poniedziałek, 11 marca 2013

Dwadzieścia sześć

Mijały dni, tygodnie. Razem z Aleksem układało nam się naprawdę świetnie. Czułam, że to facet moich marzeń. Raz w tygodniu chodziliśmy na kolacje do mojego brata, a oni do nas. Zaskakiwał mnie, robił niespodzianki, zabierał w różne miejsca. Zaprzyjaźniłam się z Olą- dziewczyną Karola Kłosa. Była naprawdę dobrą słuchaczką i cieszyłam się, że mogę do niej zadzwonić gdy pokłócę się z Alkiem. Daga wyglądała kwitnąco, brzuszek coraz bardziej się uwidaczniał, wszyscy cieszyliśmy się z ich szczęścia. Co do klubu- chłopakom nie udało się pokonać Resovi w Rzeszowie, byli bardzo rozgoryczeni tą porażką, ale musieli się zadowolić 5 miejscem na koniec sezonu. Mariusz został powołany do kadry, nie zastanawiał się ani chwilę, od razu się zgodził, Michał, Zati, Kłosik także. Oczywiście Aleks tak samo, tylko że do Serbii co było wiadome. Zaczęły się przygotowania do ligi światowej, a nam razem żyło się naprawdę dobrze. Byłam gotowa zrobić dla niego wszystko. Kocham go...


***

 Był początek maja. Ciepłe, słoneczne popołudnie.

