piątek, 12 kwietnia 2013

Trzydzieści dziewięć

- jejku jak to złodziej to co ja zrobię ! Biedna ! Sama ?!- jęczałam ruszając powoli w kierunku wysepki kuchennej. Usłyszałam stłumiony śmiech.- jak mnie okradnie, to gdzie ja się podzieję ?!- wykrzykiwałam udając płacz- o ja nie szczęśliwa ! Wiedziałam dokładnie kto siedzi za wysepką i chciałam trochę jeszcze te osoby postraszyć.- chyba muszę zadzwonić na policję - postanowiłam i nagle.
- nie ciocia nie !- wydarł się Arek i wbiegł na środek salonu- to tylko my z Olim ! Ciociu nie dzwoń na policję !- błagał, a zaraz za nim wyszedł Oliwier strzelając sobie facepalma.
- baranie wszystko spaliłeś- kręcił głową Winiarski.
- ale ciocia chciała dzwonić na policję !- tłumaczył się starszemu koledze mój chrześniak.
- tak w ogóle- wtrąciłam- co wy tu robicie ?
- przyszliśmy cię zaprosić na kolację bo mama z ciocią Pauliną zrobiły pyszną zapiekankę- poklepał się po brzuszku Olek.
- przyjdziesz ?- minę kota ze shreka zrobił Arek.
- zgoda- wyszczerzyłam się- ale dlaczego chcieliście mnie wystraszyć ?
- ciociu- zapytał Winiar junior- a po co ci ten psiukacz ?- wskazał na lakier do włosów który trzymałam w ręku, ja tylko zaśmiałam się pod nosem i powiedziałam.
- wystraszyliście mnie- wzruszyłam ramionami- to miała być moja obrona.
- widzisz mówiłem ci że to głupi pomysł- obruszył się mój bratanek.
- ale faaaajna broń ciociu- rozdziawił usta Oli. Zaśmiałam się głośno i wzięłam chłopaków za ręce. Powędrowaliśmy do domu mojego brata i tam razem z bratową i przyjaciółką, która była bliska rozwiązania zjedliśmy kolację. Daga wyglądała cudownie a jej brzuszek powiększał się z dnia na dzień. Malutka rosła jak na drożdżach. Oj myślę, że chłopcy będą się za nią uganiać, w końcu ma takie geny, to kto by się nie uganiał.
- dzięki Kama, że weźmiesz tego urwisa mojego pod opiekę- przytuliła mnie przyjaciółka.
- nie ma sprawy naprawdę- uśmiechnęłam się- kocham tego malca i was też- odwzajemniłam uścisk.
- dobranoc Paulina, do jutra kochana- pożegnałam się z dziewczynami i wróciłam do siebie. Dokończyłam pakowanie, zadzwoniłam do Aleksa, pogadaliśmy trochę i zaraz potem wskoczyłam pod prysznic. Wysuszyłam włosy, założyłam jego koszulkę i położyłam się spać. Strasznie za nim tęskniłam. Nie widzieliśmy się już miesiąc. Był częścią mnie. Przy nim mogłam się wypłakać, to on dawał mi ukojenie. Najwspanialszy facet świata, mój facet. Nigdy nie czułam się tak wspaniale. Czekałam na prawdziwą miłość i ona przyszła. A to co zdarzyło się kiedyś, te szczeniackie związki były tylko kroplą w morzu. Po przyjeździe z Brazylii ma odbyć się sprawa sądowa co do Marcina, mam nadzieję, że to będzie ostatni raz gdy go zobaczę. Na razie Aleksowi nic o tym nie mówiłam, bo znając go to uciekłby ze zgrupowania, a tego nie chciałam. Tak rozmyślając zasnęłam.

***


Obudziłam się o 6. O 11 mieliśmy samolot. Szczerze ? Obawiam się jak na podróż zareaguje Arek, Oli latał już, ale mój bratanek nigdy z racji młodego wieku. Zwlokłam się z łóżka i wzięłam prysznic, nabalsamowałam ciało i zrobiłam delikatny makijaż. Założyłam wcześniej przyszykowane <ubrania> i ciągnąc za sobą walizkę na kółkach zeszłam na dół. Zrobiłam sobie kanapki i między czasie wrzucałam do podręcznej torby butelkę z wodą, telefon, leki, jakieś słodycze, chusteczki i różne inne mniej lub bardziej potrzebne rzeczy. O godzinie 7 byłam już gotowa i zamykając dobrze drzwi pognałam z walizką pod dom brata.
- cześć wam, gotowi ?- wydarłam się wchodząc do środka.
- cześć !- usłyszałam głos Pauliny- już schodzimy, Arek błagam cie ubierz się sam !
- chodź Aruś to ci pomogę- krzyknęłam z dołu, a za chwilę malec był przy mnie z ubrankami w rękach. Założyłam mu krótkie spodenki, bluzkę adidasa, skarpetki i adidasy.
- dzięki ciocia- pocałował mnie w policzek. Za chwilę zeszła do nas moja bratowa. Zadzwoniłyśmy po taksówkę i czekałyśmy już przed zamkniętym domem. Miałyśmy pojechać do Winiarskich po Oliwiera, a stamtąd ma nas zabrać Karol, który zostawi samochód w Warszawie u siebie w rodzinnym domu i pojedzie z nami. Dojechaliśmy pod dom naszych przyjaciół.
- Areeeeeek!- wydarł się Oliwier i rzucił na młodszego przyjaciela.
- Oliwier nie zjadłeś kanapek !- krzyczała z kuchni Daga.- chodź tu, jeszcze się z Arkiem zdążycie nabawić ! Poszłyśmy razem z Pauliną w stronę dobiegającego głosu. Przywitałyśmy się z naszą przyjaciółką.
- dzięki jeszcze raz że go zabieracie- wyściskała nas obie.- znów jęczałby mi, że nie pojechaliśmy i on musi tatę w telewizorze oglądać- westchnęła.
- daj spokój, nie ma sprawy- uśmiechnęłam się- a jak się czujesz ?
- mam nadzieję, że mała poczeka do przyjazdu Miśka- pogładziła się po brzuchu- termin mam na 25 lipca, więc raczej zdąży- wyszczerzyła się. Wtem rozległ się dzwonek.
- mamo wujek Karol i ciocia Ola przyjechali !- krzyczał Oli.
- siema młodzieży- słychać było Wąskiego. Zapakowaliśmy się z trudem do samochodu. Chłopcy w fotelikach na samym tyle, my z Pauliną po środku, a Ola na miejscu pasażera. Machając Dagmarze odjechaliśmy do Warszawy. Na całe szczęście chłopcy usnęli po 15 minutach i nie przeszkadzali. Wysłałam sms Aleksowi, że wyjechaliśmy i sama odpłynęłam. Po pewnym czasie poczułam szturchanie.
- Kama jesteśmy- budziła mnie bratowa. Skinęłam głową i opadające włosy na twarz związałam w kitkę na czubku głowy.
- ale masz śmieszną kitę- zaśmiał się Karol gdy wyszliśmy z samochodu.
- ciocia jest jak wiewiórka- podłapał młody Winiar.
- Winiarski ale oberwiesz- zagroziłam i zaczęłam go łaskotać.
- przepraszam ciotka przepraszam !- krzyczał. Dałam mu buziaka i klepnęłam lekko w tyłek.
- bierz swój plecak i jedziemy wystrzelać Canarhinios !- uniosłam rękę w górę szczerząc się jak głupek.
- ale ja nie będę strzelał do kanarków- powiedział smutny Arek.
- ja też nie mam zamiaru- zagroził Oli, a my wybuchliśmy śmiechem.
- Canarhinios to Brazylia kochanie- pogładziła po głowie mojego chrześniaka Ola.
- a to ich mogę wystrzelać, tak mnie ten Sesende wkurza, że mogę go wystrzelać- uniósł kciuk w górę Oliwier.
- Sesende ?- skrzywiłam się- kto to ?
- Rezende Kamila, Rezende- zataczał się ze śmiechu Karol, a po chwili my wszyscy z nim. Po "śmiechach" przy aucie wyciągnęliśmy swoje walizki i ruszyliśmy w stronę lotniska. Ja ciągnęłam także walizkę Olka, a malec dorównywał mi kroku. Po chwili doszliśmy na miejsce i oddaliśmy swoje bagaże. W wolnym czasie zaczęliśmy chodzić po sklepach szukając czegoś dobrego do jedzenia.
- ja mam ochotę na żelki, albo nie wiecie- skrzywiła się Paulina- mam ochotę na kanapki z dżemem. Razem z Olą popatrzyłyśmy na nią dziwnie i się zaśmiałyśmy.
- może na kanpki do subway'a ?- zaproponował Kłos.
- dobreee !- poklepałam go po ramieniu i ruszyłam w stronę restauracji. Zamówiłam kanapkę i po chwili, gdy chciałam zapytać Oliego co chce do jedzenia, zorientowałam się, że go nie ma. Serce biło mi  jak oszalałe.
- widzieliście gdzieś Oliwiera ?- nerwowo rozglądałam się po okolicy.
- o matko - jęknęła Paula- gdzie on jest ? Arek !- zwróciła się do syna- wiesz gdzie jest Olek ?
- nie wiem mamo- młody tylko wzruszył ramionami.
- Chryste Panie- łzy ciekły mi po policzkach- zabiją mnie.
- chodźcie go poszukamy- powiedziała Ola- rozdzielmy się. Ja idę z Kamilą, a Karol z Paulą i Arkiem. Skinęliśmy głowami i ruszyliśmy w dwie różne strony.
- jeśli jemu coś się stanie to sobie tego nie daruję- płakałam.
- nie panikuj- pocieszała mnie przyjaciółka- pewnie gdzieś tu jest. Gdzie go widziałaś ostatnio ?
- jak do subway'a szliśmy- odpowiedziałam rozglądając się na każdą stronę.
- zadzwonię do Karola, zapytam go gdzie go widzieli. - Wyciągnęła telefon i zapytała narzeczonego o to samo co przed momentem pytała mnie.
- Arek mówi o jakiś wisiorkach- uniosła brew do góry.
- Apart !- jęknęłam i zaczęłam biec w stronę sklepu z biżuterią. Jaka była moja ulga gdy zobaczyłam Oliwera siedzącego na ławce. Porwałam go w swoje ramiona.
- spoko ciotka- zaśmiał się- wiem, że mnie kochasz, ale nie tak publicznie, tu niezłe laski chodzą- puścił mi oko Winiar junior, a ja nie wiedziałam czy się śmiać czy płakać.
- napędziłeś nam strachu kolego- stwierdziła Ola.
- oj ciocia- jęknął- chciałem kupić coś cioci Kamie za to, że jest taka kochana i mnie zabrała ze sobą- w tym momencie wyciągnął wielką czekoladę z napisem- dziękuję. Jeszcze bardziej się pobeczałam.
- kochana jesteś- przytulił mnie, a my z Olką się popłakałyśmy.
- kocham cię mały - przytuliłam go mocno.- ale nigdy już nic takiego nie rób. Za chwilę dołączyli  do nas nasi towarzysze i zgodnie poszliśmy na odprawę. Cały czas nie mogłam otrząsnąć się z tego co działo się niedawno. Naprawdę nie darowałabym sobie tego, gdyby coś mu się stało.To jest moje oczko w głowie razem z Arkiem. Rozmyślając podałam swój paszport i paszport malca. Wszystko sprawdzone, możemy wchodzić. Boję się tego lotu. 10 h to jednak dużo, a dzieciaki są małe. Ale w sumie pocieszam się myślą, że będzie dla nich to fajne przeżycie. Zajmujemy miejsca z Oliwierem, zamieniam się z nim biletem bo on chce siedzieć przy oknie. Ja sama wyciągam książkę i zaczynam czytać. Oli gra na telefonie. Paula z Arkiem mają miejsca na drugim końcu pokładu prawie, Ola z Karolem także. Po jakiejś godzinie czuje, że główka Winiarskiego leży na moim ramieniu, biorę małą poduszkę i wciskam mu okrywając go kocykiem. Nie mogę się doczekać, aż zobaczę jak wita się z Michałem. Zawsze rozczula mnie widok Arka i Mariusza, gdy mój brat wraca do domu po kilku dniach nieobecności. Chciałabym kiedyś mieć taką szczęśliwą rodzinę jaką tworzą moi przyjaciele i mój brat. Od razu nasuwa mi się obecność Aleksa. Bardzo go kocham. Czekam do końca tych finałów i wreszcie będę mogła się nim nacieszyć. Postanowiłam, że po powrocie zabiorę go w Bieszczady. Moje małe miejsce na ziemi. Uwielbiam tam jeździć, wszystko wydaje się być inne i łatwiejsze. Myślę, że będzie to dobry pomysł. O stokroć lepszy nić Karaiby czy Bali.


***


-kochanie obudź się- szturcham Oliwiera.
- mama ?- przeciąga się malec.
- ciocia- zaśmiałam się.
- a - klepie się w głowę- no tak- posyła mi swój firmowy uśmiech.
- nie tęsknisz za mamą ?
-trochę - pokazuje na palcach- ale nie mów nikomu.
- masz to jak w banku- puszczam mu oko. Samolot podchodzi do lądowania. Jesteśmy w Brazylii ! Sprawdzam czy młody niczego nie zostawił i czy wszystko ma w swoim małym plecaku. Możemy wychodzić. Znajdujemy się na lotnisku. Mariusz z Michałem mieli się urwać i po nas wyjść. Kwaterę, o tyle dobrze, mamy w hotelu z siatkarzami.  Rozglądam się po lotnisku i nagle widzę dwóch wysokich mężczyzn w koszulkach z napisem : POLSKA. Macham im i pokazuję Oliemu i Arkowi gdzie są ich ojcowie. Obydwaj rzucają im się w ramiona. Stoję uśmiechnięta patrząc na ten jakże rozczulający obrazek. Nagle ktoś zasłania mi oczy./





_____________


mam nadzieję, że ten spodoba Wam się bardziej niż poprzedni który był kompletną klapą !
Miłego czytania !!!!!
komentujcie ! :*
pozdrawiam :)))

4 komentarze:

  1. Fajny rozdział, Oliwer i Arek to takie kochane urwisy. Ach ta Brazylia...

    OdpowiedzUsuń
  2. Poprzedni rozdział wcale nie był klapą! :)

    Jejku, dobrze, że Oli się znalazł, bo byłoby kiepsko. Kamila nie będzie się nudziła z takimi dwoma urwisami, aż jej współczuję :)
    No i dobrze, że nie powiedziała Aleksowi na razie o tej sprawie z Marcinem bo wiadomo jak by zareagował, a teraz jest mu to niewskazane. Któż to znowu jej oczy zasłonił? Nie mam pomysłu, żadnego, zatem pozdrawiam i do następnego rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Co ty chcesz od poprzedniego?;>
    Dzisiejszy rozdział bardzo przyjemny:) A Oliwier to ma niezłe słownictwo :D
    Chcę żeby Alek już wrócił z Serbii :P
    I znowu ucinasz w takim momencie! Ale to juz norma;d Nawet nie zgaduje kto tam jej oczy zasłaniał bo i tak nie trafię :D
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Uff, dobrze że w tym domu to byli tylko chłopcy... fajnie mają, że na mecze aż do Brazyli polecieli.;]

    OdpowiedzUsuń