na wstępie proszę włączajcie podkłady, bo są one częścią tego epilogu.
Uprzedzam- być może będzie to najdłuższy epilog jaki czytaliście, ale.. miłego...
... jesteś najlepszą i najpiękniejszą dziewczyną na
świecie. Kocham cię jak wariat- zaśmiał się do siebie- i zrozumiałem,
że tylko z tobą chcę spędzić resztę życia. Nie wyobrażam sobie, abym
spędził je z kimś innym i nie wiem, co byłoby gdybym miał przechodzić to
samo co pół roku temu. Oboje zjebaliśmy sprawę- pogładził mnie po
policzku- wiem, że duża część to moja wina. Ale nie pozwolę już ci
odejść ode mnie, dlatego- w tym momencie zaczął grzebać w plecaku.
Patrzyłam na jego poczynania. Wywalił wszystko z plecaka, a na wierzch
wyleciało pudełeczko.
- Aleks- złapałam go za rękę, a on uklęknął przede mną.Wokół nas zgromadzili się przechodnie.
-
Chcę abyś była moją żoną, kocham cię jak wariat. Wyjdziesz za mnie ?-
zapytał, a w moich oczach pojawiły się łzy. Nie mogłam nic powiedzieć.-
Kamila, wyjdziesz za mnie ?- zapytał niepewnie po raz drugi, a ja
rzuciłam się na niego.
- Kochanie ! Oczywiście, że tak- on na moje
słowa pocałował mnie, a ludzie dookoła zaczęli bić brawo. Mój
narzeczony drżącymi rękami otworzył pudełeczko i wyjął z niego
<pierścionek>. Ja podałam mu swoją prawą dłoń i po chwili widniało na jej to cudeńko.
- jest przepiękny i pasuje idealnie - popatrzyłam na mój nowy nabytek.
- teraz jesteś już bardzo moja, do końca życia- cmoknął mnie w czoło.
Rozłożyliśmy
sobie koc i siedzieliśmy wpatrując się w siebie cały czas. Wyjęłam
telefon i o dziwo znalazłam zasięg. Zrobiliśmy sobie zdjęcie, gdzie
pokazuje pierścionek i wysłaliśmy do Mańka, Michała i Karola. Dzięki
temu ostatniemu nie musimy się zbytnio martwić o przepływ informacji. Po
chwili odebraliśmy milion wiadomości z gratulacjami.
- zgłupieje- zaśmiałam się, gdy zaczęłam odczytywać kolejną wiadomość od przyjaciół.
- cieszą się- przytulił mnie do siebie Aleks.
***
rok później...
- jesteś taka piękna- gładzi mnie po policzku mama.
- weeź- śmieje się- bo się rozmaże i co będzie ?- pytam, a ona mnie mocno przytula.
- nie wierzę, że to już dziś. - szepce- moja mała córeczka. Kocham cię kochanie.
- ja ciebie też mamuś- całuję ją w policzek, a ona ociera łzę spływającą po nim. Do pokoju wchodzi Ola ubrana w seledynową sukienkę.
- gotowa ?- pyta mnie, a ja biorę głęboki oddech i kiwam głową. - to lecimy !- klaszcze w dłonie, a ja zazdroszczę jej w tym momencie tego optymizmu i tego, że ten cały stres ma za sobą. Tak. Karol i Ola pobrali się w czerwcu ubiegłego roku.
- możemy już jechać ?- do pokoju wpada Mariusz i staje jak wryty.
- co ci ?- zaczynam się panicznie śmiać.
- pięknie wyglądasz siostra- przytula mnie, a ja czuję się w jego ramionach tak bezpiecznie.
- kurde Maniek !- drze się Olka, przecież ona była u fryzjera ! Dasz jej spokój ! Po ślubie ją wy przytulasz !- karci go, a my wszyscy zaczynamy się śmiać. Co jak co, ale humoru to nam dziś nie brakuje. Powoli schodzę na dół, gdzie czeka na nas Paulina. Wsiadamy do samochodu, a ja coraz bardziej zaczynam się denerwować. Szofer mnie i Olę podwozi pod sam kościół. Jesteśmy 10 minut przed czasem.
- weź się dziewczyno ogarnij- szturcha mnie przyjaciółka.