- nie wyjeżdżaj- przytuliłam się do siatkarza, który siedział na tarasie.
- wiesz, że wcale tego nie chcę- pocałował mnie w policzek- jedź ze mną.
- muszę tu zostać, trzeba pomóc Paulinie, Dagmarze, przecież Misiek też wyjeżdża na kadrę.- posmutniałam.
- damy radę- pogładził mnie po czole- to tylko 3 miesiące, nawet niecałe- posłał mi pocieszający uśmiech.
- przyjadę do Serbii po lidze hmm ?- wymyśliłam.
- jesteś genialna, pokażę Ci Belgrad, poznasz moich rodziców- rozmarzył się, a ja jęknęłam.- boisz się ?- zaczął się śmiać.
- yhmm no jakby to powiedzieć- zmrużyłam oczy- tak boję się.
- nie będzie tak źle- pogłaskał mnie po plecach.- jedziemy do Olgi ?- Pokiwałam twierdząco głową i poszłam na górę, aby się przebrać. Założyłam <sukienkę i buty>, włosy rozczesałam i po chwili razem z Aleksem siedziałam w jego samochodzie. Zajechaliśmy pod klinikę w Łodzi.
- jesteśmy- posłał mi uśmiech. Zamknął drzwi i podążyliśmy do bardzo dobrze znanej nam sali, kryjącej się pod numerem 107.
- cześć skarbie- ucałowałam ją w policzek.- jak się dziś czujesz ?- usiadłam na krześle obok i złapałam ją za rękę, Alek siadł zaraz koło mnie.
-a jak ma się czuć osoba, która umiera ?- powiedziała i odwróciła głowę od nas.
- Olga- zaczął mój chłopak- dlaczego tak mówisz ? Dlaczego tracisz nadzieję ?
- bo dla mnie nadziei już nie ma !- krzyknęła, aż podskoczyłam. Ścisnęłam ją mocniej.
- błagam, nie myśl tak- w moich oczach pojawiły się łzy. Nie wiedziałam kompletnie co jej powiedzieć. Za każdym razem, gdy byłam u niej odstawiała takie sceny. Może i trochę było to spowodowane chorobą- białaczką. Odtrąciła od siebie wszystkich. Tamtego popołudnia, gdy pojechałam do niej, już wiedziała. Długo nie mogłam sobie z tym poradzić. Przez tydzień płakałam, nawet sięgnęłam któregoś wieczoru po alkohol. Także byłam w złym stanie psychicznym, ale miałam nadzieję, a ona ? Nic, kompletnie nic. Nawet jej rodzice nie potrafili się z nią dogadać. Jej mama wpadła w depresję, nie dość, że straciła wnuka to i teraz na jej oczach umiera córka. Szukaliśmy dawcy, ale bezskutecznie. Szansa na znalezienie bliźniaka genetycznego graniczyła z cudem, ponieważ Olka miała dodatkowo powikłania po poronieniu i nie każdy szpik się nadawał.Poprosiłam wujka Michała, aby się nią zajął. Była pod jego opieką ale mimo to chudła z każdym dniem, a o dołku psychicznym nie mówię. Było nam wszystkim trudno. Aleks także się przejmował jej stanem, gdy ja nie mogłam być u niej, on zawoził do szpitala owoce, rozmawiał z nią o ile taki kontakt można nazwać rozmową.
- ja pójdę po coś do picia, a wy zostańcie razem- przerwał niezręczną ciszę Serb. Popatrzyłam na jego oddalającą się sylwetkę i po chwili znikła za drzwiami sali szpitalnej.
- Olczik- pogładziłam ją po ręce, ona natychmiastową ją wyrwała z moich objęć.
- zostaw mnie- syknęła.
- ale czego ? Czego do cholery taka jesteś ?!- wkurzyłam się trochę.
- a jaka mam być ? Został mi może miesiąc życia, każdego dnia budzę się i myślę czy, aby nie umarłam ! Czy jeszcze zobaczę moich rodziców !
- a ja ?- zapytałam przez łzy.
- ty masz Aleksa, przychodzicie tu, a mi się chce rzygać jak na was patrzę ! Mam dość tych waszych odwiedzin ! Nienawidzę cię ! - wykrzyczała mi prosto w twarz. Znieruchomiałam.
- lepiej będzie jak już pójdę- wstałam, zabrałam torbę i wyszłam, usłyszałam na odchodne.
- lepiej będzie jak już tu nie wrócisz.
Wyszłam z sali, oparłam się o pierwszą lepszą ścianę i zjechałam po niej. Siedziałam na podłodze i płakałam jak małe dziecko. Moja przyjaciółka, moja Olga właśnie mnie odtrąciła. Czułam się tak jak wtedy gdy dowiedziałam się o planach moich rodziców. Kompletnie rozbita, bez ważnej osoby w moim życiu. Bez przyjaciółki, która była dla mnie jak siostra.
- kochanie co się stało ?- usłyszałam zaniepokojony głos mamy Olki.
- nic, pani Elu.- otarłam łzy- przepraszam lepiej będzie jak już pójdę- wstałam z podłogi i próbowałam przywrócić swoją sukienkę do porządku, ponieważ była cała pomięta.
- Kamila, przecież wiesz, że możesz mi powiedzieć o wszystkim- pogładziła mnie po ramieniu.
- ale naprawdę, to nic wielkiego. Po prostu mam dziś zły dzień i nie wytrzymałam. Ucałuje pani Olę ode mnie, tylko niech pani jej nie mówi że kazałam.- powiedziałam i przytuliłam się do mamy mojej przyjaciółki.
- do widzenia skarbie.
- do widzenia- wysiliłam się na uśmiech i ruszyłam w kierunku wyjścia. Wyjęłam telefon.
- Aleks, jestem przed kliniką- wychlipałam- nie wracaj do sali.
- zaraz będę- powiedział szybko i za chwilę był koło mnie.- co się stało Kamila ?!- wyraźnie się wystraszył, a ja tylko się rozpłakałam.
- powiedziała, że mnie nienawidzi, a wiesz za co ?- spojrzałam w jego zielone oczy- za to, że ja jestem z tobą szczęśliwa- i rozpłakałam się na dobre, on tylko mnie przytulił i kołysał raz w jedną, raz w drugą stronę.
- jedźmy do domu- wziął mnie za rękę i pociągnął w stronę auta. Po 40 minutach byliśmy w Bełchatowie. Zajechaliśmy do KFC i zjedliśmy "obiad" i wróciliśmy do domu. Uspokoiłam się, zmieniłam buty na balerinki i postanowiłam, że pójdziemy do mojego brata. Może wyciągnę bratową na spacer.
- macie ochotę na spacer ?- zapytałam gdy otworzyła nam drzwi.
- pewnie- uśmiechnęła się i zaprosiła nas do środka. Alek i Mańko stwierdzili, że spędzą ten wieczór przy piwie i dobrym filmie, a Arek zdecydował że zostaje z wujkiem i tatą. My z Paulą poszłyśmy się przejść. Na dworze było już bardzo ciepło, uwielbiałam takie wieczory. Bardzo często chodziliśmy z Olkiem na takie spacerki, praktycznie codziennie, a za 2 dni miało się to zmienić. Wyjeżdżał do Serbii na zgrupowanie, ja zostawałam bo chciałam być przy Oldze, ale teraz coraz poważniej zastanawiałam się nad tym aby na miesiąc wyjechać właśnie z nim. Opowiedziałam o wszystkim Paulinie.
- moim zdaniem, powinnaś z nim pojechać, chociaż na 3 tygodnie.- powiedziała.
- ale jak ty sobie to wyobrażasz ? Przecież trzeba wam pomóc- spojrzałam na nią.
- słuchaj przez następne 3 tygodnie chłopaki będą wracać ze Spały do domu na weekendy, damy radę w końcu nie pierwszy raz zostajemy same-zaśmiała się.
- może masz rację- zamyśliłam się.
- pewnie że mam ! Masz się pakować i jechać z nim. Korzystaj. A gdy chłopaki będą już w rozjazdach to wrócisz, bo Alka też przecież nie będzie- zaśmiała się. Miała rację. Podjęłam decyzję, a moja kochana bratowa i przyjaciółka zarazem utwierdziła mnie w przekonaniu, że zrobię dobrze.Obie się popłakałyśmy i całe czerwone wróciłyśmy po godzinie chodzenia do chłopaków.
- co wy takie zapłakane ?- zaśmiał się Mariusz.
- nie czepiaj się - szturchnęłam go.
- Kama, to może powiesz teraz o tym co zdecydowałaś ? - zagadnęła bratowa siadając na kolanach u mojego brata.
- co takiego kochanie ?- przytulił mnie Aleks...





