana.- no co ?- wzruszył ramionami- uśmiechnęłaś się dzięki mnie- wyszczerzył się i wyszedł z pokoju. Ja tylko zaśmiałam się w głos. Lecz ta chwila trwała krótko, wyszłam na balkon zabierając wcześniej swój telefon. Wybrałam numer Oli- dziewczyny Kłosa, opowiedziałam jej o wszystkim. Dlaczego zadzwoniłam do niej ? Bo nie chciałam zawracać głowy ani Dadze, ani Paulinie, a do Olgi i tak przecież nie zadzwonię.
- nie martw się kochana- pocieszała mnie przez telefon- prędzej czy później cię przeprosi.
- ale ja nie chcę przeprosin od niego, chciałam tylko żeby mnie zaakceptował- jęknęłam i znów się rozpłakałam.
- nie możesz mu pokazać, że się tym przejmujesz, zresztą jest Aleks, jemu też pewnie jest ciężko z tego powodu, nie pozwól żeby kłócił się z ojcem- powiedziała.
- wiesz co masz rację, dzięki jesteś najwspanialsza !- uśmiechnęłam się. Pogadałyśmy jeszcze trochę o pierdołach i po jakimś czasie usłyszałam, że ktoś wchodzi do pokoju, za chwilę wchodzi na balkon. Aleks. Siada koło mnie i przytula mnie do siebie najmocniej jak może. Kończę rozmowę z Olką i wtulam się w jego tors.
- csi kotku, csii- całuje moje czoło.
- przepraszam- mówię przez łzy.
- to ja przepraszam, nie wiedziałem, że on coś takiego wymyśli- mówi to głosem pełnym żalu.- sprawił ci taką przykrość.
- przestań, to chyba ja jestem przewrażliwiona na tym punkcie- uśmiechnęłam się.- już jest dobrze.
- kocham cię- szepnął i namiętnie mnie pocałował.
- ja ciebie też- mówię między pocałunkami.
- idziemy pod prysznic ?-zamruczał, a ja kiwam głową. Wziął mnie na ręce i zaniósł do łazienki przy pokoju. Zaczęliśmy się całować i rozbierać. Błądził rękami po moich plecach co przyprawiało mnie o dreszcze. Cichutko jęknęłam. Wiedział, że to lubię. Wzięliśmy razem prysznic i w ręcznikach wyszliśmy do pokoju. Założyłam koszulkę Aleksa i bieliznę, on także i poszliśmy spać.

***

Obudziły mnie promienie słońca.
- wyspana?- zapytał mnie mój chłopak który siedział na fotelu po drugiej stronie pokoju i mniemam, że patrzył na to jak śpię.
- baaardzo-wyszczerzyłam się.
- słuchaj, mam o 10 trening i pewnie będę siedział do samego wieczora tam, chcesz iść ze mną ?- zapytał.
- Nikola ma mnie gdzieś zabrać więc zostaje- zaśmiałam się.
- ten jak coś wymyśli to nie ma zmiłuj- pacnął się w czoło Aleks- mam nadzieję, że będziesz się dobrze bawić.
- damy radę kochanie- powiedziałam i udałam się do łazienki, aby ogarnąć się trochę. Włosy rozpuściłam, pomalowałam delikatnie oczy i usta, a na siebie założyłam <takie ubrania>   
i tylko pod bluzkę założyłam jeszcze białą bokserkę. Na dworze było cieplutko na całe szczęscie więc nie musiałam się kisić w jakiś beznadziejnie grubych swetrach. Kocham wiosnę, jeszcze bardziej lato.
- pięknie wyglądasz- powiedział Olek gdy wyszłam z łazienki.
- dziękuje kochanie- cmoknęłam go w policzek.
- chodź zrobimy śniadanie- pociągnął mnie za rękę.
- a rodzice są ?- zapytałam.
- poszli już o 8 do pracy. Zeszlismy na dół gdzie urzędował Niki.
- siemaa !- rzuciłam się na niego.
- o widzę bratowa dobry humor ma- mrugnął do mnie.
- a bardzo bardzo dobry- zaśmiałam się.
- noc udana była chyba- powiedział i dostał w łeb ścierką leżącą na blacie od Aleksa.
- bardzo śmieszne ha ha ha- przedrzeźniali się nawzajem, po chwili przerodziło się to w bitwę. Zaczęli rzucać się czym popadnie, mój chłopak wylał swojemu bratu mleko na koszulkę, ten nie był mu dłużny i oddał mu sokiem.
- ty zapchlony dziadzie !- wydarł się Alek.
- odezwał się mistrzunio- wykręcił się do niego tyłkiem Nikola- tu mnie pocałuj- wskazał na swoje pośladki. Długo nie myśląc Aleks kopnął go z całej siły.
- ałaa !- zajęczał- to bolało !
- bo miało !- zaśmiał się.
- dobra dość ! - krzyknęłam na nich.- sprzątacie to raz i dwa i robimy śniadanie, zrozumiano ?- spojrzałam na ich twarze gdzie malowało się przerażenie. Zaczęłam się śmiać.
- boicie się mnie ?- Oni tylko pokiwali głowami i zaczęli sprzątać.  Po śniadaniu Aleks pojechał na trening, a my z Nikolą zostaliśmy i pilismy kawę.
- to co Kamila, jesteś gotowa ?


__________
tadaaa..
 Nuda nuda nuuuuuuuuuuuuuuda. Ale lepsze to niż nic, nie wiem kiedy pojawi się następny, bo musze przycisnąc biologię troszkę.. Podejrzewam, że koło piątku coś zamieszczę :)
Rozdział dla <Paula Sportowa> bo obiecałam :))
Albo nie- nastepny rozdział będzie wtedy gdy będzie pod tym 10 komentarzy ot co ! ;D
Miłego czytania :)
Buziaki :******

piątek, 15 marca 2013

Dwadzieścia siedem.

