....Ostatecznie jest 23:24 dla nas, na zagrywkę idzie atakujący przeciwnej
drużyny. Jest znany ze swojej atomowej zagrywki. Wszyscy wstają z
miejsc, to może być ta chwila, ten moment. Patrzymy na podrzuconą do
góry piłkę i....
Atanasijević uderza w aut. Radość z wygranej roznosi się po całej hali. Biorę za rękę młodego Winiarskiego i przeskakujemy przez bandy. Podbiegamy do jego ojca i przytulamy się z całej siły.
- Michał, Daga urodziła !- krzyczę, a on ledwo może mnie usłyszeć.
- żartujesz ?!- zrobił wielkie oczy, a ja wyciągnęłam swój telefon i pokazałam zdjęcie małej Lenki. Ten od razu zabrał mi go i wykręcił numer do żony. Ja natomiast przeszłam na drugą stronę boiska i rzuciłam się w objęcia mojego chłopaka. Tak, to właśnie Serbowie byli przeciwnikami Polaków w meczu. Moje serce było rozdarte i nie wiedziałam komu kibicować. Z wygranej obydwu drużyn cieszyłabym się tak samo, jednak to zeszłoroczni triumfatorzy okazali się być niepokonani.
- zawaliłem- szepnął w moje włosy.
- nie mów tak- ucałowałam go w policzek- jak dla mnie jesteś najlepszy.
- kocham cię- powiedział patrząc w moje oczy.
- ja ciebie też kocham- odpowiedziałam i poczułam jego usta na moich. Pogrążyliśmy się w namiętnym pocałunku nie zważając na to co dzieje się dookoła.
***
Wróciliśmy do Polski. Chłopcy zostali jeszcze huczniej przywitani na lotnisku niż w tamtym roku. Od razu po przyjeździe prawie cała reprezentacja pojawiła się w klinice w Łodzi gdzie urzędowała piękna Lenka Winiarska. W czasie pierwszej wizyty Michał z Dagmarą poprosili mnie i Karola Kłosa o zostanie rodzicami chrzestnymi małej. Strasznie się zdziwiłam, ale oczywiście cieszyłam się z tego, że będę mamą chrzestną tej ślicznej istotki o lazurowych oczkach. Chrzciny mają odbyć się pod koniec września, a tymczasem ja razem z Aleksem planujemy udać się na wakacje. Ja wybrałam miejsce w którym mamy spędzić miło i przyjemnie ten czas i nie są to Wyspy Kanaryjskie ani Jamajka lecz nasze Polskie Bieszczady. Dlaczego akurat to miejsce ? Gdy pojechałam w nie po raz pierwszy oderwałam się od rzeczywistości i myślę, że właśnie tego potrzeba mi i Alkowi. Szczęśliwi przemierzaliśmy pół Polski, aby znaleźć się w według mnie najpiękniejszym miejscu w naszym kraju.
- zapraszam- otworzyłam kluczem drzwi domku w którym mieliśmy mieszkać.
- ładnie tu- przytulił mnie do siebie mój chłopak.
- zawsze mieszkam w tym domku- poinformowałam go- mam nawet zaprzyjaźnionego właściciela tego ośrodka.
- pewnie poleciał na twoją figurę- zaśmiał się.
- on ma 60 lat- popukałam się w czoło i rozłożyłam na kanapie, a obok mnie zasiadł Serb.
- jakie plany na dziś ?- zapytał.
- idziemy nad jezioro- klasnęłam w ręce.
- a nie możemy zostać tu ?- oczywiście mój entuzjazm nie spotkał się z tym samym u niego.
- nie ma mowy- zaśmiałam się i poszłam na górę gdzie założyłam strój kąpielowy, a na to sukienkę w biało-czarne paski. Wzięłam ręcznik, mleczko do opalania i zeszłam na dół, gdzie na kanapie w niezmiennej pozycji siedział mój chłopak.
- Aleks, albo w tym momencie lecisz po kąpielówki, albo idę sama- obruszyłam się.