- obrączki macie ?- pytam.
- tak, Karol ma- kiwa głową- sprawdzał kilka razy.
- to dobrze- odetchnęłam z ulgą.- ale na pewno ?
- kurde bo cię kopnę- warczy na mnie, gdy wysiadamy z auta. Ostatnie poprawki welonu, głęboki oddech i mogę wchodzić do kościoła.
- córeczko- pojawia się obok mnie wzruszony tata, a ja całuje go w policzek.
- tylko się nie wywalmy- śmieje się, a w oddali widzę mojego narzeczonego, który czeka na mnie bez przymusu. Bo po prostu mnie kocha.
ON:
Widzę ją. Uśmiecha się szeroko do swojego taty. Pewnie powiedziała coś śmiesznego, dla rozluźnienia atmosfery. Mogłaby sypnąć jakimś żartem i mi, bo zaraz tu zwariuje ze stresu. Zerkam na przybyłych gości. Są wszyscy nasi przyjaciele, rodzina. I ona. Wygląda
<przepięknie>. Moja kobieta. Czekałem cały rok, na tą chwilę. Na moment, gdy będę patrzył jak Kamila idzie do ołtarza, przy którym stoję. Idzie dobrowolnie, bo sama tego chce. Bo po prostu mnie kocha.
ONA:
Posyłam pokrzepiający uśmiech Alkowi, a on odwzajemnia go, chociaż widzę na jego twarzy poddenerwowanie. Witam się z nim buziakiem w policzek i odwracamy się w stronę księdza.
- podajcie sobie prawe dłonie i powtarzajcie za mną słowa przysięgi- zaczyna ksiądz podając mikrofon mojemu narzeczonemu.
ja Aleksandar, biorę sobie ciebie Kamilo za żonę. I obiecuję ci miłość, wierność
i uczciwość małżeńską oraz to, że nie opuszczę cię aż do śmierci. Tak mi dopomóż.
Panie Boże Wszechmogący, w Trójcy Jedyny. Ja Kamila....
i wszyscy święci - patrzymy sobie głęboko w oczy.
- dobrze- przerywa głos księdza- teraz obrączki. Nerwowo spoglądam na Kłosa, który zaczyna łapać się za kieszenie w marynarce, jestem bliska omdleniu. Autentycznie zaraz chyba go zabije.
- nie mów, że zapomniałeś- słyszę szept Oli.
- chorobcia- drapie się po głowie jej mąż i patrzy to na mnie to na nią, a jeszcze później na Alka.- no dobra, żartuje. Mam - wyciąga z kieszeni pudełeczko z obrączkami. Moja przyjaciółka morduje swojego męża wzrokiem, a my tylko prychamy. Przecież co by było gdyby Karol czegoś nie odwalił ?
- Przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności. W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego. Amen.
-teraz możecie się pocałować - Proboszcz śmieje się do nas, a my czynimy to z jak największą ochotą. Wszyscy zgromadzeni klaszczą, a my szczerzymy się do siebie niemiłosiernie. Trzymając się za ręce podążamy w kierunku wyjścia, gdzie czeka na nas góra ryżu i drobniaków. Zbieramy je z pomocą naszych drużbów, Olika i Arka. Pomaga nawet Lenka, która stawia nieporadne kroczki śmiejąc się do mnie.
Po złożeniu przez gości życzeń, obładowani w bombonierki i kwiaty jedziemy na salę weselną. Wybraliśmy
<zamek>, który wewnątrz prezentuje się
<tak>. Szczęśliwi i uśmiechnięci zajechaliśmy na podjazd, gdzie zostaliśmy przywitani chlebem i solą. Aleks wziął mnie na ręce i przeniósł przez próg, a nawet przez cały korytarz prowadzący na salę główną.
- mężu- szepnęłam mu do ucha.
- żono- uśmiecha się do mnie szeroko i stawia na ziemi. Goście wznoszą toast za nasze zdrowie i po odśpiewaniu sto lat, zaczęło się śpiewanie gorzka wódka. Oczywiście pan Ignaczak skakał dookoła nas z aparatem i podbudzał publiczność do większego darcia. W końcu ulegliśmy, a usłyszeliśmy tylko głośne uuuu wydobywające się z ust zebranych. Zaprosiliśmy wszystkich za stoły i można rzec, że wesele się zaczęło.