...- Kama, to może powiesz teraz o tym co zdecydowałaś ? - zagadnęła bratowa siadając na kolanach u mojego brata.
- co takiego kochanie ?- przytulił mnie Aleks...

-z racji tego, że nie będziemy się widzieć 3 miesiące, postanowiłam pojechać z tobą pojutrze do Serbii na czas przygotowawczy- uśmiechnęłam się.
- naprawdę ?!- wstał i obkręcił mnie dookoła. Pokiwałam głową.
- wrócę za 3 tygodnie, bo przecież  trzeba będzie pomóc Dagmarze, Paulinie no i może Oldze- na tą ostatnią posmutniałam.
- brawo siostra, czekałem na to aż się zdecydujesz, przyda ci się mały odpoczynek- powiedział Mariusz i mnie wyściskał. Spędziliśmy bardzo miły wieczór wspominając nasze dzieciństwo. Było cudownie. Koło 23 wróciliśmy z Aleksem do domu, wzięliśmy razem prysznic i całując się wpadliśmy na nasze łóżko. To była długa i męcząca noc, ale z najlepszym facetem na świecie..

***

- kochanie nie widziałeś moich czerwonych szpilek ?!- wydarłam się z garderoby do mojego chłopka, który pakował swoje rzeczy w sypialni.
- po co ci czerwone szpilki ?- odezwał się.
- muszę jakoś wyglądać, Aleks no !- teraz to się już wkurzyłam.
- zawsze pięknie wyglądasz- pojawia się w drzwiach, a w ręku trzyma parę czerwonych butów- znalazłem- macha nimi i szeroko się uśmiecha.
- jeju Alek nie te- jęknęłam- te są malinowe, a nie czerwone i nie są na platformie . Wzdycha.
- wiesz co, lepiej będzie jak sama sobie je przyniesiesz- śmieje się i opuszcza pomieszczenie- nigdy nie zrozumiem kobiet..
- słyszałam !- krzyknęłam za nim, a odpowiedział mi tylko śmiech.
Po wielkim pakowaniu nasze walizki stanęły w korytarzu, zostawiłam tylko <ubrania> na jutro, a większość wylądowała w walizce. Następnego dnia czekał nas lot do Belgradu.

