***
Był początek maja. Ciepłe, słoneczne popołudnie.
- nie wyjeżdżaj- przytuliłam się do siatkarza, który siedział na tarasie.
- wiesz, że wcale tego nie chcę- pocałował mnie w policzek- jedź ze mną.
- muszę tu zostać, trzeba pomóc Paulinie, Dagmarze, przecież Misiek też wyjeżdża na kadrę.- posmutniałam.
- damy radę- pogładził mnie po czole- to tylko 3 miesiące, nawet niecałe- posłał mi pocieszający uśmiech.
- przyjadę do Serbii po lidze hmm ?- wymyśliłam.
- jesteś genialna, pokażę Ci Belgrad, poznasz moich rodziców- rozmarzył się, a ja jęknęłam.- boisz się ?- zaczął się śmiać.
- yhmm no jakby to powiedzieć- zmrużyłam oczy- tak boję się.
- nie będzie tak źle- pogłaskał mnie po plecach.- jedziemy do Olgi ?- Pokiwałam twierdząco głową i poszłam na górę, aby się przebrać. Założyłam <sukienkę i buty>, włosy rozczesałam i po chwili razem z Aleksem siedziałam w jego samochodzie. Zajechaliśmy pod klinikę w Łodzi.
- jesteśmy- posłał mi uśmiech. Zamknął drzwi i podążyliśmy do bardzo dobrze znanej nam sali, kryjącej się pod numerem 107.
- cześć skarbie- ucałowałam ją w policzek.- jak się dziś czujesz ?- usiadłam na krześle obok i złapałam ją za rękę, Alek siadł zaraz koło mnie.
-a jak ma się czuć osoba, która umiera ?- powiedziała i odwróciła głowę od nas.
- Olga- zaczął mój chłopak- dlaczego tak mówisz ? Dlaczego tracisz nadzieję ?
- bo dla mnie nadziei już nie ma !- krzyknęła, aż podskoczyłam. Ścisnęłam ją mocniej.
- błagam, nie myśl tak- w moich oczach pojawiły się łzy. Nie wiedziałam kompletnie co jej powiedzieć. Za każdym razem, gdy byłam u niej odstawiała takie sceny. Może i trochę było to spowodowane chorobą- białaczką. Odtrąciła od siebie wszystkich. Tamtego popołudnia, gdy pojechałam do niej, już wiedziała. Długo nie mogłam sobie z tym poradzić. Przez tydzień płakałam, nawet sięgnęłam któregoś wieczoru po alkohol. Także byłam w złym stanie psychicznym, ale miałam nadzieję, a ona ? Nic, kompletnie nic. Nawet jej rodzice nie potrafili się z nią dogadać. Jej mama wpadła w depresję, nie dość, że straciła wnuka to i teraz na jej oczach umiera córka. Szukaliśmy dawcy, ale bezskutecznie. Szansa na znalezienie bliźniaka genetycznego graniczyła z cudem, ponieważ Olka miała dodatkowo powikłania po poronieniu i nie każdy szpik się nadawał.Poprosiłam wujka Michała, aby się nią zajął. Była pod jego opieką ale mimo to chudła z każdym dniem, a o dołku psychicznym nie mówię. Było nam wszystkim trudno. Aleks także się przejmował jej stanem, gdy ja nie mogłam być u niej, on zawoził do szpitala owoce, rozmawiał z nią o ile taki kontakt można nazwać rozmową.
- ja pójdę po coś do picia, a wy zostańcie razem- przerwał niezręczną ciszę Serb. Popatrzyłam na jego oddalającą się sylwetkę i po chwili znikła za drzwiami sali szpitalnej.
- Olczik- pogładziłam ją po ręce, ona natychmiastową ją wyrwała z moich objęć.
- zostaw mnie- syknęła.
- ale czego ? Czego do cholery taka jesteś ?!- wkurzyłam się trochę.
- a jaka mam być ? Został mi może miesiąc życia, każdego dnia budzę się i myślę czy, aby nie umarłam ! Czy jeszcze zobaczę moich rodziców !
- a ja ?- zapytałam przez łzy.
- ty masz Aleksa, przychodzicie tu, a mi się chce rzygać jak na was patrzę ! Mam dość tych waszych odwiedzin ! Nienawidzę cię ! - wykrzyczała mi prosto w twarz. Znieruchomiałam.
- lepiej będzie jak już pójdę- wstałam, zabrałam torbę i wyszłam, usłyszałam na odchodne.
- lepiej będzie jak już tu nie wrócisz.
Wyszłam z sali, oparłam się o pierwszą lepszą ścianę i zjechałam po niej. Siedziałam na podłodze i płakałam jak małe dziecko. Moja przyjaciółka, moja Olga właśnie mnie odtrąciła. Czułam się tak jak wtedy gdy dowiedziałam się o planach moich rodziców. Kompletnie rozbita, bez ważnej osoby w moim życiu. Bez przyjaciółki, która była dla mnie jak siostra.
- kochanie co się stało ?- usłyszałam zaniepokojony głos mamy Olki.
- nic, pani Elu.- otarłam łzy- przepraszam lepiej będzie jak już pójdę- wstałam z podłogi i próbowałam przywrócić swoją sukienkę do porządku, ponieważ była cała pomięta.