Pan z orkiestry zaprosił nas na parkiet. Mamy zatańczyć pierwszy taniec jako mąż i żona. Jak to fajnie brzmi. Ujmuję rękę Aleksa i delikatnie zaczynamy kołysać się w rytm muzyki. Co zmieniło się od czasu zaręczyn ? Wszystko. Codziennie patrzymy na siebie inaczej, już nie jesteśmy tylko chłopakiem i dziewczyną, których związek może się za chwilę rozpaść. Byliśmy połączeni niewidzialną mocą, która każdego dnia utwierdzała nas w przekonaniu, że chcemy być do końca życia razem. Tą mocą jest miłość, dozgonna, wieczna i prawdziwa. Patrzę w oczy mojego męża i widzę łzy. Ja też nie wytrzymuję i zaczynam ryczeć jak głupia. Są to łzy szczęścia. Nie umiem pojąć faktu, że będziemy zawsze razem, z czego bardzo się cieszę. Chcę założyć z nim rodzinę, patrzeć jak nasze dzieci dorastają i przysparzają nam problemów. Chcę wykorzystać każdą zesłaną na nas dobrą chwilę. Chcę z nim być. Do końca życia... Bo go kocham.
-moja maleńka- całuje mnie w czoło Serb.
- wiesz, że teraz będziesz musiał się do końca życia ze mną użerać ?- śmieje się.
- chcę tego. - patrzy mi w oczy- bo cię kocham.- całuje mnie i piosenka dobiega końca.
Zabawa trwa w najlepsze.
- odbijany !- drze się Ignaczak i teraz ja tańczę z nim, a mój mąż z Iwonką.- ale fajne wesele !
- dzięki ! Dobrze, że się podoba - śmieje się do niego.
Zaraz po Igle porywa mnie Michał Mistrz Tańca Winiarski. Pląsamy sobie w rytm muzyki, Misiek rzuca jakimiś tekstami i uwagami na temat sukienek naszych ciotek, a ja śmieje się cały czas z tego.
Koło 20 większość już była natrąbiona jak szpaki. Guma i Kubiak odwalali, co było mega zaskoczeniem dla nas wszystkich. Wiadomo. Misiał, świr, wariat i w ogóle, ale Paweł ?! Tego nikt się nie spodziewał. Jakby tego było mało oczywiście Cupko wyrywał wszystkie moje kuzynki, a one go zlewały. Chłopaki mieli z niego niezłą polewkę. Maniek porwał mnie do tańca i wtulona w swojego ukochanego brata tańczyłam do jednej z piosenek.
- jesteś szczęśliwa ?- pyta.
- bardzo- uśmiecham się do niego- co cię trapi ? Wyglądasz źle.
- obiecaj mi jedno- patrzy mi w oczy- że nie stracimy nigdy kontaktu.
- no braciszku !- klepie go po ramieniu- obiecuję. Nie wybaczyłabym sobie tego do końca życia.
- ja też, dlatego zawsze musimy się trzymać razem- przytula mnie- a teraz oddaje cię w ręce mojego szwagra.-wskazuje na Alka i wraca do mojej bratowej.
Niedługo potem zaczynają się oczepiny. Kupa śmiechu jest w momencie, gdy Cupko zalicza glebę podczas tańca erotycznego wraz z Nikolą- moim szwagrem. Welon łapie Monika, narzeczona Kubiaczka, a krawat wydziera wręcz z rąk Pita sam zainteresowany, czyli Misiek. Dopiero koło 5 nad ranem rozchodzą się ostatni goście a my w spokoju możemy udać się na naszą ekspresową noc poślubną, gdyż o 16 zaczynają się poprawiny.
***
4 lata później...
- sprawdziłaś kochanie ?!- puka do drzwi łazienki mój mąż. Ja podchodzę do nich i otwieram je. On wpada do środka strasznie zdenerwowany.- no mów! - ponagla mnie, a ja nie mogę wydobyć z siebie żadnych słów.
- no - nabieram powietrza- będziemy mieli dziecko ! Słyszysz ?!-krzyczę przez łzy, a on obraca mnie dookoła.
- będziemy rodzicami !- krzyczy, a ja całuje go mocno.- tak bardzo się cieszę.