***

- ciociu ale wrócis ?- zapytał mnie Arek.
- no pewnie, za 3 tygodnie jestem z powrotem- zaśmiałam się.
- no to dobze- przytulił się do mnie- wróć ziwa-pocałował mnie w policzek. A ja razem z Mańkiem, Pauliną i Alkiem zaśmialiśmy się.
- to udanego wyjazdu- przytuliła nas Paulina.
- i tak was pokonamy- przekomarzał się mój brat z Serbem.- nie musisz jechać ćwiczyć.
- zobaczymy zobaczymy- powiedział Alek.
- dobra idźcie bo macie zaraz samolot- ponaglił nas Mariusz.- wybaw się młoda !
- ta na pewno się pobawię jak ten- wskazałam na mojego chłopaka- będzie ledwo żywy po treningach- zaśmiałam się.
- dacie radę, trzymam kciuki- powiedziała Paulina. - do zobaczenia !
Poszliśmy na odprawę, na początku oglądaliśmy jakiś film, potem usnęłam na ramieniu siatkarza. Obudził mnie jego głos.
- Kama zaraz będziemy- pocałował mnie w czoło.
- boję się- jęknęłam i wtuliłam się w jego ramię.
- samolotu ?- zaśmiał się.
- nie, twoich rodziców- powiedziałam cicho, miałam nadzieję, że tego nie usłyszał, a jednak..
- nie bój się mała- pogłaskał mnie po plecach- mama cię na pewno polubi.
- zobaczymy. - mruknęłam.
 Wylądowaliśmy, na lotnisku miał na nas czekać brat Alka. Zabraliśmy swoje bagaże i udaliśmy się w stronę wyjścia. Po chwili zobaczyłam także wysokiego chłopaka, trochę starszego od mojego Olka, który się do nas uśmiechał.
- cześć bracie !- rzucił się na niego.
-cześć ! - przybili sobie piątki, żółwiki i odtańczyli jakiś taniec radości ja nie wnikam jeśli mają takie przywitanie to okej.
- a to jest właśnie moja Kamila- przytulił mnie do siebie Aleks.
- miło mi cię poznać- wyszczerzył się- jestem Nikola, starszy brat- przedstawił się oczywiście po angielsku, na całe szczęscie bo nie wiem jak bym sobie dała radę.
- starszy nie znaczy mądrzejszy- poprawił go siatkarz.
- ty się nie odzywaj, ja tu bratową poznaje- zaśmiał się.
- miło mi Kamila- wyciągnęłam do niego rękę i uśmiechnęłam się niepewnie.
- to co jedziemy do domu na obiadek czy uderzamy w balet ?- zagaił. Moje oczy wyglądały jak pięciozłotówki, już teraz on chce zabrać mnie na dyskotekę ? Oszalał !
- on żartuje- pocieszył mnie Alek.
- to dobrze, bo już się wystraszyłam- zaśmiałam się.
- ty jesteś Polką nie ?- zapytał Nikola.
- tak, tak jestem siostrą kolegi Alka z drużyny- poinformowałam go.
- byłem parę razy u Aleksa ale takich ładnych dziewczyn to nie widziałem- odpowiedział gdy szliśmy w stronę parkingu.
- a umiesz mówić coś po polsku ?- zapytałam.
-umiem trzy słowa- wyszczerzył się.
- jakie ?- popatrzyliśmy na siebie z Olkiem zdezorientowani.
- umiem: patelnia, koń biegnie- wybuchliśmy śmiechem na te słowa.
- a to trzecie ?- dopytałam.
- czekaj, jak to było- przystanął na chwilę- a już wiem ! Nie ma kaśy na wódkę- wyszczerzył się.  Ja się roześmiałam, a mój chłopak strzelił sobie głośnego facepalma. Już uwielbiam mojego szwagra ! Załadowaliśmy walizki do samochodu i pojechaliśmy do domu chłopaków. Po drodze Aleksandar pokazywał mi swoje ulubione miejsca w Belgradzie. Tu było naprawdę pięknie, jakby czas zatrzymał się dla tego miasta w XIX wieku. Chyba wymuszę jakiś spacer na Olku. Zajechaliśmy pod <przepiękny dom>. Otworzyłam buzię ze zdziwienia.
- tu jest pięknie- wyszeptałam gdy wyszliśmy z auta.
- dlatego kocham tak to miejsce- pocałował mnie w czoło Serb.
- dobra nie miziajcie się tylko chodźcie do domu, bo rodzice czekają- ponaglił nas Niki.
- boję się- jęknęłam.
- oj przestań, mama ci tylko takie ładne oczy wydrapie- wyszczerzył się.
- Nikola !- wydarł się Aleks.
- no co, no co- zaśmiał się widząc moją przerażoną minę- żartowałem.- powiedział i pociągnął mnie za rękę.
- czekaj- zatrzymał go jego brat- ja ją wezmę- mrugnął do mnie. Otworzyli drzwi i przede mną ukazało się wnętrze domu. Zaparło mi dech w piersiach.
- mamo, jesteśmy !- krzyknął Nikola.
- już idę- usłyszeliśmy głos z oddali. Po sekundzie pojawiła się dość wysoka kobieta, około 45 lat, szatynka, była  naprawdę ładna.
- Aleks synku !- rzuciła się na niego- tęskniłam ! Niedługo przestaniesz nas odwiedzać- oburzyła się, ale zaraz się zaśmiała.
- mamo poznaj moją Kamilę- wskazał na mnie.
- dzień dobry, miło mi jestem Kamila Wlazły- przedstawiłam się po angielsku bo wiedziałam,że i ona także potrafi mówić w tym języku już wcześniej.
- dzień dobry Kamila, chodź tu do mnie dziecko drogie- wyciągnęła obydwie ręce do mnie w celu przytulenia mnie.- jaka ty chudzina jesteś, już ja cię nakarmię- zaśmiała się. Uf pierwsze koty za płoty. Jest miła !!!!
- mamo, nie męcz jej- jęknął Alek.
- w porządku, bardzo mi miło- uspokoiłam go.
- chodźcie zapraszam- zaprosiła nas do <salonu> Znów zaimponowało mi jego wnętrze. Było bardzo bogato i stylowo urządzone. Podobało mi się tu.
- siadajcie wygodnie, a nie ! Może najpierw idźcie do pokoju odpocząć i się rozpakować. Pewnie jesteście zmęczeni ?- zapytała.
- ja tylko chciałabym się przebrać- powiedziałam niepewnie.
- to chodź- pociągnął mnie za sobą Alek. Poszliśmy na górę po schodach. Na ścianach były zdjęcia chłopaków jak byli mali.
- zapraszam- otworzył przede mną drzwi do jego <pokoju>.
- ale ładnie tu masz- skwitowałam.
- rozgość się, tam jest łazienka jak chcesz się odświeżyć- powiedział i rzucił się na łóżko. Wyjęłam <ubrania> i poszłam do łazienki. Tam szybko się ogarnęłam, włosy związałam w kucyka, założyłam ubrania i na bosaka wyszłam z pomieszczenia.
- załóż jakieś ciapki bo cię mama ukatrupi że na bosaka chodzisz- wskazał na moje gołe stopy.
- dlaczego ?- zdziwiłam się.
- bo nie chce żeby ktoś u nas w domu zachorował i żeby coś mu się stało- wywrócił oczami, a ja się zaśmiałam.
- jest bardzo opiekuńcza- siadłam koło niego nakładając balerinki.
- czasami aż za bardzo, ale to najlepsza mama na świecie- wyszczerzył się.
- zazdroszczę ci- po policzku spłynęła mi łza.
- ej mała, nie płacz- ujął moją twarz, końcem kciuka starł łzę i delikatnie mnie pocałował.
- Aleeeeeeks !- usłyszeliśmy głos Nikoli z dołu.- obiad ! Chodźcie.
- musimy iść - zaśmiał się i wziął mnie za rękę. Zeszliśmy do <jadalni>, która nie odstawała od reszty domu.
- pomóc pani ?- zajrzałam do kuchni.
- jakbyś mogła wziąć ten talerz z ciastem- posłała mi uśmiech. Wzięłam go i zaniosłam do jadalni. Zajęłam miejsce koło mojego chłopaka i czekaliśmy na jego mamę, która jeszcze biegała w ta i z powrotem.
- a gdzie tata ?- zapytał Olek.
- będzie dopiero na kolację, bo miał jakąś poważną operację czy coś takiego- oznajmiła rodzicielka i siadła do stołu. Zjedliśmy przepyszny obiad w super towarzystwie. Nie wiem czego aż tak bałam się pani Atanasijević. Okazało się, że ona także jest lekarzem i pracuje w najlepszej klinice w Belgradzie. Po posiłku Alek stwierdził, że trzeba mi pokazać okolicę. Wzięłam okulary przeciwsłoneczne i wyszliśmy "zwiedzać". Szliśmy za rękę tą samą drogą, którą jechaliśmy do domu spokojnie rozmawiając sobie o moim pierwszym wrażeniu, o szwagrze, teściowej, śmialiśmy się do łez gdy pokazywał mi gdzie bawili się z Nikim jak byli mali i opowiadał różne anegdoty z dzieciństwa.
- Bata ?!- usłyszeliśmy za sobą męski głos. Momentalnie się odwróciliśmy, jakieś 15m za nami biegł chłopak.
- Milos !- wydarł się mój chłopak i rzucili się sobie w ramiona. Zaczęli rozmawiać po serbsku, ale po chwili przeszli na angielski.
- to jest moja Kamila- wskazał na mnie.
- miło mi jestem Milos, kumpel Alka- przedstawił mi się dość wysoki szatyn.
- Kamila - podałam mu rękę i się uśmiechnęłam. Rozmawialiśmy tak przez dłuższą chwilę, ale Mili
 ( tak kazał na siebie mówić) musiał uciekać. Pożegnaliśmy się z nim obiecując, że się jeszcze spotkamy. Pospacerowaliśmy jeszcze trochę i wróciliśmy do domu, bardzo bardzo wolno. Na miejscu byliśmy dopiero koło 18. Poszłam do kuchni i pomogłam przygotować kolację mamie Alka. Usłyszeliśmy głos otwieranych drzwi wejściowych.
- Aleks ! Patrz kogo spotkałem !