- Kamila, przecież wiesz, że możesz mi powiedzieć o wszystkim- pogładziła mnie po ramieniu.
- ale naprawdę, to nic wielkiego. Po prostu mam dziś zły dzień i nie wytrzymałam. Ucałuje pani Olę ode mnie, tylko niech pani jej nie mówi że kazałam.- powiedziałam i przytuliłam się do mamy mojej przyjaciółki.
- do widzenia skarbie.
- do widzenia- wysiliłam się na uśmiech i ruszyłam w kierunku wyjścia. Wyjęłam telefon.
- Aleks, jestem przed kliniką- wychlipałam- nie wracaj do sali.
- zaraz będę- powiedział szybko i za chwilę był koło mnie.- co się stało Kamila ?!- wyraźnie się wystraszył, a ja tylko się rozpłakałam.
- powiedziała, że mnie nienawidzi, a wiesz za co ?- spojrzałam w jego zielone oczy- za to, że ja jestem z tobą szczęśliwa- i rozpłakałam się na dobre, on tylko mnie przytulił i kołysał raz w jedną, raz w drugą stronę.
- jedźmy do domu- wziął mnie za rękę i pociągnął w stronę auta. Po 40 minutach byliśmy w Bełchatowie. Zajechaliśmy do KFC i zjedliśmy "obiad" i wróciliśmy do domu. Uspokoiłam się, zmieniłam buty na balerinki i postanowiłam, że pójdziemy do mojego brata. Może wyciągnę bratową na spacer.
- macie ochotę na spacer ?- zapytałam gdy otworzyła nam drzwi.
- pewnie- uśmiechnęła się i zaprosiła nas do środka. Alek i Mańko stwierdzili, że spędzą ten wieczór przy piwie i dobrym filmie, a Arek zdecydował że zostaje z wujkiem i tatą. My z Paulą poszłyśmy się przejść. Na dworze było już bardzo ciepło, uwielbiałam takie wieczory. Bardzo często chodziliśmy z Olkiem na takie spacerki, praktycznie codziennie, a za 2 dni miało się to zmienić. Wyjeżdżał do Serbii na zgrupowanie, ja zostawałam bo chciałam być przy Oldze, ale teraz coraz poważniej zastanawiałam się nad tym aby na miesiąc wyjechać właśnie z nim. Opowiedziałam o wszystkim Paulinie.
- moim zdaniem, powinnaś z nim pojechać, chociaż na 3 tygodnie.- powiedziała.
- ale jak ty sobie to wyobrażasz ? Przecież trzeba wam pomóc- spojrzałam na nią.
- słuchaj przez następne 3 tygodnie chłopaki będą wracać ze Spały do domu na weekendy, damy radę w końcu nie pierwszy raz zostajemy same-zaśmiała się.
- może masz rację- zamyśliłam się.
- pewnie że mam ! Masz się pakować i jechać z nim. Korzystaj. A gdy chłopaki będą już w rozjazdach to wrócisz, bo Alka też przecież nie będzie- zaśmiała się. Miała rację. Podjęłam decyzję, a moja kochana bratowa i przyjaciółka zarazem utwierdziła mnie w przekonaniu, że zrobię dobrze.Obie się popłakałyśmy i całe czerwone wróciłyśmy po godzinie chodzenia do chłopaków.
- co wy takie zapłakane ?- zaśmiał się Mariusz.
- nie czepiaj się - szturchnęłam go.
- Kama, to może powiesz teraz o tym co zdecydowałaś ? - zagadnęła bratowa siadając na kolanach u mojego brata.
- co takiego kochanie ?- przytulił mnie Aleks...
_____________________________
krótko, ale zawsze coś :) Musiałam przyspieszyć trochę akcję, nawet jestem zadowolona z tego rozdziału.
Proszę o komentarze :)
Miłego czytania i pozdrawiam wszystkich ;****
P.S. Założyłam zakładkę INFORMOWANI :) jeśli ktoś chce- wpisujcie się ;))
A to się narobiło! Olga ma białaczkę?!
OdpowiedzUsuńTrochę zbyt emocjonująco Olga się zachowała, ale może i miała rację? tzn. nie miała ale jej przyjaciółka jest szczęśliwa, przychodzi z chłopakiem a ona straciła dziecko, teraz tak poważna choroba, gdzie jedyną szansą jest szpik. Ech ciężkie to życie, często blogowe straszniejsze niż prawdziwe:)
Mam twój blog w czytanych, więc się wyświetla jak dodasz :)
Pozdrawiam :)
Kurczę, trochę rozumiem Olgę, ale przecież Kamila nie chciała jej sprawić przykrości a wręcz przeciwnie. Jednak trzeba ją zrozumieć. Mam nadzieję, że jednak ktoś się znajdzie, i uda się pomóc Oldze :)
OdpowiedzUsuńDobrze, że Kamila pojedzie z Aleksem, tak długo go nie będzie, niech się nim nacieszy póki może! :) Fajnie, że ma takie wsparcie w Dadze i Paulinie, ma z kim porozmawiać kiedy jest jej ciężko albo nie wie co zrobić, taka przyjaźń to skarb :)
Pozdrawiam :)