- ja też- gładzę go po policzku - jestem najszczęśliwszą osobą na świecie.
- dołączam się do ciebie- przytula mnie jeszcze raz mocno.
- Kocham cię- szepce.
- kocham was- akcentuje ostatnie słowo, a ja ryczę jak bóbr.
3 miesiące później...
Jesteśmy tacy szczęśliwi ! Kruszynka rośnie, a brzuszek widać coraz bardziej, mimo tego, że to dopiero 3 miesiąc.Wróciliśmy z meczu i siedzimy sobie spokojnie na kanapie. Alek wrócił do Polski, do Skry i chyba już zostanie tu na zawsze. Jak na razie to oczekujemy naszego słoneczka, które ma urodzić się w styczniu. Zmęczona oglądaniem filmu idę do łazienki, aby skorzystać z toalety. Gdy jestem na korytarzu czuję silny ścisk w dolnej partii brzucha.
- Aleks!- wychrypiałam, a za chwilę straciłam przytomność.
Nie pamiętam co się działo później. Obudziłam się w szpitalnej sali, obok mnie siedział mój mąż.
- co się stało ?- powiedziałam nikłym głosem, a on złapał mnie za rękę i ścisnął mocno. W jego oczach zobaczyłam łzy.- Błagam- zamykam oczy próbując opanować łzy- nie mów, że.. Straciliśmy je?- pytam bezdźwięcznie, a on tylko mnie przytula. W jednej chwili nic nie ma dla mnie sensu. Zaczęłam płakać w jego tors.
- kochanie, spokojnie już- gładzi moje plecy, ale ja nie chcę być spokojna. Chcę płakać, dać upust emocjom, bólowi, który towarzyszy stracie malutkiej części mnie i jego. Naszego małego szczęścia, które odeszło. Naszych marzeń, które legły w gruzach.
- proszę cię nie płacz już. Dla mnie też jest to trudne, ale zobaczysz, że jeszcze będziemy mieli naszą kruszynkę, takie jest życie. Najważniejsze, że się kochamy. Rozumiesz ?- ujął mój podbródek i czule pocałował.
Wróciłam do domu i przez dłuższy czas nie mogłam dojść do siebie po tym wszystkim. Ciągle płakałam, nie odbierałam telefonów od dziewczyn. Nie liczyło się dla mnie nic, co odbijało się także na Aleksie, bo ciągle go za coś ochrzaniałam. Pewnego dnia, gdy on był na popołudniowym treningu zadzwonił dzwonek. Poszłam i otworzyłam, a przed drzwiami stały Daga, Paula i Ola.
- cześć kochanie !- przywitała mnie bratowa.
- co wy tu robicie ?- zapytałam zaskoczona.
- przyjechałyśmy przywrócić cię do żywych- wyjaśniła Olka.
- i mamy coś na specjalna okazję- Dagmara pokazała mi butelkę wina.
- dziewczyny- pokręciłam głową- ja nie..
- weź przestań Kamila !- obruszyła się żona Kłosa. Ile będziesz siedzieć i płakać nad tym co się stało ?
- jesteśmy tu po to, aby pomóc ci poradzić sobie z tym bólem.- pogładziła moje ramię Winiarska.
- wiemy, że to takie ironiczne, to wino i może nawet nie na miejscu. - westchnęła Paulina- ale jak ma to pomóc, to musimy spróbować.
- to co ? Babski wieczór ?- zapytałam i wysiliłam się na uśmiech- tylko, że ja nie mam żadnych ciastek, ani nic z tych rzeczy. Same wiecie.
- nie bój żaby- zaśmiała się Daguś- mamy wszystko - wskazała na torby z jedzeniem, a ja uśmiechnęłam się ponownie. Tym razem szczerze. Zaprosiłam je do salonu, a sama pobiegłam przebrać się w coś lepszego niż dres. Założyłam leginsy i przewiewną bluzkę. Na dworze było dość ciepło. Wróciłam do dziewczyn, które przemeblowały nasz salon na potrzeby spotkania. Siadłam z nimi na podłodze. Pogadałyśmy bardzo szczerze, wyrzuciłam z siebie cały ból. Popłakałyśmy się wszystkie, a gdy Alek wrócił z treningu i zobaczył nas takie zaryczane. Ucałował mnie tylko i powiedział, że śpi dziś u Mariusza. Pomogły mi, tak bardzo mi pomogły po stracie dziecka...
***
2 lata później...
-sąd okręgowy w Łodzi uznaje Kamilę Wlazły- Atanasijević i Aleksandara Atanasijević, za prawomocnych opiekunów Igora. Dziecko przyjmie nazwisko ojca i od tej chwili jest synem tych państwa w świetle prawa. Gratulacje- uśmiecha się w naszą stronę pani sędzina, a my przytulamy się radośnie.
- Iguś jest nasz !- wpadam w ramiona brata, który czeka na nas przed sądem.
- umierałem z niecierpliwości ! - ściska mnie Mariusz. - Tak się cieszę ! Zasługujecie na to i mały też.
Od razu pojechaliśmy do pobliskiego domu dziecka i zabraliśmy naszego 4 miesięcznego Igorka. Zdecydowaliśmy się na adopcję, bo pomimo starań o dziecko nie mogłam zajść w ciążę. Coraz bardziej mnie to przytłaczało, ale pewnego dnia Aleks zabrał mnie do Łodzi i pokazał ten przytułek. Chcieliśmy maleństwo, które jeszcze nie chodzi, nie mówi, gdyż bardzo pragnęliśmy widzieć jak nasze dzieciątko dorasta. Zabraliśmy synka do domu i mogliśmy się cieszyć naszym szczęściem.
3 lata później...
Właśnie wracam z okresowych badań kontrolnych i to co powiedziała mi lekarka, całkowicie zbiło mnie z pantałyku. Cieszę się jak szalona.
- kotek nie uwierzysz !- wpadam do domu i widzę jak mój mąż bawi się z naszym Igorem.
- co jest ?- pyta, bawiąc się ciągle pociągiem.
- jestem w ciąży !- krzyczę, a on bierze małego na ręce i przytula mnie mocno.
- kocham was kruszyny moje ! Kocham !- krzyczy, a Iguś śmieje się w głos.
8 miesięcy później przychodzi na świat nasza mała córeczka Ninka. Kolejne szczęście.
10 lat później...
Ninka i Igor biegają po serbskiej hali, gdzie już za moment ich tata rozegra swój ostatni mecz w życiu. Nie ma co się oszukiwać. Aleks ma ponad 40 lat, kontuzje nękają go już co krok. Jestem z niego bardzo dumna, że wytrwał tyle lat.
- Ninuś ! Iguś ! Chodźcie !- wołam dzieciaki do siebie, abyśmy mogli w spokoju obejrzeć mecz.
- mamusiu, ale masz prezent dla taty ? Nie zapomniałaś go ?- pyta córka.
- no pewnie- śmieje się- kochanie o tym na pewno nie zapomniałam- całuję ją w czoło i zaczynamy kibicować. Zacięty mecz między Rosją, a Serbią. Ostatecznie to reprezentacja mojego męża wygrywa pojedynek w tie-breaku. Spiker mówi przez mikrofon.
- proszę o ciszę ! Dziś mamy jeszcze jedną okazję. Mianowicie, nasz atakujący Aleks postanowił zakończyć karierę sportową na szczeblu reprezentacyjnym i klubowym. Odśpiewajmy razem sto lat i życzmy mu wszystkiego dobrego ! - krzyknął, a ja z dzieciakami w tym momencie wbiegliśmy na boisko do naszego siatkarza i wyprzytulaliśmy go mocno.
- kocham was- powiedział przez łzy mój mąż- jak nikogo na świecie !
Daliśmy mu prezent ode mnie i od dzieciaków. Zrobiliśmy wielką antyramę i jego zdjęcia z każdego z klubów, w którym grał. Bardzo się wzruszył i podziękował nam i publiczności. Chłopaki podrzucali go, skakali wokół niego, a Cupko, który już dawno zakończył karierę stał ze swoim synem obok mnie i cieszył się szczęściem jego przyjaciela.. Patrzyłam na cieszącego się Atanasijevicia i po raz kolejny nie mogłam opisać tego, jak wielkim uczuciem go darzę..
11 lat później...
Dziś świętujemy naszą 30 rocznicę ślubu.
Co zmieniło się przez te wszystkie lata ? Ja ciągle pracuje w marketingu, tak samo jak Aleks. Jest menadżerem młodych siatkarzy. Razem założyliśmy fundację pomagającą im się rozwijać. Igor ma 24 lata i oczywiście poszedł w ślady ojca i wujków. Jednak gra na pozycji przyjmującego. Nina ma 21 lat i jest rozgrywającą. Siatkarska rodzina. Śmiejemy się czasem, że chyba nigdy nie odpoczniemy od siatkówki, ale jest nam z tym dobrze.
- ile to lat minęło- siada na bujanym krześle mój mąż.
- kochanie przez tą sklerozę to ja już zapomniałam- śmiejemy się razem.
Wieczorem zjeżdżają się goście. Winiarscy, mój brat z Pauliną, Arek z rodziną, Plińscy, Kłosy, Cupkoviciowie, Paweł Zagumny z Oliwią, nawet Krzysiu Ignaczak z Iwonką wyrywają się od pilnowania wnuków i są z nami w ten dzień.
Co nie zmieniło się przez te wszystkie lata ? Nasza miłość i przyjaźń z otaczającymi nas ludźmi...
20 lat później...
- bardzo nam przykro, panie Atanasijević, ale pańska żona zmarła.- lekarz mówi jeszcze do mnie, ale w moich uszach dźwięczy tylko jedno słowo "zmarła". Straciłem ją. Na zawsze. Straciliśmy ją razem, nasze dzieci, nasze wnuki i prawnuczka, która urodziła się pół roku temu. Nie ma już jej i jakiejś części mnie też nie ma. Odeszła wraz z ostatnim oddechem mojej ukochanej Kamili. Siadam nieporadnie na szpitalnym krześle i ukrywam twarz w dłoniach. Przypominam sobie wszystkie chwile, które przeżyliśmy razem. Zaręczyny, ślub, narodziny Ninki i adopcja Igora. Wszystkie kłótnie, po których godziliśmy się szybciej niż o tym pomyśleliśmy. Nie ma już jej i nie ma nas. Miała 74 lata, ale ciągle mogłem patrzeć w jej piękne oczy, na jej nieskazitelne ruchy. A teraz ? Co teraz mi pozostało ? Pustka, otaczająca mnie z każdej strony. Mam rodzinę i to jak liczną ! Ale to nie to samo. Coś odeszło i nikt inny tego mi nie zastąpi. Przecież mogła jeszcze żyć ! Dlaczego ten cholerny rak czepił się jej ! Dlaczego nie wygrała walki z tym cholerstwem ?! Dlaczego to ja nie umarłem pierwszy ?
- tatku chodź - gładzi mnie po plecach zapłakana Nina.- lekarz przekazał mi ten list. Mama go napisała.- podaje mi białą kopertę. Chowam ją do kieszeni i z pomocą córki wracamy do naszego domu, w którym wszystko mi ją przypomina. Nie mogę patrzeć na smutne twarze moich dzieci i wnuków, którzy tak samo jak ja kochali mamę i babcię całym sercem. Dopiero wieczorem, gdy leki uspokajające przestają działać, przypominam sobie o liście. Siadam w naszej sypialni na łóżku i otwieram kopertę.
Mój najukochańszy mężu..
Gdy to czytasz mnie już z Wami nie ma. Wiedziałam, że mój koniec jest blisko, ale zwyczajnie nie chciałam Was wszystkich martwić. I tak dość nacierpieliście się przeze mnie i przez to coś, które zagnieździło się w moim ciele. Z całego serca chcę przeprosić Ciebie za ten ból, bo wiem, że zastanawiasz się dlaczego to ja odeszłam pierwsza. Ja wiem, dlaczego tak się stało, znam odpowiedź na to nurtujące Cię pytanie. Bowiem gdybym to ja miała pogodzić się z Twoją stratą, nie dałabym sobie rady. Jest mi strasznie ciężko Kochanie to pisać, łzy kapią mi po policzkach, a ja z wielkim problemem skrobię ten list dla Ciebie. Chcę, aby została Ci po mnie jakaś bardzo osobista pamiątka. Ten list ma nią być.
Co chcę Ci w nim napisać ? Musisz pamiętać, że do końca swoich dni Cię kochałam i cały czas kochać będę tam na górze. Byłeś, jesteś moją jedyną najprawdziwszą miłością. Pisząc to przypominam sobie czas gdy się poznaliśmy. Pamiętasz ? Ja czekająca na Mariusza pod drzwiami waszej szatni. Na to wspomnienie uśmiecham się szeroko, tak jak Ty to lubisz. A moje urodziny ? Nasz pierwszy pocałunek i wypad na lodowisko ? Pomoc tej starszej pani, która szła samotna przez park ? Moment, w którym zapomniałam, że Cię poznałam ? Nasze pierwsze wspólne wakacje ? Wyjazdy w Bieszczady ? Każdy mecz na którym nie wiedziałam komu kibicować, czy Tobie czy swojemu krajowi ? A nasze rozstanie ? Mój związek z Adamczykiem i ten Twój z blond pięknością ? Teraz chce mi się z tego wszystkiego śmiać.. A nasze zaręczyny ? Ślub ? Smutek po stracie małej Kruszynki, do której teraz odchodzę i wreszcie poznam nasz pierwszy mały skarb, którego nie dane nam było poznać tu na ziemi. Radość z adopcji Igora i narodzin Ninki ? Potem każdą naszą rocznicę ?
Jestem pewna, że pamiętasz to wszystko. Wiedz, że spełniłeś wszystkie moje marzenia i odchodzę szczęśliwa. Byłeś najlepszym, najcudowniejszym facetem w moim życiu i nie wyobrażam sobie w tej roli nikogo innego. Chcę podziękować Ci za każdy dzień, za każdą chwilę, a przede wszystkim nad opiekę nade mną i naszą całą rodziną. Teraz zostałeś im tylko Ty, a po mnie są już wspomnienia. Proszę nie smuć się i otrzyj łzy. Chusteczki zostawiłam Ci w szafce nocnej, wystarczy, że się odwrócisz, bo jestem pewna, że czytasz to w naszej sypialni.- Pociągnąłem nosem i poczułem kapiące łzy. Odwróciłem się i otworzyłem szufladę w szafce. Na wierzchu leżały chusteczki higieniczne, a pod nimi nasze pierwsze zdjęcie. Ja całujący ją w czoło podczas jej urodzin. Niedowierzałem, tak dobrze mnie znała. Wróciłem jednak do listu.
- Pewnie teraz śmiejesz się, że tak dobrze Cię znałam. Uwierz mi, znałam Cię jak nikt inny nigdy. Mam do Ciebie prośbę, abyś podpisał nasze zdjęcie z tyłu datą. Dla przypomnienia było to 27 stycznia 2012 roku. Wiem, nie miałeś takiej sklerozy jak ja, ale w razie gdyby, to tak Ci tylko przypominam. Będę już kończyć Kochanie, bo ta cholerna ręka mi się trzęsie i za chwilę nic z tego listu nie rozczytasz. Na koniec pragnę Ci powiedzieć, że Kocham Cię i będę kochała bezgranicznie. Podziękować za te wszystkie wspólne lata i prosić Cię o to, abyś nie płakał nade mną. Bądź opoką dla naszych dzieci i wnuków, daj im wsparcie i wiarę, że tu gdzie teraz jestem nie czuję bólu. To nasze ostatnie pożegnanie mój mężu..
Odeszłam spełniona dzięki Tobie i to powinno ukoić Twój ból.
Kocham i kochać będę.
Twoja Kamila...
- czytam ostatnie słowa i wybucham płaczem. Nie mogę pogodzić się z
jej odejściem, ale zrobię tak jak kazała. Będę wspierać nasze dzieciaki, które też straciły ważną osobę w swoim życiu. Muszę się wziąć w garść i uczynić tak jak ona chciała. Muszę, bo ją kocham...
Pogrzeb pamiętam jak przez mgłę. Cały czas w ramionach trzymałem naszą 16 letnią wnuczkę, która była zżyta z Kamilą tak bardzo. Jest też podobna do niej, cóka Ninki wygląda jak kopia mojej żony. Ludzie podchodzą i składają nam kondolencję. Czuje współczujące spojrzenia, ale nie chce ukazywać mojej słabości przed rodziną i przyjaciółmi. Muszę być silny, bo ona tego chciała.
- też ją kochałem- podjeżdża na wózku sędziwy staruszek.
- musimy być silni, bo ona tego chciała Mariusz- klepie go po ramieniu nie mogąc patrzeć na jego ból. Za chwilę jego Arek zabiera go z cmentarza, a ja jeszcze długo po tym zostaję sam.
- widzisz Kamciu, wszyscy za tobą płaczemy- mówię do jej nagrobka, jednak coś każe mi spojrzeć w prawą stronę i jestem pewien, że to wola Kamili. Widzę chudą brunetkę płaczącą przy czyimś grobie. Coś nakazuje mi do niej iść i robię to.
- przepraszam- mówię zapłakany- mogę ? Dziewczyna nie odpowiada nic, tylko przesuwa się na ławce robiąc mi miejsce.
- zabiłam go- mówi po długiej chwili ciszy patrząc na grób kogoś bliskiego- to przeze mnie nie żyje. Był najlepszą rzeczą jaka mnie w życiu spotkała, a ja go zabiłam.
- kochanie, nie płacz- przytulam ją do siebie- on na pewno by tego nie chciał.
- byliśmy małżeństwem przez 3 miesiące, ten cholerny wypadek, samochód. Zaprzepaściłam swoje szczęście.- zaczęła płakać.
- ja też ją straciłem- silę się na odwagę opowiedzieć jej o mojej stracie- po 50 latach małżeństwa jedna choroba mi ją zabrała. Ale musisz być silna kochanie, bo widzisz twój mąż na pewno nie chce abyś się smuciła i załamywała. Nie chce żebyś się obwiniała. Jesteś młoda i musisz zmierzyć się z przeznaczeniem. Na ból nie ma lekarstwa. Tylko musisz pamiętać o jednym.- ona patrzy na mnie zdezorientowana- musisz pamiętać jak bardzo go kochałaś...
_________________________________________________________
To już jest koniec... Wiem, smutny koniec, ale jakże szczęśliwej historii. Być może gdy skończę antkowe-lowe zabiorę się za drugą część tego opowiadania, ale nie wiem czy jest to dobry pomysł. Po przeczytaniu epilogu ciągle płacze. Myślę, że włączyłyście wszystkie podkłady, bo one nadawały temu zakończeniu sensu. Pisałam go przez dwa dni. Chciałam zostawić Wam coś specjalnego, niebanalnego i dobrze dokończonego.
Co do tego wszystkiego ?
Mam nadzieję, że podoba Wam się ten epilog.
Mam nadzieję, że podobało Wam się to opowiadanie.
Jest mi ciężko się z nim rozstawać, ale nie mogłam ciągnąć tego w nieskończoność bowiem brakowało mi już pomysłów. Miałabym pisać kolejne rozdziały w których opisywałabym ich życie każdego dnia ? Nie chciałam monotonii i myślę, że nie było jej w moim opowiadaniu.
Ta historia to moje małe dziecko, moje pierwsze kroki w blogowaniu i sumie jest to dla mnie szczególna chwila. Pragnę kontynuować moją przygodę z pisaniem dopóki się nie wypalę.
Jedno jest pewne- do końca życia będę kochała siatkówkę, bo to dzięki niej trafiłam tutaj.
Chcę podziękować za wszystkie komentarze i ciepłe słowa. Nie spotkałam się tutaj z negatywną opinią co bardzo mnie cieszy.
Chcę podziękować Zakręconej bo jest strasznie zakręcona i jej komentarze mnie motywowały.
Chcę podziękować mojej siostrze, która jest jedyną osobą, z którą mogę pogadać o siatkówce, tak Martyna mówię o Tobie.
Chcę podziękować wszystkim.
Moją ostatnią prośbą byłoby, że skoro mam tu tak wiele wyświetleń ( na chwilę obecną ponad 56 tys), aby każdy kto czytał to opowiadanie zostawił tu komentarz. To dla was dosłownie chwila, a dla mnie być może dalsza motywacja do pisania.
Gdzie mnie znajdziecie teraz ?
tu-------------->
antkowe-lowe.blogspot.com
zapraszam Was tam serdecznie.
Kocham Was wszystkich ! Bardzo !!! :*
P.S. Spełnijcie moją prośbę ! ;))