_____________________

takie posklejane coś. Ocenę zostawiam wam, mam nadzieję, że się podoba. Będę musiała trochę ograniczyć pisanie z racji nawału nauki. Ale postaram się przynajmniej raz w tygodniu coś dodać.
Jutro wszyscy jesteśmy ZAKSĄ oraz w niedzielę także !

Miłego czytania :)
Dzięki za komentarze i wyświetlenia. Ale gdy juz tu jesteście pozostawcie ślad po sobie- byłoby mi bardzo miło gdybym wiedziała czy to się rzeczywiście podoba.
Pozdrawiam :) :**

poniedziałek, 11 marca 2013

Dwadzieścia sześć

Mijały dni, tygodnie. Razem z Aleksem układało nam się naprawdę świetnie. Czułam, że to facet moich marzeń. Raz w tygodniu chodziliśmy na kolacje do mojego brata, a oni do nas. Zaskakiwał mnie, robił niespodzianki, zabierał w różne miejsca. Zaprzyjaźniłam się z Olą- dziewczyną Karola Kłosa. Była naprawdę dobrą słuchaczką i cieszyłam się, że mogę do niej zadzwonić gdy pokłócę się z Alkiem. Daga wyglądała kwitnąco, brzuszek coraz bardziej się uwidaczniał, wszyscy cieszyliśmy się z ich szczęścia. Co do klubu- chłopakom nie udało się pokonać Resovi w Rzeszowie, byli bardzo rozgoryczeni tą porażką, ale musieli się zadowolić 5 miejscem na koniec sezonu. Mariusz został powołany do kadry, nie zastanawiał się ani chwilę, od razu się zgodził, Michał, Zati, Kłosik także. Oczywiście Aleks tak samo, tylko że do Serbii co było wiadome. Zaczęły się przygotowania do ligi światowej, a nam razem żyło się naprawdę dobrze. Byłam gotowa zrobić dla niego wszystko. Kocham go...


***

 Był początek maja. Ciepłe, słoneczne popołudnie.

- nie wyjeżdżaj- przytuliłam się do siatkarza, który siedział na tarasie.
- wiesz, że wcale tego nie chcę- pocałował mnie w policzek- jedź ze mną.
- muszę tu zostać, trzeba pomóc Paulinie, Dagmarze, przecież Misiek też wyjeżdża na kadrę.- posmutniałam.
- damy radę- pogładził mnie po czole- to tylko 3 miesiące, nawet niecałe- posłał mi pocieszający uśmiech.
- przyjadę do Serbii po lidze hmm ?- wymyśliłam.
- jesteś genialna, pokażę Ci Belgrad, poznasz moich rodziców- rozmarzył się, a ja jęknęłam.- boisz się ?- zaczął się śmiać.
- yhmm no jakby to powiedzieć- zmrużyłam oczy- tak boję się.
- nie będzie tak źle- pogłaskał mnie po plecach.- jedziemy do Olgi ?- Pokiwałam twierdząco głową i poszłam na górę, aby się przebrać. Założyłam <sukienkę i buty>, włosy rozczesałam i po chwili razem z Aleksem siedziałam w jego samochodzie. Zajechaliśmy pod klinikę w Łodzi.
- jesteśmy- posłał mi uśmiech. Zamknął drzwi i podążyliśmy do bardzo dobrze znanej nam sali, kryjącej się pod numerem 107.
- cześć skarbie- ucałowałam ją w policzek.- jak się dziś czujesz ?- usiadłam na krześle obok i złapałam ją za rękę, Alek siadł zaraz koło mnie.
-a jak ma się czuć osoba, która umiera ?- powiedziała i odwróciła głowę od nas.
- Olga- zaczął mój chłopak- dlaczego tak mówisz ? Dlaczego tracisz nadzieję ?
- bo dla mnie nadziei już nie ma !- krzyknęła, aż podskoczyłam. Ścisnęłam ją mocniej.
- błagam, nie myśl tak- w moich oczach pojawiły się łzy. Nie wiedziałam kompletnie co jej powiedzieć. Za każdym razem, gdy byłam u niej odstawiała takie sceny. Może i trochę było to spowodowane chorobą- białaczką. Odtrąciła od siebie wszystkich. Tamtego popołudnia, gdy pojechałam do niej, już wiedziała. Długo nie mogłam sobie z tym poradzić. Przez tydzień płakałam, nawet sięgnęłam któregoś wieczoru po alkohol. Także byłam w złym stanie psychicznym, ale miałam nadzieję, a ona ? Nic, kompletnie nic. Nawet jej rodzice nie potrafili się z nią dogadać. Jej mama wpadła w depresję, nie dość, że straciła wnuka to i teraz na jej oczach umiera córka. Szukaliśmy dawcy, ale bezskutecznie. Szansa na znalezienie bliźniaka genetycznego graniczyła z cudem, ponieważ Olka miała dodatkowo powikłania po poronieniu i nie każdy szpik się nadawał.Poprosiłam wujka Michała, aby się nią zajął. Była pod jego opieką ale mimo to chudła z każdym dniem, a o dołku psychicznym nie mówię. Było nam wszystkim trudno. Aleks także się przejmował jej stanem, gdy ja nie mogłam być u niej, on zawoził do szpitala owoce, rozmawiał z nią o ile taki kontakt można nazwać rozmową.
- ja pójdę po coś do picia, a wy zostańcie razem- przerwał niezręczną ciszę Serb. Popatrzyłam na jego oddalającą się sylwetkę i po chwili znikła za drzwiami sali szpitalnej.
- Olczik- pogładziłam ją po ręce, ona natychmiastową ją wyrwała z moich objęć.
- zostaw mnie- syknęła.
- ale czego ? Czego do cholery taka jesteś ?!- wkurzyłam się trochę.
- a jaka mam być ? Został mi może miesiąc życia, każdego dnia budzę się i myślę czy, aby nie umarłam ! Czy jeszcze zobaczę moich rodziców !
- a ja ?- zapytałam przez łzy.
- ty masz Aleksa, przychodzicie tu, a mi się chce rzygać jak na was patrzę ! Mam dość tych waszych odwiedzin ! Nienawidzę cię ! - wykrzyczała mi prosto w twarz. Znieruchomiałam.
- lepiej będzie jak już pójdę- wstałam, zabrałam torbę i wyszłam, usłyszałam na odchodne.
- lepiej będzie jak już tu nie wrócisz.
Wyszłam z sali, oparłam się o pierwszą lepszą ścianę i zjechałam po niej. Siedziałam na podłodze i płakałam jak małe dziecko. Moja przyjaciółka, moja Olga właśnie mnie odtrąciła. Czułam się tak jak wtedy gdy dowiedziałam się o planach moich rodziców. Kompletnie rozbita, bez ważnej osoby w moim życiu. Bez przyjaciółki, która była dla mnie jak siostra.
- kochanie co się stało ?- usłyszałam zaniepokojony głos mamy Olki.
- nic, pani Elu.- otarłam łzy- przepraszam lepiej będzie jak już pójdę- wstałam z podłogi i próbowałam przywrócić swoją sukienkę do porządku, ponieważ była cała pomięta.
- Kamila, przecież wiesz, że możesz mi powiedzieć o wszystkim- pogładziła mnie po ramieniu.
- ale naprawdę, to nic wielkiego. Po prostu mam dziś zły dzień i nie wytrzymałam. Ucałuje pani Olę ode mnie, tylko niech pani jej nie mówi że kazałam.- powiedziałam i przytuliłam się do mamy mojej przyjaciółki.
- do widzenia skarbie.
- do widzenia- wysiliłam się na uśmiech i ruszyłam w kierunku wyjścia. Wyjęłam telefon.
- Aleks, jestem przed kliniką- wychlipałam- nie wracaj do sali.
- zaraz będę- powiedział szybko i za chwilę był koło mnie.- co się stało Kamila ?!- wyraźnie się wystraszył, a ja tylko się rozpłakałam.
- powiedziała, że mnie nienawidzi, a wiesz za co ?- spojrzałam w jego zielone oczy- za to, że ja jestem z tobą szczęśliwa- i rozpłakałam się na dobre, on tylko mnie przytulił i kołysał raz w jedną, raz w drugą stronę.
- jedźmy do domu- wziął mnie za rękę i pociągnął w stronę auta. Po 40 minutach byliśmy w Bełchatowie. Zajechaliśmy do KFC i zjedliśmy "obiad" i wróciliśmy do domu. Uspokoiłam się, zmieniłam buty na balerinki i postanowiłam, że pójdziemy do mojego brata. Może wyciągnę bratową na spacer.
- macie ochotę na spacer ?- zapytałam gdy otworzyła nam drzwi.
- pewnie- uśmiechnęła się i zaprosiła nas do środka. Alek i Mańko stwierdzili, że spędzą ten wieczór przy piwie i dobrym filmie, a Arek zdecydował że zostaje z wujkiem i tatą. My z Paulą poszłyśmy się przejść. Na dworze było już bardzo ciepło, uwielbiałam takie wieczory. Bardzo często chodziliśmy z Olkiem na takie spacerki, praktycznie codziennie, a za 2 dni miało się to zmienić. Wyjeżdżał do Serbii na zgrupowanie, ja zostawałam bo chciałam być przy Oldze, ale teraz coraz poważniej zastanawiałam się nad tym aby na miesiąc wyjechać właśnie z nim. Opowiedziałam o wszystkim Paulinie.
- moim zdaniem, powinnaś z nim pojechać, chociaż na 3 tygodnie.- powiedziała.
- ale jak ty sobie to wyobrażasz ? Przecież trzeba wam pomóc- spojrzałam na nią.
- słuchaj przez następne 3 tygodnie chłopaki będą wracać ze Spały do domu na weekendy, damy radę w końcu nie pierwszy raz zostajemy same-zaśmiała się.
- może masz rację- zamyśliłam się.
- pewnie że mam ! Masz się pakować i jechać z nim. Korzystaj. A gdy chłopaki będą już w rozjazdach to wrócisz, bo Alka też przecież nie będzie- zaśmiała się. Miała rację. Podjęłam decyzję, a moja kochana bratowa i przyjaciółka zarazem utwierdziła mnie w przekonaniu, że zrobię dobrze.Obie się popłakałyśmy i całe czerwone wróciłyśmy po godzinie chodzenia do chłopaków.
- co wy takie zapłakane ?- zaśmiał się Mariusz.
- nie czepiaj się - szturchnęłam go.
- Kama, to może powiesz teraz o tym co zdecydowałaś ? - zagadnęła bratowa siadając na kolanach u mojego brata.
- co takiego kochanie ?- przytulił mnie Aleks...





_____________________________

krótko, ale zawsze coś :) Musiałam przyspieszyć trochę akcję, nawet jestem zadowolona z tego rozdziału.
Proszę o komentarze :)
Miłego czytania i pozdrawiam wszystkich ;****

P.S. Założyłam zakładkę INFORMOWANI :) jeśli ktoś chce- wpisujcie się ;))

sobota, 9 marca 2013

Dwadzieścia pięć

- podobno trwa tu impreza- zaczyna zaglądać mi przez ramię facet na oko 30 lat.
- a może by się tak pan przedstawił ? Jakieś dzień dobry ?- zapytałam.
-  nie będzie mnie pani pouczać !- obruszył się i chciał wejść do środka.
- hola, hola- zatrzymała go ręką Olka- po co pan tu przyjechał ?
- dostaliśmy zgłoszenie, że zakłócana jest cisza nocna, co tu się dzieje ?!- zapytał.
- bez przesady, jesteśmy cicho.- jęknęłam.
- no ja nie wiem czy jesteście panie tak cicho.- przedrzeźniał mnie.- proszę podać imiona i nazwiska, zaraz tu panie spiszemy-powiedział, a nami pojawił się Karol.
- jakiś problem ?- zapytał.
- pa.. pa... pan Karol Kłos ?- oczy policjanta wyszły z orbit.
- we własnej osobie- wyszczerzył się- co jest grane ?
- a nic, już nic.. chyba domy pomyliłem- zaczął się wycofywać- a mógłbym prosić o autograf ?- podał mu notes. Wąski się podpisał i oddał mu go zatrzaskując mu drzwi przed samym nosem.
- mało brakowało- zaśmiała się Olka.
- impreza trwa dalej !!- krzyknął jej chłopak. Ponownie zaczęliśmy picie, do 6 rano. Dalej już nic nie pamiętam.

***

Obudziłam się o 10. Podniosłam głowę i czułam jak mi pęka. Rozejrzałam się, ah. spaliśmy z Aleksem w salonie na podłodze. Nie wiem dlaczego. Wstałam- zachwiałam się.
- o kurwa !- potknęłam się o coś i leżałam jak długa na podłodze.
- co się dzieje ?- spode mnie wyłonił się nie kto inny jak Cupko.
- nic, śpij dalej- powiedziałam i poszłam na górę żeby wziąć prysznic.Włosy zostawiłam mokre, umyłam zęby i zmyłam resztki makijażu, nałożyłam szerokie spodnie dresowe i do tego białą bokserkę, zgarnęłam bluzę Alka i zeszłam na dół. O boju jaki rozpierdol- pomyślałam. Nie miałam siły na sprzątanie, więc siadłam na kanapie z butelką wody i popijałam sobie ją spokojnie patrząc na te dwie ofiary, które spały tak słodko.
- Kamilaaaaa- w pomieszczeniu pojawił się Bąku.
- tabletki w kuchni, pierwsza szafka od okna, górna półka, a woda na blacie- powiedziałam spokojnie, a on oddał mi pełen wdzięczności wyraz twarzy. Przybalował jak my wszyscy.
- Kama, Kama !- było słychać głos Winiarskiego już na schodach.
- ciszej ! błagam !-jęknęłam.
- oo..- zatrzymał się i spojrzał na mnie- strasznie wyglądasz- zaśmiał się- do której piliście ?- przegarnął swoje włosy. W sumie to lubiłam jak miał je dłuższe- Daga też i dlatego nie pozwalała mu ścinać.
- do 6 chyba - powiedziałam cicho.
- o kurwa- zatkał sobie dłonią buzie, żeby się nie zaśmiać- słuchaj masz jakąś wodę lub tabletki ? Albo najlepiej to i to- złożył ręce do modlitwy.
- idź do kuchni Bąku ci pokaże.
- ja mu nic nie będę pokazywać !- obruszył się Michał, który właśnie wyłonił się spod wysepki stojącej w kuchni.
- błagam, ciszej bo was zabije- zagroziłam. Oni pokiwali głowami i udali się do swoich pokojów ówcześnie zabierając wodę i leki na kaca. Długo mój spokój nie trwał. Przyszedł Pliński.
- Kamila, Kamilciu- klęknął przy mnie.
- czego ?- warknęłam.
- wody- posmutniał. Ja poczochrałam go po włosach i wstałam żeby przynieść mu wody.
- znaj łaskę pana- rzuciłam butelkę napoju w niego.
- dzięki- uśmiechnął się- a ty też najlepiej nie wyglądasz- wyszczerzył się.
- nic nie mów, piliśmy do 6, a na dodatek o 4 była tu policja- jęknęłam i rzuciłam się na kanapę obok Daniela.
- pie.. pier...pierdolisz ?- oczy zrobiły mu się wielkie jak pięciozłotówki.
- serio, chłopaki wyszli na taras i zaczęli śpiewać i chyba dlatego. Zresztą w domu też specjalnie cicho nie byliśmy - zaśmiałam się pod nosem.
- nic nie słyszałem- zdziwił się.
- bo byłeś nawalony w 3 dupy !- walnęłam go w ramię.
- nieee- rozmasowywał sobie obolałe miejsce- nie bij- mina kotka ze Shreka i odpadłam. Siedzieliśmy tak oparci o siebie i umieraliśmy. Następnymi którzy się obudzili byli Serbowie. Alek od razu złapał za moją butelkę i wypił całą zawartość, Kostek pognał do kuchni w poszukiwaniu magicznego napoju. Mój chłopak poczłapał na górę pod prysznic żeby trochę ochłonąć bo było z nim tragicznie. Poszłam do naszej sypialni i czekałam na niego. Wyszedł w samym ręczniku i rzucił się na łóżko obok mnie.
- nie żyje- jęknął. Pocałowałam go.
- a teraz ?- zapytałam.
- o wiele lepiej.- wyszczerzył się choć wiedziałam, że przychodzi mu to z trudnością.
- ubierz się i idziemy na dół. Zrobię śniadanie- poklepałam go po plecach i patrzyłam jak się ubiera. Uśmiechnęłam się pod nosem.
- z czego się szczerzysz ?- zapytał.
- jakoś tak- podeszłam do niego i złączyliśmy się w pocałunku. Zarzuciłam ręce na jego szyję, on mnie podniósł i przywarł ze mną do ściany. Całowaliśmy się bardzo namiętnie i z każdą chwilą robiło się coraz bardziej gorąco.
- Kami...- Winiarski wpadł do pokoju- o cholera, przepraszam- skrzywił się- głupi ja- walnął sobie faceplama, a my z Alkiem oderwaliśmy się od siebie i wybuchliśmy śmiechem.
- spoko loko- powiedział Aleks.
- co chciałeś ?- zapytałam.
- macie więcej wody, czy mamy pójść do sklepu ?
- no przecież były dwie zgrzewki w kuchni na blacie stały.- powiedziałam zdziwiona.
- no ale już nie ma- zmrużył oczy tak, że pojawiły się na jego czole maleńkie zmarszczki.
- no jak to kurwa ?!
- normalnie- wzruszył ramionami.
- załamać się z wami idzie- roześmiałam się- no to idźcie po tą wodę, a ja idę zrobić śniadanie. Dziewczyny już wstały ?
- Marta, Daga i dzieciaki jeszcze śpią- powiedział Misiek- to idę- wyszedł z naszej sypiali.
- to ja pójdę z nim- Serb skradł mi buziaka i poszedł za przyjacielem w biegu nakładając bluzę. Zeszłam do kuchni, tam przy wysepce na wysokich taboretach siedzieli z głowami w rękach kolejno Kostek, Daniel, Bąku. Złapałam za aparat i zrobiłam im zdjęcie. Wyglądali tak śmiesznie, że nie mogłam się opanować. Na całe szczęście głowa przestała mnie boleć, ale dalej czułam się tragicznie.
- to co chłopcy, jajecznica, kanapki, naleśniki ?- zapytałam wesoło. Na moje słowa Cupko wybiegł z kuchni do łazienki, potem słyszałam tylko odgłos spuszczanej wody w toalecie.
- nie mów o jedzeniu- powiedział Pliński.
- a ja chcę jeść !- trącił go Bąkiewicz.
- no ja też bym coś zjadła- skrzywiłam się.
- cześć wszystkim- w kuchni pojawiła się Dagmara. - co wy tacy zmarnowani ?- zaśmiała się patrząc na nas.
- nie widziałaś najgorzej zmarnowanego- wskazałam na stojącego za nią Konstantina.
- o Boże- zakryła sobie ręką buzię- ale daliście czadu.
- csii- uciszył ją Serb- cicho, moja głowa.
- to idź połóż się do nas do sypialni- nakazałam mu, a on wcale nie protestował i posłusznie udał się na górę. Razem z moją przyjaciółką zrobiłyśmy 3 talerze kanapek oraz herbatę dla każdego.  Poustawiałyśmy to na stole w salonie ówcześnie sprzątając z niego rzeczy po wczorajszej imprezie. Chłopaki wynieśli dwa worki śmieci, a naczynia powstawiałam do zmywarki. Gdy już wszyscy wstali zjedliśmy ( kto mógł) śniadanie.
- ej a tak w ogóle to gdzie  jest Kłos, Zator, Tomek  i reszta?- zapytałam.
- nie pamiętasz ?- zaśmiał się Alek.
- w porę sobie przypomniałaś o nich- wybrechtał mnie Winiarski- brawa Kamila.
- spadajcie, no gdzie oni są ?
- Agnieszka Tomka nie piła przecież, wyszli o 6 chyba od nas- oznajmił Kostek. W tym momencie rozległ się dzwonek do drzwi. Poszłam otworzyć.
- niespodzianka !- wydarli się państwo Wlazły z synkiem.
- ciszej- przyłożyłam palec do ust.
- siostra dała w palnik- zaśmiał się Mańko.
- wchodźcie- zaprosiłam ich do środka. Zrobiłam im kawę, a oni ze sobą przynieśli jeszcze pyszne drożdżówki. Rzuciliśmy się na nie wszyscy oprócz Cupko, co raczej nikogo dziwić nie powinno. Opowiedziałam im o akcji z policją. Ale się śmiali, a Paula powiedziała, że rzeczywiście było słychać jakieś krzyki, ale nie myślała, że to my się tak głośno zachowujemy.Koło 14 nasi goście wykruszali się powoli, został aby Konstantin.
- ale impreza- rzucił się na kanapę w salonie.
- dobrze było- zaśmiałam się i siadłam koło niego- dobrze, że dziś do pracy nie musiałam iść.
- w życiu takiego kaca nie miałem- skrzywił się Aleks i objął mnie ramieniem. Postanowiliśmy się nigdzie nie ruszać, zamówiliśmy pizzę i we trójkę siedzieliśmy przed tv oglądając horrory. Między czasie zadzwoniłam do Olgi. Opowiedziałam jej o imprezie i obiecałam, że jutro przyjadę do niej po pracy. Koło 19 zamówiliśmy jeszcze kebaba bo przecież chłopaki byli głodni. Chciałam zrobić im coś do jedzenia, ale powiedzieli żebym odpuściła. Zadzwoniłam jeszcze do Karola, Pawła i Tomka co by się dowiedzieć co u nich. Oni także zdychali dziś, ale niestety jutro trening i nie ma przeproś. Jakby Nawrocki dowiedział się ile wypili to chyba by ich powybijał. Nie mówię, że chłopcy piją cały czas, bo tak nie jest. Raz na jakiś bardzo długi czas zdarzy się jakiś grubszy melanż i to tyle ich całego picia. O 21 poszłam pod prysznic, zabrałam swoją seksowną bieliznę, bo przecież miałam dać nagrodę Alkowi.  Wysuszyłam włosy, założyłam to co miałam założyć, a chyba to więcej odkrywało niż zakrywało, no ale obiecałam. Popsikałam się perfumami, zarzuciłam szlafrok i wyszłam do pokoju. Na łóżku leżał mój chłopak. Zgarnęłam swój telefon i podłączyłam go do głośników. Leciała <ta piosenka>. Aleks dziwnie się na mnie popatrzył, ale zaraz zrozumiał o co chodzi. Zdjęłam nieśmiało szlafrok i zobaczył mnie w skąpej bieliźnie. Zaśmiał się.
- nie śmiej się- oburzyłam się i zaczęłam poruszać biodrami w rytm muzyki. Na jego twarzy malował się coraz większy uśmiech co bardzo mnie wkurzało. Jednak powoli widziałam w jego oczach podniecenie. Podeszłam do łóżka i nachyliłam się nad nim. Tylko delikatnie musnęłam jego wargi i odeszłam na dalszą odległość. Nie wytrzymał. Szybko wstał i podszedł do mnie wpijając się moje wargi. Ledwo mogłam złapać oddech. Błyskawicznie pozbył się mojej "piżamki", a ja jego bielizny. Padliśmy na łóżku bawiąc się sobą. Składał pocałunki na mojej szyi i ciągle schodził coraz niżej pieszcząc moje ciało. Dalsza część tego wieczoru niech zostanie tajemnicą naszej sypialni. Powiem jedno- było cudownie.

***

Wtulona w mojego chłopaka obudziłam się i przypomniałam sobie to co działo się wczoraj. Mimowolnie się uśmiechnęłam.
- cześć kochanie- usłyszałam głos Aleksa nad sobą.
- mmm- podniosłam głowę i spojrzałam na niego. Pocałowałam go delikatnie, a on się wyszczerzył.
- jak się spało?
- kiedy ja spałam ?- zaśmiałam się, a on razem ze mną.- która godzina ?
- 6.40
- muszę wstawać do pracy- jęknęłam.
- zostań- pociągnął mnie za rękę.
- nie mogę i tak wczoraj odpuściliśmy- powiedziałam i znikłam za drzwiami łazienki. Wzięłam prysznic, włosy zostawiłam rozpuszczone, nałożyłam lekki makijaż bo miałam straszne wory pod oczami. Nie dziwnie, nie spałam dwie noce. Na siebie założyłam <TO> i zeszłam na dół zrobić sobie coś dobrego na śniadanie. Wybrałam musli z jogurtem. Za chwilę zeszli Kostek z Aleksem i im zrobiłam kanapki, bo przecież te dwie łajzy to na pizzy by tylko żyły. Około 7.40 poszłam do bratowej, bo miałam z nią jeździć do pracy. Pomogłam ubrać jej Arka i razem pojechałyśmy najpierw do przedszkola odstawiając mojego bratanka, a potem do pracy.
- cześć Tomek !- rzuciłam wchodząc do gabinetu.
- czeeeść !- uśmiechnął się- żyjesz czy nie żyjesz ?
- wczoraj było okropnie- jęknęłam- pamiętasz, że policja była ?
-noo. Jak sobie rano z Agą to przypomnieliśmy to mało nie padliśmy- wyszczerzył się- to co kawa ?
- jakbyś mógł- uśmiechnęłam się. Za chwilę w środku pojawiła się także bratowa i siedzieliśmy z godzinę popijając kawę i się obijając, bo nie mieliśmy nic do roboty. Cóż. Koło 10 wpadł do nas prezes, musieliśmy zrobić jakieś sprawozdania, na szczęście długo się z tym nie użeraliśmy i już koło 14 byliśmy wolni. Wróciłam do domu, chłopaki zrobili obiad. Cud. Była to pyszna lasange, chyba tylko udawali, że gotować nie umieją. Szybko pobiegłam się <przebrać> i za chwilę byłam gotowa by jechać do szpitala. Podwieźliśmy Kostka do domu, a sami pojechaliśmy do Łodzi. Aleks obiecał, że przyjedzie po treningu.
- cześć kochana !- weszłam z ogromną siatką owoców dla mojej przyjaciółki.
- cześć- uśmiechnęła się nikle.
- coś się stało ?- zapytałam, a w mojej głowie narodziły się różne scenariusze....



 ___________________________________________

mamy 25 ;) z tego jestem bardziej zadowolona niż z wcześniejszego. Nie wiem kiedy pojawi się następny, ale postaram się jak najszybciej choć nie będę miała w tym tygodniu raczej czasu. Ale postaram się obiecuję :)
Miłego czytania !
Proszę o komentarze :D
buziaki :****