- no dobra- jęknął i pognał do łazienki. Ubrani/ rozebrani szliśmy ścieżką prowadzącą nad jezioro solińskie.
- uważaj bo z tej górki można się spierniczyć- ostrzegłam go łapiąc się gałęzi jakiegoś drzewka, a po chwili słyszałam tylko przekleństwa Atanasijevicia.
- kurwa mać- walnął pięścią w ziemię.
- nic ci nie jest ?- pobiegłam ostrożnie do niego.
- zajebać się idzie - syknął.
- jeju Aleks co ci się stało ?- w głowie ułożyły mi się przeróżne scenariusze. Alek nie mogący grać na ME przeze mnie, zwichnięta kostka, naprawdę dużo tego było.- odpowiesz mi do cholery czy wszystko z tobą w porządku ?- wydarłam się.
- wszystko okej tylko podarłem sobie moje ulubione spodenki- jęknął, a ja strzeliłam sobie facepalma.
- ty masz nierówno pod sufitem- zaśmiałam się.
- odezwała się ta co ma równo- oburzył się próbując wstać, aby nie wywalić się kolejny raz. Niestety bezskutecznie. Za to pociągnął mnie za sobą.
- kiedyś zabiję cię Atanasijević- syknęłam, a on mnie pocałował.
-i ja też cię kocham- wyszczerzył się i pomógł mi wstać. Trzymając się za ręce doszliśmy na plażę. Z reguły w tym miejscu gdzie aktualnie się znajdujemy co jakieś 30 metrów są kilku metrowe mola, a więc rozłożyliśmy się na jednym z nich i rozpoczęliśmy opalanie.
- pięknie tu- pocałował mnie siatkarz.
- wiem - zaśmiałam się kolejny raz dziś i zatopiłam się w jego malinowych ustach. Całowaliśmy się namiętnie gdy po chwili usłyszeliśmy chrząknięcie.
- przepraszam, ale chciałbym zacumować moją żaglówką- usłyszeliśmy głos staruszka i gwałtownie odwróciłam się jego stronę od razu go poznałam.
- dzień dobry panie Wiśniewski- wyszczerzyłam się.
- nie wiecie że tu nie można siadać ?- oburzył się.
- nie poznaje mnie pan ?- zapytałam- to ja Kamila.
- o aniele bieszczadzki !- wykrzyknął pan Marek- przepraszam, ale nie poznałem cię całkowicie!- krzyknął prawie zeskakując z żaglówki.
- dawno mnie tu nie było- wstałam żeby go przytulić na powitanie.
- a no przeszło 4 lata chyba - podrapał się po głowie- co roku czekałem aż przyjdziesz żeby potowarzyszyć mi w żeglowaniu.
- przepraszam, ale wyjechałam z kraju i nie miałam możliwości- wytłumaczyłam się szybko.
- a czemuż to wyjechałaś ?- zrobił wielkie oczy.
- długa historia- machnęłam ręką- a byłabym zapomniała- pacnęłam się w czoło- to jest mój chłopak Aleks- wskazałam na siatkarza, który podniósł się i przywitał z moim znajomym. Pana Marka znam od dawna. gdy byłam jeszcze mała i przyjeżdżaliśmy na wakacje z rodzicami, codziennie żeglowałam z nim po Solinie. Opowiadał mi różne historie z jego życia, a ja zwierzałam mu się ze wszystkich moich dziecinnych problemów.
- miło mi poznać- uśmiechnął się.
- mi także, czekaj ja cię znam skądś- podrapał się po brodzie pan Kowalski.
- Alek jest siatkarzem- poinformowałam go.
- no tak, siostra Wlazłego to z kim mogłaby się związać ? Z maszynistą ?- powiedział, a my wybuchliśmy śmiechem.
- musi nas pan kiedyś przewieźć po jeziorze- wskazałam na łódkę.
- zapraszam nawet teraz- wskazał ręką na pokład, a my nie zastanawiając się długo wskoczyliśmy na niego i po chwili pływaliśmy podziwiając widoki. Znów mogłam poczuć ten wiatr we włosach i to pełne słońce, którego nie brakowało na środku zbiornika. Żeglowaliśmy może ze 2 godziny wsłuchując się w opowieści pana Marka, czułam się jak mała dziewczynka, za dawnych czasów, która zwierzała się ze swoich problemów, które były dla niej końcem świata.
Dziękując i obiecując, że na pewno wybierzemy się jeszcze raz z nim na przejażdżkę udaliśmy się w powrotną drogę do domku. Tam tylko przebraliśmy się i poszliśmy na jakąś kolację. Woda wyciągnęła z nas wszystko.
- wiesz co jest najfajniesze tutaj ?- zapytał Aleks trzymając mnie za rękę, kiedy spacerowaliśmy i patrzyliśmy w niebo pełne gwiazd.
- oświeć mnie- mrugnęłam do niego.
- to, że nikt nie piszczy na mój widok- oznajmił- nawet jeśli ktoś mnie rozpoznaje to grzecznie podchodzi do mnie i pyta o możliwość zdjęcia- zaśmiał się.
- oj nie przesadzaj, że nie jara cię to, że wszystkie za tobą latają- szturchnęłam go w bok.
- no może trochę- zaczął przekomarzać się ze mną- te fanki. A wiesz ?- popatrzył na mnie- tamta ostatnia co podchodziła do nas to miała fajny tyłek- poruszał brwiami.
- chyba będę zazdrosna- naburmuszyłam się widząc, że zbliżamy się do domku.
- ej no- próbował przytulić mnie do siebie.
- idź to swoich fanek- prychnęłam, a ten przerzucił mnie przez swoje ramię i niósł w stronę naszej kwatery.
- myślisz, że to na mnie działa ?- ironizowałam głową w dół.
- myślę, że tak- odpowiedział bardzo pewnym siebie głosem, wchodząc do domku.
- chyba się mylisz- prychnęłam kolejny raz, a on postawił mnie przed sobą i hipnotyzował wzrokiem.
- a teraz ?- pocałował moją szyję.
- wcale mnie to nie rusza- wzruszyłam ramionami.
- a to ?- jego ręka powędrowała na moje plecy, a druga rozpinała koszulkę.
- wcale mnie to nie rusza- cały czas stałam nieruchomo naprzeciwko niego. Dopiero gdy jego ręka powędrowała na moje udo jęknęłam.
- co mówiłaś przed chwilą ?- wychrypiał mi do ucha.
- że wcale mnie to nie rusza- odpowiedziałam uwodzicielskim głosem.
- jesteś pewna ?- zaśmiał się przesuwając rękę coraz wyżej i dochodząc do mojej pupy.
- teraz już nie- przymrużyłam oczy i zachłannie wpiłam się w jego usta. Nasze języki toczyły dziką walkę, jak gdyby walczyły o przetrwanie. Czułam aleksowe ręce na swoich pośladkach przez co nie mogłam być mu dłużna i wsunęłam swoją dłoń pod jego koszulkę. Z jego ust wydał się cichy pomruk zadowolenia. Jeździłam palcem wskazującym od góry do dołu zatrzymując się przy pasku od spodni, co doprowadzało mojego chłopaka do szału. Skąd to wiem ? Zgadnijcie. W końcu Serb poradził sobie z moją bluzką i zwinnym ruchem ściągnął ją ze mnie, na co ja uczyniłam to samo z jego t-shirtem. Po chwili Alek podniósł mnie, a ja oplotłam jego biodra moimi nogami.
- gdzie chcesz to zrobić ?- zamruczał.
- gdziekolwiek- jęknęłam zakładając swoją rękę na jego kark. Weszliśmy do kuchni, a on posadził mnie na niezawodnym kuchennym blacie. Szybko pozbyłam się jego spodni, a on zdjął mi moją spódniczkę. Byliśmy w samej bieliźnie i kontynuowaliśmy pieszczoty pozbywając się jej po kolei.
- dłużej już nie wytrzymam- wychrypiałam odchylając się do tyłu. Gdy to powiedziałam poczułam go we mnie. Poruszaliśmy się w jednym rytmie na zmianę całując się i błądząc rękami po swoich ciałach. Zmienialiśmy pozycje co sprawiało nam dużą frajdę. Bawiłam się jego włosami od czasu do czasu pociągając za nie. W chwili szczytowania krzyczałam jego imię. To był cudowny seks i nie zanosiło się na to, że się zaraz skończy. To samo uczyniliśmy pod prysznicem i na łóżku w sypialni..
***
- jak się spało mojej księżniczce ?- usłyszałam gdy tylko otworzyłam oczy.
- źle- przeciągnęłam się, ziewając.- ktoś uniemożliwił mi spokojny odpoczynek.
- a to nie wiem kto- zamyślił się robiąc tak śmieszną minę że parsknęłam śmiechem.
- jestem głodna- jęknęłam.
- zaraz zrobimy coś do jedzenia- mrugnął do mnie i wstał z łóżka ukazując mi się jak go Bóg stworzył. Ja sama postanowiłam na niego zaczekać. Po jakiś 20 minutach usłyszałam wołanie. Założyłam jedną z bluzek Aleksa i na tyłek naciągnęłam majtki. Zeszłam na dół i na stole ujrzałam pełno jedzenia. Zaśmiałam się.
- wiesz co robiliśmy wczoraj na tym stole- podparłam się rękoma.
- możemy to powtórzyć- mrugnął do mnie.
- lepiej najpierw coś zjedzmy- wzięłam bułkę i zaczęłam smarować ją masłem.
Ten dzień spędziliśmy ponownie opalając się na molo. Na jutro zarządziłam wycieczkę na Połoninę Wetlińską. Ot tak na rozgrzewkę, bo nie chcę zglebić się przed Atanasijeviciem.
- Alek wstawaj proszę cię- jęczałam mu nad uchem.
- kochanie zostańmy w domu- powiedział i przewrócił się na drugi bok.
- nie ma tak dobrze ! Wstawaj noo- szarpałam go za ramię.
- która godzina ?
- jest 7, dojedziemy na 9 i do domu wrócimy o 14 zobaczysz będzie fajnie noo.
- okej dobra idziemy podbijać te twoje szczyty- zaśmiał się wstając z łóżka. Ucałowałam go i sama poszłam się ubrać. Założyłam leginsy, bluzkę Alka i adidasy sięgające za kostkę co by jej nie skręcić. Wiążąc buty mój chłopak zszedł na dół.
- ty masz zamiar iść tak w góry ?- popatrzyłam na niego z politowaniem.
- a co jest ze mną źle ?- zaczął się oglądać.
- a buty ?
- przecież mają być wygodne- wzruszył ramionami.
- dobra, wygodne ale nie japonki- walnęłam się w głowę.
- dlaczego nie ?
- chcesz nogę skręcić ?
- przecież po górach chodzi się tylko pod górkę i z górki.
- dobra ale są też kamyki- załamałam się- zakładaj adidasy chociaż. - naprawdę w tym momencie w niego zwątpiłam. Po długich przygotowaniach wsiedliśmy do samochodu i skierowaliśmy się do podnóża Wetlińskiej.
- wybieramy opcję dla starych dziadków czy taką bardziej hard ?- zapytałam.
- dla dziadków- odpowiedział wysiadając z samochodu. No tak, czego mogłam się po tym leniu spodziewać. Wchodząc na szczyt ciągle jęczał, że mu się nie chce. Powoli miałam go dość ale wytrzymywałam dzielnie.
- oj chodź zobacz tam widać schronisko- wskazałam na maleńką chatkę- to niedaleko.
- dobra damy radę, jak do tej chatki to spoko- ucieszył się jak małe dziecko. W ciągu półtorej godziny udało nam się wejść na górę. Znów poczułam to cholerne zmęczenie ale i satysfakcję, że mi się udało. Stanęłam przy drewnianej barierce i wciągałam Wetlińskie powietrze patrząc na dół. Do głowy przyszła mi piosenka KSU- 'tam na dole zostało wszystko co co cię męczy'
Myślałam ile prawdy jest w
<NIEJ> Ile tak naprawdę zostawiłam na dole i czy to co mam ze sobą, tu na szczycie, mi wystarczy. Popatrzyłam w bok na stojącego Aleksa. Patrzył na dół i widać było po jego minie, że jest zdziwiony, zaskoczony. Wpatrywał się jak zahipnotyzowany w to co działo się w tym czasie na dole. Podobno gdy ktoś już raz przyjedzie w Bieszczady nie umie obejść się od tego, aby wrócić tu jeszcze raz. W moim przypadku tak jest.
- tu jest pięknie- powiedział Alek nie odrywając wzroku od widoków jakie serwowały mu góry. Nie odpowiedziałam. Przytuliłam się do jego ramienia i napawałam się krajobrazem.
- wiesz, że cię kocham ?- pocałował mnie we włosy.
- ja ciebie też- wtuliłam się mocniej. Staliśmy tak może z pół godziny gdy w końcu stwierdziłam, że trzeba się zbierać. Zejście było o wiele łatwiejsze i udało nam się tego dokonać w jakieś 40 minut. Pokazywałam Aleksowi każde miejsce po drodze i on też wykazywał zainteresowanie tym o czym mu opowiadałam. Pamiętam jak robiła to moja mama zawsze gdy byłam mała. Też marudziłam, płakałam, że bolą mnie nogi ale gdy już weszłam na szczyt to byłam z siebie dumna i zaczarowana widokami.
- dziękuję że mnie tu zabrałaś- ucałował mnie w policzek.
- nie ma za co - zaśmiałam się.
Wróciliśmy do domku i do wieczora wylegiwaliśmy się. Następne dni mijały szybko, a my odwiedziliśmy jeszcze Połoninę Caryńską. Ostatniego dnia naszego pobytu podczas opalania na molo zadzwonił mój telefon.
- kto dzwoni ?- zapytał Aleks.
- Maniek, kurde może coś się stało ?- spojrzałam na niego.
- odbieraj nie zastanawiaj się- nakazał mi a ja to uczyniłam.
- słucham cię braciszku- zaśmiałam się.
-.....
- jak to ? dlaczego ?
-.....
- za ile mamy przyjechać ?
-.....
- żartujesz chyba ?
-.....
-dobra będziemy jak najszybciej.
Odłożyłam telefon i się rozpłakałam. Przez łzy powiedziałam.
- Aleks musimy wracać do domu....
____________________________________
jedno wielkie PRZEPRASZAM ! Za moją nieobecność, która spowodowana była brakiem laptopa. Na starym kompie nie chciałam pisać bo zanim bym napisała to tydzień by minął. Dziś w wasze ręce oddaje kolejny rozdział, mam nadzieję, że Wam się spodoba i zaczniecie w końcu komentować ;)) Obiecuję, że następny może uda mi się napisać jakoś na dniach, jutro może nawet :))
Coż więcej ? Transfery !
Powiem tak- mam ogromny szacunek do każdego z zawodników i rozumiem ich każdą decyzję. Wiem, że chcą się rozwijać itd. Moje serce jest żółto- czarne i takie zawsze będzie na pierwszym miejscu. Obiecuję, że odchodzącym będę mocno kibicować i liczę na to, że powiedzie im się w nowych klubach. Jednego jest mi najbardziej żal i nie jest to wina zawodników ale klubów. Dlaczego oni robią jeden wielki rozpierdol, jak im zawodnik nie jest potrzebny to dziękujemy, albo w ogóle nie prowadzą rozmów o możliwości zostania w klubie ? Najbardziej boli mnie to i chyba nigdy tego nie zrozumiem, ale cóż. Takie jest życie...
Przepraszam jeszcze raz mam nadzieję, że rozumiecie.
Miłego czytania !
Buziaki :********