_____________________________

krótko, ale zawsze coś :) Musiałam przyspieszyć trochę akcję, nawet jestem zadowolona z tego rozdziału.
Proszę o komentarze :)
Miłego czytania i pozdrawiam wszystkich ;****

P.S. Założyłam zakładkę INFORMOWANI :) jeśli ktoś chce- wpisujcie się ;))

2 komentarze:

  1. A to się narobiło! Olga ma białaczkę?!
    Trochę zbyt emocjonująco Olga się zachowała, ale może i miała rację? tzn. nie miała ale jej przyjaciółka jest szczęśliwa, przychodzi z chłopakiem a ona straciła dziecko, teraz tak poważna choroba, gdzie jedyną szansą jest szpik. Ech ciężkie to życie, często blogowe straszniejsze niż prawdziwe:)

    Mam twój blog w czytanych, więc się wyświetla jak dodasz :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kurczę, trochę rozumiem Olgę, ale przecież Kamila nie chciała jej sprawić przykrości a wręcz przeciwnie. Jednak trzeba ją zrozumieć. Mam nadzieję, że jednak ktoś się znajdzie, i uda się pomóc Oldze :)

    Dobrze, że Kamila pojedzie z Aleksem, tak długo go nie będzie, niech się nim nacieszy póki może! :) Fajnie, że ma takie wsparcie w Dadze i Paulinie, ma z kim porozmawiać kiedy jest jej ciężko albo nie wie co zrobić, taka przyjaźń to skarb :)

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń